Dominik W. Rettinger – „Kommando Puff” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-05-22 08:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Działalność burdeli w obozach koncentracyjnych jest wypierana ze społecznej świadomości historycznej. O puffach więźniowie z zasady wypowiadają się bardzo oględnie i tylko wtedy, gdy nie mogą uniknąć odpowiedzi. Czy powieść może coś zmienić w tej materii?
REKLAMA
Dominik W. Rettinger
„Kommando Puff”
nasza ocena:
4/10
Wydawca:
Świat Książki
Rok wydania:
2018
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
320
ISBN:
9788380317888

Dominik W. Rettinger jest znanym autorem scenariuszy do wielu seriali telewizyjnych, spektakli Teatru Telewizji oraz ma na koncie pięć książek z różnych gatunków literackich (fantasy, science fiction, kryminały oraz powieść historyczna). Tym razem spróbował zmierzyć się z trudnym tematem, jakim jest funkcjonowanie w KL Auschwitz I-Stammlager burdelu, zwanego w obozowym esperanto Puffem.

Czytelnik śledzi losy Elizy, polskiej Żydówki (w rozumieniu ustaw norymberskich, oraz co ciekawe tradycji żydowskiej, odziedziczyła żydostwo po swojej matce), która wraz z Niemcem Karlem przed wojną para się szantażem. Plan jest bardzo prosty w swym założeniu: Eliza w kasynach znanych kurortów odnajduje bogatych, zdesperowanych i często podstarzałych mężczyzn. Gdy udaje jej się zaciągnąć ich do pokoju hotelowego w wiadomym celu, na miejscu zjawia się Karl. Wykonuje zdjęcia nagiej pary i od razu proponuje nieszczęśnikowi pieniądze za milczenie.

Proceder kwitnie w najlepsze, do czasu gdy para oszustów natyka się na delegację niemieckich przemysłowców. Jeden z nich, Wolfgang, ulega wdziękom Elizy, jednak sytuacja wymyka się spod kontroli. Żeby uratować życie musi ona stoczyć walkę z Niemcem. Udaje jej się uciec, ale Karl zostaje aresztowany i deportowany do Rzeszy. Nic nie wskazuje na to, że cała trójka spotka się w innych, wydawałoby się nierealnych okolicznościach. Całą prawdę odkrywa Anna, matka Wolfganga, która obsesyjnie stara się nie dopuścić do procesu syna jako zbrodniarza wojennego.

Jak podkreśla autor temat kobiet decydujących się na pracę w obozowych burdelach jest stygmatyzowany przez osoby, które nigdy nie były więźniami. Nie znajduje również swojego miejsca w literaturze. Jest to nie do końca prawdziwe stwierdzenie. To przede wszystkim środowisko Ocalonych nie chce mówić o tym aspekcie funkcjonowania obozów, jak również poddaje ostracyzmowi byłe więźniarki, co do których ma pewność, że zdecydowały się na pracę w Puffie. Tak samo nie mam do końca jasności, o jakiej literaturze mówi Rettinger. Istnieje wiele artykułów oraz wzmianek w poważnej literaturze naukowej o seksualnej pracy przymusowej w obozach koncentracyjnych. Powstała na ten temat wystawa, a w 2009 roku ukazała się monografia Roberta Sommera Das KZ-Bordell. Sexuelle Zwangsarbeit in nationalsozialistischen Konzentrationslagern.

REKLAMA

Trudno również uwierzyć zapewnieniom autora, że w całą narrację przepleciono „opartą na faktach relacją z obozowego życia”. Ewidentnie Rettinger ma problem z zachowaniem proporcji pomiędzy dramatyzmem, a prawdą historyczną. Niemców mało obchodziłby list gończy wydany przed wojną przez Polskę. Jednak najbardziej bulwersujące są niezgodności dotyczące przybycia Elizy do KL Auschwitz II-Birkenau. Umieszczenie w transporcie aryjskim z lutego 1944 roku, który miał przybyć do obozu z Warszawy dzieci jest nadużyciem. Dzieci aryjskie z tego miasta przybyły do KL Auschwitz dopiero wraz z transportami ludności cywilnej z Powstania Warszawskiego.

Ignorancją jest opisywanie selekcji na rampie osób, które nie są narodowości żydowskiej. Polacy, choć uznawani przez III Rzeszę za podludzi, nigdy nie podlegali selekcji podczas przybycia do obozu. Nikogo nie wysyłano od razu do gazu. Nieprawdopodobna jest również egzekucja Magdaleny. Nigdy nie zwoływano całościowego apelu obu części obozu tj. Stammlagru i Birkenau. W katalogu obozowych kar nie figurowało również spalenie żywcem w krematorium.

Także spójność narracji pozostawia wiele do życzenia. Pewne kwestie (jak choćby aryjskie dokumenty Elizy) pozostają w dużym niedomówieniu. Nie wiem czemu ma również służyć nagła zamiana więźniarki aryjskiej w więźniarkę Żydówkę. Nigdy nie dochodziło do tego typu zamian. Choć okres opowieści toczącej się w obozie to luty 1944 i chyba wrzesień albo październik 1944, główna bohaterka przeżywa tyle, że mogłaby obdzielić swoimi wspomnieniami więźniarkę z dłuższym stażem obozowym. Czas nie ma tutaj absolutnego znaczenia.

Być może autor bardzo skrupulatnie przygotował się pod kątem działalności Puffu. Niemniej zabrakło mu wiedzy dotyczącej innych aspektów funkcjonowania niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Tym samym powstała powieść, która tylko tematyką dotyka historii KL Auschwitz. Dramatyzm przegrał z realizmem.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone