Nie być obojętnym na historię! Adam Sikorski, „Było... nie minęło” i Stowarzyszenie „Wizna 1939” na Roztoczu

opublikowano: 2013-11-02 16:51
wolna licencja
poleć artykuł:
Program Adama Sikorskiego „Było… nie minęło. Kronika zwiadowców historii” przyciąga przed ekrany telewizorów całą rzeszę widzów. Dlaczego tak się dzieje?
REKLAMA

Z całą pewnością zainteresowanie budzi podejmowana tematyka historyczna, ale także osoba samego redaktora: człowieka o ogromnej wiedzy, bardzo komunikatywnego i sympatycznego, przede wszystkim zaś prawdziwego i niczego nie udającego. Taki sam w programie i prywatnie – dziennikarz, pasjonat i historyk…

Ekipa Adama Sikorskiego

Chciałbym złożyć podziękowania całej ekipie „Było… nie minęło” i pokazać, że są jeszcze ludzie i programy, które niosą za sobą konkretne wartości i bogaty, wartościowy przekaz. Pasja w połączeniu z pracą dają zawsze pożądane efekty, natomiast w przypadku Adama Sikorskiego ma to zupełnie niespodziewany, bardzo konkretny wymiar. Tylko ten dziennikarz potrafi skupić wokół siebie wielką grupę pasjonatów i miłośników historii, którzy swoją obecnością w akcjach odpowiadają na jego apele „walki z zapomnieniem”. Warto przy tym wspomnieć, że pokonane kilometry są rzeczywiście niczym, ponieważ twórcy programu i uczestnicy skupieni wokół Sikorskiego spotykają się praktyczne wszędzie. Jeżeli interesujecie się historią, szukacie niebanalnych, ciekawych programów i nie widzieliście jeszcze wspomnianego cyklu, koniecznie trzeba to nadrobić

Warto także w tym miejscu rozwiać potencjalne wątpliwości dotyczące tzw. „prawdy ekranu”. Spotykając czasami ludzi, których cenimy i lubimy, ale znamy tylko z programów telewizyjnych, można się szczerze zawieść - nasz „ekranowy ideał” nie zawsze jest tożsamy ze spotkanym człowiekiem. Tego problemu nie ma w przypadku panów ze składu „Było... nie minęło” - nie przypominają oni współczesnych „gwiazd” programów rozrywkowych i nie zachowują się w typowy dla nich sposób, a raczej z determinacją dążą do celu, zarażając zaangażowaniem maruderów i prowadząc swoiste lekcje „żywej historii”. Wspominam także często postać samego redaktora Sikorskiego, który jeżeli zajdzie taka potrzeba, chwyta za narzędzie do prac ziemnych, nie zważając na to, czy akurat jest włączona kamera, czy też nie. Ci, którzy mieli przyjemność kontaktu z tym panem z całą pewnością potwierdzą moje słowa. Do tych, którzy nie mieli jeszcze szansy poznania tej wybitnej i skromnej osoby apeluję – miejcie te słowa na względzie i nie oceniajcie tego człowieka przez pryzmat wyłącznie wykonywania obowiązków służbowych.

REKLAMA
Adam Sikorski, Dariusz Szymanowski oraz przedstawiciel firmy ekshumacyjnej podczas poszukiwań w mogile mjr. Władysława Raginisa i kpt. Stanisława Brykalskiego – sierpień 2012 r. (fot. Marcin Sochoń).
(fot. Marcin Sochoń).

Apel

Opisaną poniżej wyprawę chciałbym zadedykować tym, którzy nie zważając na porę dnia i warunki pogodowe pozyskują „złom” niszcząc nasze zabytki militarne. Tym, którzy napędzani chęcią symbolicznego zysku, spychają w odmęt nicości konstrukcje, które powinniśmy przekazywać naszym przyszłym pokoleniom z adnotacją „szanujcie swoją tożsamość”. Szacunek dla historii jest nie tylko miarą naszej inteligencji, ale także zbiorowym obowiązkiem kształtowania przyszłych pokoleń świadomych Polaków. Apel brzmi: potępiajcie i reagujcie na zjawiska dewastacji, bo bez was, ludzi dobrej woli, będziemy się wstydzić przed naszymi następcami!

Miejsce po zniszczonych śrubach przytwierdzających kopułę pancerną do schronu (fot. Marcin Sochoń).

Wyprawa w nieznane

Nastał dość pogodny oraz urokliwy niedzielny poranek. Zazwyczaj o tej porze ludzie jeszcze śpią. Nieczęsto wstaje się o godz. 5:30, chyba, że niedziela jest dniem pracy. Nasza grupa „fanatyków” już w sobotę dogrywała ostatnie szczegóły wyjazdu do Lublina. Tam o godz. 8:00 mieliśmy się spotkać z ekipą programu „Było… nie minęło”, żeby wspólnie wyruszyć na Roztocze.

Ruch na drodze nie był mały, zdarzył się także mały objazd. Przed budynkiem TVP w Lublinie Adam Sikorski wspólnie z Tomaszem Smykiem (kamera) i Andrzejem Jarskim (dźwięk) już na nas czekali. Jak zwykle uśmiechnięci i życzliwi, nigdy nie wyglądają jakby traktowali swoją pracę w typowy dla przeciętnego Polaka sposób. Po szybkim przywitaniu udaliśmy się w trasę. Zawsze żałuję, że standardowo pojazdy nie są dziewięcioosobowe, ponieważ drogę można wtedy wykorzystać na czerpanie z wielkiego zasobu wiedzy redaktora Sikorskiego. Nic straconego jednak, ponieważ jedziemy zwartą grupą członków Stowarzyszenia „Wizna 1939” planując przyszłe działania, a niedługo dotrzemy do celu i będziemy mogli w końcu posłuchać naszego „przewodnika”.

REKLAMA

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Nowe Brusno – cerkiew i cmentarzyk

Pierwszy punktem naszej wyprawy okazała się Cerkiew pw. Męczennicy Paraskewy z niedalekim cmentarzykiem. Jak głosi napis na tablicy:

Data jej budowy nie jest do końca znana, powstała najwcześniej w 1676, a najpóźniej mogła być wybudowana w 1790 r. Udokumentowana jest tylko data przebudowy w latach 1903 – 1906 r. Bryła trójdzielna świątyni, nakryta trzema kopułami, powiększona w 1903 r. o babiniec. Obecnie nie użytkowana.
Cerkiew pw. Męczennicy Paraskewy – obecnie nie użytkowana(!) (fot. Marcin Sochoń).

Trudno pogodzić się z faktem, że ta budowla sakralna nie jest wpisana do rejestru zabytków i sądząc po jej stanie, nikogo nie interesuje. Pomijam już fakt, jakie świadectwo wystawiają sobie miejscowi działacze samorządowi - jak widać to co na nas robi duże wrażenie, im szczególnie nie spędza snu z powiek. Najważniejsze (!), że są tablice opisujące „szlak architektury drewnianej” w trzech językach i to według niektórych odpowiedzialnych załatwia całkowicie opisany temat. Patrząc na to przekrojowo, PRL wykształciła w niektórych ludziach pewne specyficzne podejście w temacie wrażliwości na nasze dobra kultury. Jeżeli pewien temat nie służy celom politycznym, skazany jest na zapomnienie. Nie dotyczy to oczywiście niektórych leciwych już działaczy z „czerwoną legitymacją”, ale także ich potomków, którzy nie posiadając pozytywnych, głębokich wzorców osobowych, reprezentują ten sam co kiedyś poziom wrażliwości społecznej.

Stary cmentarzyk w okolicy Cerkwi, gdzie większość nagrobków przypomina małe dzieła sztuki (fot. Marcin Sochoń).

Niedaleko Cerkwi, utartym szlakiem zmierzamy w stronę niezwykłego i spokojnego miejsca. Stare cmentarze mają swój specyficzny, niezapomniany klimat. Emanują spokojem i przypominają o przemijaniu. Niektóre z nich, takie jak opisywany, są prawdziwymi perełkami kulturowymi. Często mieszają się tu jak w tyglu odmienności kulturowe i narodowe. Ta krótka wizyta, jakby zupełnie po drodze, uzmysłowiła nam jak mało jeszcze widzieliśmy i zrobiliśmy, by uratować to, co jeszcze uratować się da. Może kogoś z was także zachwycą te magiczne miejsca i dojdziecie do wniosku – muszę się tym zająć! Cóż, nam takie wspaniałości odbierają mowę i nawet nie próbujemy szerzej opisać tego miejsca, ponieważ to trzeba zobaczyć i poczuć…

REKLAMA

Cmentarz grekokatolicki w Starym Bruśnie

Dojechaliśmy tym razem do lasu, jakich na Roztoczu można znaleźć całe połacie. Nie oznacza to, że te specyficzne leśne bezkresy nie zachwycają, szczególnie w tym rejonie. Okazało się jednak, że wydeptaną dróżką w odwrotnym do naszego kierunku kroczy całkiem spora grupa ludzi. To potomkowie tych wszystkich, którzy zostali stąd wypędzeni i pozbawieni swojego miejsca na ziemi. Dość zaskakujący widok, jak na tak oddalonym od siedzib ludzkich miejscu. Bardzo poruszające, że ludzie szukają swoich najbliższych, stają nad grobami, czytają napisy i poszukują… Adam Sikorski pokazał nam miejsce po cerkwi, która została zniszczona przez Ludowe Wojsko Polskie w związku z „operacją Wisła”. Dopiero wtedy zrozumiałem tak naprawdę, jaką krzywdę wyrządzili „czerwoni decydenci” zwykłym ludziom. Moja wyobraźnia podsuwała mi widok czołgu T-34, chrzęszczącego gąsienicami i rozpędzającego ludność cywilną dawnej wioski, dzisiaj wchłoniętej przez piękny bór.

Adam Sikorski pokazuje miejsce po zniszczonej przez LWP cerkwi (fot. Marcin Sochoń).
Cmentarz przy zniszczonej cerkwi. Miejsce poszukiwań śladów po swoich bliskich (fot. Marcin Sochoń).
Cmentarz grekokatolicki w Starym Bruśnie, usytuowany w lesie, który porósł dawną wieś, będącą niegdyś znanym i cenionym ośrodkiem kamieniarskim. Najstarsze, prymitywne i toporne rzeźby, z wyrytymi napisami, pochodzą z początku XIX w., najnowsze z lat 40 XX w. W kamieniu z Brusna bez trudu można było rzeźbić, wycinać krzyże nagrobne i przydrożne. Do początku XIX w. krzyże bruśniańskie nie miały żadnych ozdób. W XIX w. stały się kanciaste, a pod koniec tego stulecia zaczęto na nich umieszczać figury Chrystusa. Bardzo dużo prac rzeźbiarzy z Brusna możemy zobaczyć na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. W samym Bruśnie na obu cmentarzach jest około 600 krzyży nagrobnych miejscowej produkcji. Dzieła kamieniarzy samouków charakteryzowały się archaizmem i prostotą. Przy cmentarzu w dolnej części znajduje się miejsce po cerkwi. Przy fundamentach cerkwi stoją dwa krzyże. Jeden upamiętnia budowę cerkwi w 1906r. i pierwsze misje w parafii w 1925r. Drugi – 950 rocznicę chrztu Rusi.
REKLAMA
POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Linia Mołotowa

Jeżeli wydaje się, że właśnie ten pas umocnień był naszym celem, to muszę na wstępie wyprowadzić czytelnika z błędu. Chociaż pojedyncze schrony, jak i całe ich grupy robią duże wrażenie, nam chodziło w szczególności o polską kopułę pancerną. Żołnierze sowieccy wykorzystali ją do budowy swoich umocnień, dziś jest atrakcją … dla „ekologów” odzyskujących surowce wtórne. To właśnie na „wezwanie” ludzi dobrej woli redaktor Sikorski zareagował. Wsiedliśmy więc w pojazdy i prąc naprzód dwiema ekipami „zwiadowców historii”, wiedzeni koniecznością dokonania rozpoznania i reakcji na lekceważenie „świętości”, popędziliśmy pokazać, że interesujemy się i nie pozwolimy na zapomnienie i zniszczenie. Kilka słów z tablicy opisującej linię Mołotowa, szczególnie dla miłośników i tropicieli schronów i linii umocnień z różnych epok:

Zachowane resztki rowu przeciwczołgowego, wykopanego przez miejscową ludność pod przymusem (fot. Dariusz Szymanowski).
Był to pas radzieckich umocnień ciągnących się wzdłuż granicy z III Rzeszą, wytyczonej po podziale Polski, dokonanym przez okupantów w 1939 r. na mocy paktu Ribbentrop – Mołotow. Pierwsze niewielkie schrony, budowano zaraz po wytyczeniu linii demarkacyjnej.

„Linia Mołotowa” miała pomóc zatrzymać atak nieprzyjaciela na czas potrzebny do przeprowadzenia mobilizacji, a następnie miała służyć jako wsparcie działań zaczepnych własnych wojsk.

Schrony budowane były z żelbetu. Większe bunkry posiadają dwie kondygnacje, gdzie w dolnej mieścił się magazyn żywności i amunicji, izba dla odpoczywających żołnierzy oraz toaleta. W górnej znajdowały się pomieszczenia bojowe i stanowisko dowódcy. W niektórych bunkrach można spotkać na najniższym poziomie studnię, z której czerpano wodę do picia i chłodzenia karabinów maszynowych. Wejścia broniły pancerne drzwi i gazoszczelna śluza. Posiadały własne zasilanie w energię, instalację oświetleniową, system wentylacji powietrza, ogrzewanie, a większe również kanalizację. Przewidziany był zapas paliwa na 60 godzin pracy maszyn schrony bez zmniejszenia mocy. Mniejsze obiekty były podłączone do sąsiednich schronów. Uzbrojenie stanowiły zależnie od typu schronu 1-2 działa i nawet do 6 ciężkich karabinów maszynowych. Bunkry wyposażono w działa przeciwpancerne i działa polowe 76,2 mm.

REKLAMA

„Linia Mołotowa” tworzyła pas obronny, na który składały się batalionowe węzły obronne o froncie szerokości 6-10 km i głębokości 5-10 km. Węzły te tworzyło 3-5 punktów oporu z 15-20 schronami.

Tomasz Smyk (kamera) i Andrzej Jarski (dźwięk) przy pracy (fot. Marcin Sochoń).
„Zwiadowcy historii” przy polskiej kopule pancernej (fot. Marcin Sochoń).

Siła Telewizji Polskiej jest ogromna, a wykorzystana w pozytywnym kierunku sprawia, że nie zostaje to tylko w naszych głowach i w sferze naszych pobożnych życzeń. Misja w 100 % dla niedowiarków i malkontentów. Dla nas nie tylko wielka przygoda i pasja, ale także element tego, co chcielibyśmy przekazać dalej. Pobudzić do działania was wszystkich, którzy zasiadając co tydzień przed telewizory i śledząc „Było… nie minęło” udowadniacie, że wielka grupa ludzi mówi „NIE” komercji i zapomnieniu. Tych, których spotykamy na wyprawach z pociechami, bo w nich właśnie uśpiona na razie siła zaprocentuje kiedyś tak, że sami nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Kłaniamy się więc Wam wszystkim znanym i nieznanym pasjonatom i prosimy - poświęćcie kilka minut swojego cennego czasu na działania. Nie dajmy zapomnieć i zacznijmy zmieniać Świat od siebie…

Składamy ukłon pamięci bohaterów – żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich poległych w obronie Ojczyzny w bitwie pod Osuchami (fot. Szymon Reszewicz).

Więcej informacji, zdjęć oraz filmów można znaleźć na stronach: wizna1939.eu i vod.tvp.pl, oraz profilach na portalu społecznościowym Facebook: Stowarzyszenie „Wizna 1939” i „Było... nie minęło”.

Cytaty zostały spisane z tablic informacyjnych przy obiektach.

Zobacz też:

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Marcin Sochoń
Zawodowo i z zamiłowania oficer Wojska Polskiego a także prezes Stowarzyszenia „Wizna 1939”. Ukończył Wyższą Szkołę Dziennikarską im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie oraz Podyplomowe Studium Przygotowania Pedagogicznego na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Obecnie w trakcie pisania pracy magisterskiej na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Interesuje się historią wojskowości, w szczególności historią II wojny światowej. Uwielbia rocka patriotycznego i przekaz jaki niesie za sobą, kształtując nowe pokolenie patriotów (np. zespoły Forteca, Sabaton, węgierska Karpatia).

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone