Agenci w otoczeniu gen. Władysława Sikorskiego?

opublikowano: 2020-08-11 16:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Obecność sowieckiej agentury w otoczeniu alianckich przywódców wciąż budzi ożywione dyskusje. Wiemy również, że wśród bliskich współpracowników gen. Władysława Sikorskiego znajdowały się osoby pracujące nie tylko dla komunistów, a także dla Brytyjczyków... Kim byli Józef Retinger i Stefan Litauer?
REKLAMA

9 kwietnia 1940 roku trwający osiem miesięcy okres tzw. dziwnej wojny został brutalnie przerwany przez Hitlera, kiedy jego wojska wkroczyły do Danii i zaatakowały Norwegię. Władysław Sikorski zdecydował się wówczas na wysłanie do Skandynawii nowoutworzonej Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, która wcześniej miała zasilić angielsko-francusko-polski korpus ekspedycyjny do walki z sowieckim najeźdźcą w Finlandii. Polscy żołnierze wzięli udział w bitwie o Narwik, z którego wypływały główne dostawy szwedzkiego żelaza dla Niemców. Po chwilowym zajęciu portu, wobec dużej przewagi niemieckich oddziałów alianckie wojska zostały jednak wycofane z Norwegii, wkrótce potem zajętej przez Hitlera. 10 maja Wehrmacht zaatakował Belgię, Holandię i Luksemburg. Po kilku tygodniach doszło do ewakuacji brytyjskich sił ekspedycyjnych i części francuskich wojsk spod Dunkierki. 14 czerwca Niemcy wkroczyli do niebronionego Paryża. Los Francji został przypieczętowany. W tym samym dniu siedziba polskiego rządu została przeniesiona do Libourne, niedaleko Bordeaux. Wobec bezsensu kontynuowania dalszej obrony nowy francuski premier Philippe Pétain wystąpił do Hitlera z propozycją zawieszenia broni. Pięć dni później propozycja została przyjęta.

Gen. Władysław Sikorski

Tymczasem Sikorski nie był w ogóle informowany o planach kapitulacji ani też o prawdziwych rozmiarach klęski wojsk francuskich. 7 czerwca na posiedzeniu Rady Narodowej optymistycznie mówił o przejściowych niepowodzeniach w walce z Niemcami i przekonywał rodaków, że sytuacja jest nie tylko opanowana, ale całkowicie już odwrócona. Wspominał o zupełnie nierealnym planie użycia polskich wojsk do uderzenia z linii Maginota. Parę dni później nakazał nie śpieszyć się z ewakuacją rodzimych oddziałów do Anglii, gdyż sytuacja jest dobra i nadal się poprawia. W konsekwencji ogromna ich część dostała się do niemieckiej niewoli. Dodatkowo powracająca statkami z Norwegii brygada podhalańska, zamiast zatrzymania jej w Anglii (podczas przystanku w szkockim porcie Greenock), 14 czerwca skierowana została do podbitej Francji. Miała wziąć udział w planowanej, nierealnej walce o tzw. redutę bretońską. Z pięciu tysięcy na Wyspy udało się potem uciec zaledwie kilkuset jej żołnierzom. Reszta trafiła do niewoli.

REKLAMA

18 czerwca nowy brytyjski premier Winston Churchill wysłał po Sikorskiego bombowiec, którym miał on bezpiecznie dostać się do Anglii. Na pokładzie znajdował się jego dawny znajomy, szara eminencja wśród londyńskiej Polonii, Józef Retinger. Po przylocie do Londynu generał zatrzymał się w hotelu Dorchester, gdzie wydał rozkazy rozpoczęcia rozmów z Anglikami na temat przeniesienia polskich władz i wojsk na wyspę. (…) wszyscy bez wyjątku generałowie, admirałowie i wyżsi oficerowie brytyjscy okazali nadzwyczajną życzliwość dla sprawy naszej ewakuacji z Francji do Anglii – zapisał w pamiętniku szef Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza, pułkownik Leon Mitkiewicz, który w Londynie zajmował się organizacją akcji. – Pracowali oni wspólnie z nami w tym dniu z rzetelnym zapałem i poświęceniem, jakby chodziło o ich własnych ludzi. Nic dziwnego, skoro polskie wojsko stanowiło poważną, realną siłę, która mogłaby zostać wykorzystana przez nich do obrony wyspy w przypadku spodziewanej inwazji Niemców.

Nazajutrz Sikorski po raz pierwszy spotkał się z Churchillem. Oświadczył mu, że jest zdeterminowany i zdecydowany na kontynuowanie walki z Niemcami w sojuszu z Wielką Brytanią. W odpowiedzi najwyraźniej wzruszony Anglik zapewnił go, że rząd jego prowadzić będzie wojnę aż do ostatecznego zwycięstwa, a Polska i Anglia są obecnie złączone na śmierć i życie. W obecności generała telefonicznie polecił ministerstwu wojny i admiralicji zorganizować szybką ewakuację polskich władz i wojska. Po spotkaniu z Churchillem generał powrócił na krótko do Francji. 21 czerwca na pokładzie krążownika „Arethusy” do Londynu dotarł także Raczkiewicz wraz z częścią rządu. Na dworcu w Paddington przywitał go sam król Jerzy VI.

REKLAMA

Zanim doszło do spotkania obu premierów, w czasie kiedy naczelny wódz przebywał w hotelu, zjawił się tam szef Polskiej Agencji Telegraficznej (w skrócie PAT) Stefan Litauer. Przyniósł ze sobą zamówiony przez Sikorskiego memoriał dotyczący stosunków polskiego rządu na uchodźstwie z ZSRS. Przekonywał naczelnego wodza, aby wręczył go Churchillowi podczas ich planowanej rozmowy. Generał, który nie znał angielskiego, polecił polskiemu ambasadorowi przetłumaczyć dokument. Raczyński wręcz oniemiał po zapoznaniu się z jego treścią. Zawierał on bowiem rzeczy kuriozalne. Oprócz planu tworzenia 300-tysięcznej polskiej armii na terenie ZSRS zakładał rezygnację rządu z wschodnich terenów II Rzeczpospolitej zajętych 17 września przez Armię Czerwoną. Dodatkowo wyrażał zgodę rządu na przemarsz sowieckiego wojska przez dawne terytorium Polski, gdyby doszło do rosyjsko-niemieckiej wojny. Była to rzecz, której polskie władze konsekwentnie odmawiały przez całe lata trzydzieste i którą w lecie 1939 roku Stalin stawiał jako warunek uczestnictwa w antyhitlerowskim sojuszu. Dokument Litauera postulował także wysłanie przedstawiciela polskiego rządu do Moskwy. Oświadczyłem generałowi, że dokument jest nie do użycia i nie do przyjęcia – wspominał ambasador. Sikorski polecił mu wprowadzić w tekście zmiany. Zniknęły z niego wszelkie odniesienia do przemarszu wojsk sowieckich i podkreślono w nim nienaruszalność polskich granic. Pozostały natomiast propozycje wznowienia stosunków polsko-sowieckich. Dopiero taki, poprawiony raport został wręczony lordowi Halifaxowi.

Stefan Litauer

Tylko czujność Raczyńskiego uchroniła polski rząd przed katastrofalnym błędem, jakim byłaby już na samym początku wojny zgoda na utratę wschodnich regionów Polski i obecność bolszewików na jej całym, historycznym terytorium. Nie uchroniło to jednak Sikorskiego przed atakami ze strony rodaków sprzeciwiających się wszelkiemu porozumieniu z ZSRS, w tym szefa polskiej dyplomacji Zaleskiego. Dzięki jego interwencji u Halifaxa dokument został wycofany z brytyjskiego Foreign Office. Szef ministerstwa, oddając go w ręce Raczyńskiego, miał powiedzieć: A to się dobrze składa, że ja nie zdążyłem tego jeszcze przeczytać. Anglicy jednak memoriał przeczytali i nie byli z niego zadowoleni. Choć popierali ideę polsko-sowieckiego współdziałania przeciwko Hitlerowi, uważali go za przedwczesny i mogący doprowadzić do kryzysu w polskim obozie władzy._ Gdyby tylko zasięgnął on_ [Sikorski] rady swojego MSZ, zanim wystąpi z czymś takim (…). Ale biedak jest zupełnym dyletantem w sferze polityki zagranicznej, jak i każdej innej polityki, i w związku z tym nie ufam jego intuicji politycznej. Kiedyś zdarzy się tak, że Zaleski nie zdąży przyjść mu z pomocą w obliczu skutków jego dyletanctwa i nasz generał zostanie okrzyczany przez swoich rodaków zdrajcą sprawy narodowej – pisał brytyjski dyplomata Frank Savery, ukazując wyraźnie, jaki był faktyczny stosunek wyspiarzy do Sikorskiego w owym czasie.

REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Radosława Golca „Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie”:

Radosław Golec
„Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Fronda
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
432
Premiera:
2020-07-31
Format:
14.5x20.5 cm
ISBN:
978-83-8079-541-9

Jeśli wierzyć Litauerowi, nie było to pierwsze memorandum tego typu, które próbował przeforsować. Podczas poprzedniej wizyty Sikorskiego w Londynie w listopadzie 1939 roku miał on wspólnie z premierem opracować podobny dokument i wręczyć go Halifaxowi. Co dokładnie się w nim znajdowało, nie wiadomo. Według Litauera zawierał on tezy pewnej współpracy z Rosją Sowiecką w dziedzinie tworzenia w Rosji z będących tam w niewoli jeńców z wojska polskiego nowej 250-tysięcznej Armii Polskiej i poruszone w nim były pewne aktualne wówczas sprawy dotyczące wzajemnej poprawy stosunków polsko-sowieckich.

Czy naczelny wódz gotowy był oddać wrogowi wschodnie tereny Polski i zgodzić się na przemarsz Armii Czerwonej po dokonaniu przez Stalina i Hitlera rozbioru Rzeczpospolitej i wobec faktu nieuznawania polskiego rządu na uchodźstwie przez ZSRS? Pokusa ustępstw w tym zakresie w zamian za perspektywę utworzenia ogromnej, rodzimej armii w ZSRS była zapewne olbrzymia. Sikorski już w tym czasie, już 17-go listopada 1939 r. przewidywał możliwość współdziałania Polski z Rosją, a co więcej – pragnął tego współdziałania_ – pisał szef PAT-u.

REKLAMA
Józef Retinger w 1944 roku

Stefan Litauer był najprawdopodobniej sowieckim agentem, a memoriały powstały z inicjatywy Stalina. W latach dwudziestych pracował w polskich misjach dyplomatycznych: najpierw w Charkowie, a potem w Moskwie. Tam miał okazję z bliska obserwować umacnianie się władzy radzieckiej. Następnie przeniesiony został do Warszawy, gdzie objął stanowisko zastępcy szefa Wydziału Wschodniego oraz radcy prasowego. Pracowałem z nim w tym samym wydziale prasowym. Po objęciu przeze mnie Biura Personalnego postawiłem min. Beckowi wniosek o zwolnienie go za złośliwe, niezgodne z prawdą informowanie dziennikarzy cudzoziemskich o naszej polityce zagranicznej – wspominał dyplomata Wiktor Drymmer. Następnie Litauer wysłany został jako korespondent Państwowej Agencji Telegraficznej do Londynu. Tam nawiązał szerokie znajomości i stał się osobą nad wyraz dobrze poinformowaną w środowisku dziennikarzy i brytyjskich dyplomatów. Jest persona grata w Foreign Office, gdzie zachwalają go różne osobistości tego resortu, ma wpływy w prasie londyńskiej i przyjmuje redaktorów wielkich dzienników (…) – zapisał w swoim dzienniku pisarz i publicysta Zbigniew Grabowski. Przypuszczalny agent zaprzyjaźnił się z urodzonym w Rosji szefem londyńskiego oddziału sowieckiej agencji prasowej TASS, od 1920 roku czołowym działaczem brytyjskiej partii komunistycznej Andrew Rothsteinem. Rothstein był w rzeczywistości sowieckim szpiegiem. Według Litauera to on był autorem pomysłu memoriału, który Sikorski miał wręczyć Churchillowi. Jak pisał historyk Pobóg-Malinowski: Wobec znanych zasad sowieckiej techniki rządzenia nie sposób przypuszczać, by „pomysł” taki mógł się zrodzić w Londynie, bez wyraźnej na to instrukcji z Moskwy.

REKLAMA

Po przeniesieniu rządu do Anglii Litauer zajmował się organizacją propagandy prasowej, obsługując polskie i zagraniczne gazety. Jako osoba dobrze poinformowana miał poważanie wśród brytyjskich dziennikarzy i urzędników państwowych. Wraz z Józefem Retingerem stał się jednym z najbliższych doradców Sikorskiego, którego o dziwo nie zraziła do niego sprawa kontrowersyjnego memoriału. Retinger i Litauer mieli na obraz polityki polskiej podczas wojny wpływ o wiele większy niż nasi ministrowie, szefowie stronnictw, nie mówiąc już o publicystach. Mieli wpływ zakulisowy, ale decydujący – pisał Stanisław „Cat” Mackiewicz. Jednocześnie wydawca wileńskiego „Głosu” twierdził, że o ile ten drugi był na usługach Sowietów, o tyle pierwszy, nazywany przez Sikorskiego kuzynem diabła, służył jako agent brytyjski.

Litauer i Retinger nie byli jedynymi Polakami z otoczenia naczelnego wodza, których podejrzewano o współpracę z sowiecką agenturą. Biorąc pod uwagę poziom infiltracji brytyjskich elit (słynna Piątka z Cambridge), a nawet obecność szpiegów Stalina w najbliższym otoczeniu Roosevelta, wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby problem ten nie dotyczył emigracyjnego gabinetu Sikorskiego. Z grona agentów szef PAT na pewno nie był osobą piastującą najwyższe stanowiska. Według rosyjskich autorów wydanej w latach dziewięćdziesiątych historii wywiadu zagranicznego NKWD/KGB, którzy dotarli do tajnych archiwów, sowieckimi agentami było dwóch ministrów polskiego rządu na uchodźstwie o pseudonimach „Sadownik” (jeden z najbardziej poinformowanych jego członków) i „Gienrich”. Ten ostatni podczas składania podpisu na zobowiązaniu do współpracy miał powiedzieć, że tylko Związek Sowiecki i jego polityka mogą przynieść wolność narodowi polskiemu. Niestety autorzy książki nie zdradzają, którzy z członków ekipy rządzącej kryli się za pseudonimami, wobec tego skazani jesteśmy tylko na spekulacje. Prawda o nich zakopana jest głęboko w moskiewskich archiwach, do wglądu których dopuszczani są nieliczni.

Ten tekst jest fragmentem książki Radosława Golca „Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie”:

Radosław Golec
„Generał i Diuk. Tajemnice rządu Sikorskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Fronda
Okładka:
miękka ze skrzydełkami
Liczba stron:
432
Premiera:
2020-07-31
Format:
14.5x20.5 cm
ISBN:
978-83-8079-541-9
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Radosław Golec
Autor książek: „Taniec z Hitlerem. Kontakty polsko – niemieckie 1930 – 1939” i „IRA Hitlera. Pakt Trzecia Rzesza – Irlandzka Armia Republikańska”. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie oraz Institute of Technology Tallagh w Dublinie. Pasjonuje się historią dwudziestego wieku, a zwłaszcza drugiej wojny światowej oraz okresem ją poprzedzającym. Szczególnie interesują go dzieje Trzeciej Rzeszy i ruchów faszystowskich w Europie. Wyznawca hasła: „tylko prawda jest ciekawa”. Prywatnie mąż i ojciec trójki dzieci, także miłośnik ostrzejszych odmian rocka.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone