„Historia Polski od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego”. Opis i dzieje rękopisu

opublikowano: 2009-04-23 00:55
wolna licencja
poleć artykuł:
To niepośledniej miary źródło historyczne, obejmujące w dziewięciu księgach lata 1648-1660, jest bardzo cennym materiałem do badań historycznych nad wojnami kozackimi i wojną szwedzką w Rzeczypospolitej. Zawiera mnóstwo ciekawych, nierzadko krytycznie ustalonych faktów, spostrzeżeń, zbliżeń, szczegółów polskiej dziejowej rzeczywistości współczesnej autorowi, który wnosi także wiele nieznanych i niepublikowanych w żadnym innym źródle wiadomości i uwag. Tym cenniejszych, iż pochodzących w znacznej mierze z autopsji, jak również z cytowanych obficie _in extenso_ aktów i dokumentów, skryptów, manifestów i mów polskich, a nawet listów i wyjątków z broszur polemicznych.
REKLAMA
Artykuł stanowi podstawę referatu, który autor wygłosił na XVII Ogólnopolskim Zjeździe Historyków Studentów

Skrupulatnie wypisane co do słowa, dokładnie i wiernie, stanowią niemałą wartość Historii Polski od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego Rudawskiego, jaką uważał on sam za kontynuację kroniki Pawła Piaseckiego.

Dzieło powstawało w latach ok. 1655-1660, co prawda nie wiemy dokładnie kiedy Rudawski rozpoczął nad nim pracę, jednak znamy dokładną datę jego ukończenia – jak podaje sam autor, 20 września 1660 r. Miejscem, w którym je spisał były Morawy, a ściślej wiejski dworek w Ołomuńcu, gdzie sprawował funkcję kanonika bądź też miejscowość Velké Meziřči, gdzie posiadał dziekanię międzyrzecką. Pracę nad kroniką dzielił z obowiązkami duchownego, należy też pamiętać, że w tym czasie (tj. pomiędzy 1658 a 1660 r. włącznie) wydał pięć innych utworów, w tym jeden wielce okazały. Manuskrypt autor sporządził w dwóch kopiach, spisanych prawdopodobnie jego ręką. Pierwszy z egzemplarzy Historii Rudawski poświęcił cesarzowi Leopoldowi I. Rękopis ten spoczął w Cesarskiej Wiedeńskiej Bibliotece. Druga kopia, pisana pięknym, drobnym, staroświeckim charakterem pisma, dostała się zapewne w spadku po dziejopisie jego krewnym. Z uwagi na trudność dotarcia do tego pierwszego, będziemy rozpatrywać jedynie ten, który po jego śmierci znalazł się w Polsce. Można jednak przypuszczać, że oba rękopisy niewiele się od siebie różnią, ponieważ mamy tu do czynienia niemal w całości z zamkniętym, ustalonym raz na zawsze ciągiem zdań, układającymi się w historię. Żadna z dwóch kopii spisanych przez Rudawskiego nie była powielana i przepisywana po jego śmierci, a więc w tekście rękopisu nie mogły zajść odmiany czy przeinaczenia.

REKLAMA

Rękopis

Rękopis Rudawskiego to dwutomowy kodeks papierowy formatu folio o wymiarach 29,5 x 19,5 cm, w miękkiej oprawie. Składa się z białych kart papierowych, paginowanych przez autora z widocznymi śladami pionowego liniowania marginesów, szerokich na ok. 2 ½ centymetra. Nie dostrzeżono na żadnej ze stron znaku wodnego (tzw. filigranu), czyli herbu pozwalającego identyfikować papiernie, jedynie słabo widoczne pod światło ślady charakterystyczne dla papieru czerpanego. Oba tomy łącznie liczą 503 kompletne strony, w stanie ogólnym dobrym, istnieją jedynie nieznaczne ślady zbrązowienia papieru oraz drobne jego zagięcia, szczególnie na brzegach marginesów. Rękopis nie ma widocznych defektów, karty są czyste i suche. Tomy dzielą się na dziewięć ksiąg, każda z nich poprzedzona jest skrótowym opisem jej treści, ułożonym w porządku występowania wiadomości w tekście. Manuskrypt zapisano po łacinie jednym charakterem pisma, należącym, jak sądzimy, do Wawrzyńca Rudawskiego. Pisał on longis lineis i nie tworzył nigdzie kolumn, nie posługiwał się również liniowaniem poziomym. Tym bardziej budzi uznanie jego równe, kaligraficzne pismo, gdzie wyjątkowo można dostrzec jakąś niezgrabność czy przekreślenie bądź poprawienie błędu.

REKLAMA

Strony początkowe każdej księgi zawierają analogicznie: tytuł w postaci Historiarum Poloniae ab excesu divi Vladislai IV Poloniae Sveciaeq. Regis, kolejny numer księgi, od „Liber I” począwszy oraz nagłówek streszczenia „Synopsis”. Wszystkie powyższe wyrazy zostały wyróżnione – charakteryzują się dużą, stylizowaną na druk, pogrubioną czcionką. Jest ona niejednolita jeśli chodzi o wielkość, co uwypukla szczególniej pierwsze dwa słowa tytułu, imię naszego króla oraz numer księgi. Pozostałe wyrazy są nieco mniejsze, dzięki czemu nadają całości strony początkowej bardziej estetyczny wygląd. Pierwsze zdanie zamieszczone w abstrakcie każdej księgi nie jest wyróżnione incipitem ani uwydatnione atramentem, a tylko dwukrotnie powiększonym nieozdobnym inicjałem. Reszta zdań wygląda tożsamo z tekstem głównym.

Karta tytułowa (z mikrofilmu)

Wysokość wiersza w Historii, pomijając powyższe wyjątki, wynosi 1 cm, zaś szerokość 12 cm. Średnia wysokość liter wielkich sięga 0,6 cm, małych 0,3 cm. Autor starał się unikać przenoszenia wyrazów na kolejny wers, dlatego zdarzało mu się czasem nieznacznie wychodzić za wyznaczoną linię marginesu. W przypadku przeniesienia wyrazu stosował manierę, jedną na końcu wersu za przenoszonym wyrazem, a drugą na samym początku następnej linii, przed wpisaniem końcówki danego słowa. Nie posługiwał się reklamantami czyli przenośnikami, innymi słowy nie umieszczał początkowego wyrazu następnej składki (karty) pod ostatnim wyrazem składki poprzedniej. Brak jest winiet czy bordiur, niemniej autor pomyślał o ułatwiających lekturę czy zapamiętanie opisywanych faktów marginaliach. Umieścił tam rzeczowe odnośniki do tekstu, niekiedy nawet dwuzdaniowe, niezbędne w szybkim rozeznaniu się w prezentowanej tematyce danego akapitu. Unikał stosowania abrewiacji, jeśli jednak wyraz był w języku łacińskim powszechnie skracany, ulegał i on tej manierze, stosując przy tym najczęściej suspensję. Trudno dopatrzyć się poza tym innego rodzaju zabiegów brachygraficznych, brak właściwie zupełnie kontrakcji, natomiast sygli używał przeważnie w tytulaturach i datacji.

Na wewnętrznej stronie tytułowej znajduje się kreślony dużymi pogrubionymi literami tytuł dzieła „Historiarum Poloniae ab excessu Vladislai IV Tomi Primi Libri IX”. Pod spodem, na dole karty mamy imię autora „Laurentio Ioanne Rudawski Cathedralis Ecclesiae Olomucensis Canonico, Sacra Caesareae Maiestatis, ac Serenissimi Leopoldi Guilielmi Archiducis Austriae Consiliario”. Znajdują się tu również, jakże ważne dopiski, wykonane ręką późniejszego właściciela tego rękopisu, mianowicie Janusza Wiśniowieckiego wojewody krakowskiego. Na samej górze widnieje skrót „g.l” a za nim lata „1648-1660 r.” zakreślające ramy czasowe Historii. Poniżej, nad samym tytułem znajduje się adnotacja: „opus autographum Rudawsky ipsum manuscriptum”, co oznacza „dzieło własne Rudawskiego, przez niego samego napisane”. Przy tytulaturze Wiśniowiecki dopisał: „Poloni Can. Warm. et.”, czyli „Polaka, kanonika warmińskiego”. Zastanawia fakt nie zamieszczenia przez samego autora w swej tytulaturze funkcji pełnionej na Warmii. W końcu jeszcze przez pięć następnych lat nie rezygnował z dawnej kanonii. Na prawej stronie marginesu mamy również znak (ekslibris) przypominający królewskie berło, z monogramem „N.P.”

REKLAMA

Na pierwszej numerowanej stronie dzieła znajduje się uroczysta dedykacja dla Leopolda I (jego imię wraz z oficjalną tytulaturą mieści się na górze), zatytułowana „Augustissime Imperator”. Jak podkreśla Włodzimierz Spasowicz, który w 1855 r. przetłumaczył to dzieło, w dedykacji odbija się wybornie sposób myślenia Rudawskiego, jako stronnika austriackiej partii. Dedykacja ta mieści się na podwójnej karcie i została w całości przetłumaczona w Przedmowie do wydania Historii z 1855 r.

Dedykacja dla Leopolda I
Dedykacja dla Leopolda I, na dole widać podpis pisarza

Po niej znajduje się swego rodzaju retoryczny wstęp autora, zatytułowany: „Benevolo lectori author salutem”, tj. „Życzliwie czytelnika autor pozdrawia”. Jest dość oryginalny, zawarte są w nim morały, a wręcz odautorskie posłannictwo. Ów wstęp zajmuje dwie strony i zakończony jest podaniem przez Rudawskiego dziennej daty: „Die 20 Sept. M.DC.LX.” (20 września 1660 r.).

Benevolo Lectori
Benevolo Lectori

Księgę pierwszą poprzedza dość obszerny regestr, w którym autor starał się dokonać syntezy tego, o czym w niej napisał. Poniżej tego omówienia, które rozciąga się aż na trzy strony widnieją dwie adnotacje, pisane odmiennym charakterem. Pierwsza jest autorstwa krewnego pisarza, Ludwika Rudawskiego, i brzmi następująco: „Iste liber devenit ad manus fratris Ludovici Rudawski pro tunc Ordinarii Con…tus Custodialis Cracoviensis Praedicatoris Generalis cum Licea… Suorum Superiorum. A.d. 1720 die 11 Augusti”. Co znaczy: „Ta księga dostała się do rąk brata Ludwika Rudawskiego, wówczas generalnego kaznodziei zgromadzenia kustodii krakowskiej, za zgodą jego przełożonych, w roku 1720 dnia 11 sierpnia”. Druga adnotacja to właściwie dokończenie początku zdania ze strony tytułowej, autorstwa Janusza Wiśniowieckiego. Wyraźnie dostrzegamy różnice pomiędzy dostojnym i zamaszystym pismem poprzednika, a drobnym i niewyraźnym następnego posiadacza Historii. Cytuję dalszy ciąg dopisku Wiśniowieckiego: „…ab illo donatus celsimo principia Jozepho Lubartowicz Czartoryski vexillifero supremo M. D. L. ab illo vero miho Januszio Wisniowiecki palatino Cracoviensis Anno 1720 die 24 augusti Calvaria, dun ubi fui causa visitandi loca … nomini”. Tłumacząc zaś na polski: „Przez niego została podarowana księciu Józefowi Lubartowiczowi Czartoryskiemu najwyższemu chorążemu Wielkiego Księstwa Litewskiego, a przez tegoż darowana mnie Januszowi Wiśniowieckiemu wojewodzie krakowskiemu w roku 1720 dnia 24 sierpnia [w] Kalwarii, gdy tam byłem w celu wizytowania poświęcona … imieniu”.

REKLAMA
Synopsis

Na końcu drugiego tomu tego dzieła znajduje się „Index rerum memorabilium”, czyli Indeks nazwisk i rzeczy, spisany alfabetycznie, podzielony na dwie kolumny z odnośnikami przy każdym słowie do konkretnych stron w tekście. Książka ta nie posiada żadnych rysunków, drzeworytów, czy herbów. Nie ma także w tekście luk, zatem była ona napisana od początku do końca. Istnieją za to liczne adnotacje i poprawki w tekście napisane charakterystycznym pismem Wawrzyńca Mitzlera de Kolof, późniejszego edytora i wydawcy Historii.

Dzieje – do śmierci autora

Przejdźmy wreszcie do rozważań o dziejach tego rękopisu. Erazm z Rotterdamu napisał kiedyś, że dawność dodaje wartości nie tylko winom i pachnidłom, lecz również książkom („sicut in unquentis et vinis ita in libris pretium addit antiquitas”). Inna, bardziej pospolita sentencja głosi: „Habend sua fata libelli”. Każde indywiduum książkowe jest zwierciadłem przeszłości, nosi na sobie ślady swej własnej historii. Rękopis kroniki Rudawskiego także ma bibliologiczny rodowód, a jego kilkusetletnie losy splatają się z mnóstwem osób, miejsc i wydarzeń.

Synopsis

Domyślamy się, że omawiany drugi egzemplarz książki autor zachował dla siebie. Była to dla niego bezcenna pozycja, dlatego wątpliwe jest, by ją komukolwiek pożyczał, jednak trudno przypuszczać by jego najbliżsi nie wiedzieli o niej. Być może starał się ją prędzej czy później wydać, niestety z niewiadomych przyczyn nigdy do tego nie doszło. Nie licząc zatem wąskiego grona zainteresowanych jego twórczością na wiedeńskim dworze, gdzie – co trzeba podkreślić – był osobą rozpoznawalną, jego dzieło pozostało nieznane. Przeleżało w jego prywatnej bibliotece co najmniej do czasu jego śmierci, czyli ok. czternaście lat.

Pamiątka po krewnym, prezent, spadek...

Wówczas to, jak domyśla się Spasowicz, rękopis dostał się w spadku jego krewnym, tym samym znalazł się w Polsce. Nie można jednak stwierdzić tego z całą pewnością. Rudawski nie pozostawił na rękopisie, poza podpisem, żadnych informacji o tym, komu powierza pieczę nad manuskryptem. Mógł to uczynić w samym testamencie, który jeśli kiedykolwiek istniał, to nie zachował się do naszych czasów. Brak jakiegokolwiek zapisek własnościowych czy znaku w postaci ekslibrisu, tak samego autora, jak i jego bliskich lub spadkobierców, uniemożliwia dokładne zidentyfikowanie w czyich rękach spoczął rękopis po 1674 r. Istnieją dwie bardziej prawdopodobne możliwości: albo dostał się on bliskiej rodzinie autora, bądź też Rudawski zapisał go jakiejś instytucji klasztornej, z którą był zaprzyjaźniony. W pierwszym wypadku krewni musieli być z nim spokrewnieni po mieczu, niekoniecznie jednak w linii prostej. Nie posiadamy najmniejszych choćby przesłanek aby przypuszczać, iż autor posiadał własne potomstwo lub synowców i to im przekazał swoje dzieło, jak to miało miejsce w przypadku Pawła Piaseckiego. Wiadomo jedynie, że skrzętnie przechowywano Historię przez długi czas, nie wprowadzając do niej jednak zmian czy dopisek.

REKLAMA

Dzięki dokumentacji przynależności ujawnionej w podpisach i notatkach, kreślonych na marginesach i czystych stronach rękopisu przez kolejnych jego właścicieli – nota bene wspomnianych przy jego opisie zewnętrznym – możemy wreszcie określić konkretne dane, związanego z jego późniejszymi losami. Pewnikiem jest, że niejaki Ludwik Rudawski był ostatnim przedstawicielem rodziny pisarza posiadającym autograf jego Historii. Był on, jak wynika z pozostawionej przezeń inskrypcji datowanej na 11 sierpnia 1720 r., generalnym kaznodzieją zgromadzenia kustodii krakowskiej. Domyślamy się, że należał więc do Zakonu Kaznodziejskiego, którego potoczna nazwa to Zakon Dominikanów. Zagadką pozostanie kto przekazał mu rękopis i dlaczego Ludwik Rudawski tak szybko się go pozbył.

Synopsis

Z pewnych nieznanych nam przyczyn, postanowił on w charakterze daru przekazać go Józefowi Lubartowiczowi Czartoryskiemu, chorążemu litewskiemu. Miało to miejsce niedługo po 11 sierpnia 1720 r., niestety nie wiemy z jakiej okazji ani gdzie do tego doszło. Pamiątką po tym fakcie pozostał jedynie czterowierszowy kolofon autorstwa krewnego Rudawskiego, umieszczony w Historii poniżej streszczenia „Księgi I”, zapoczątkowujący fragmentaryczną, lecz jakże istotną metrykę tego rękopisu.

REKLAMA

Niedługo nowy właściciel, mianowicie Czartoryski, cieszył się tą darowizną, zaledwie bowiem kilka do kilkunastu dni, po czym przekazał ją Januszowi Wiśniowieckiemu wojewodzie krakowskiemu. Ten zaś nie omieszkał zanotować, pod zapiskiem poprzednika, nie tylko daty otrzymania rękopisu (24 sierpnia 1720 r.) ale wymienił także miejsce, gdzie doszło do przyjacielskiej transakcji między magnatami (Kalwaria). U nowego właściciela Historia pozostała już o wiele dłużej, bowiem dwadzieścia jeden lat. Przez ten okres omawiany rękopis był przechowywany w rodowej bibliotece Wiśniowieckich. Główna jej siedziba znajdowała się w zamku w Wiśniowcu, mieście leżącym na pograniczu Wołynia i Podola, nad rzeką Horyń. Było to miejsce bardzo prestiżowe i reprezentatywne dla całej familii, przebywał w nim także Janusz Wiśniowiecki, stąd można domniemywać, iż tam przechowywano ów rękopis.

Prawdą jest, że to J. A. Załuski, podczas podróży na Wołyń w 1741 r. – w związku z uroczystościami po śmierci wojewody wileńskiego – w bibliotece zmarłego odnalazł rękopiśmienne dzieło W. Rudawskiego. Zostało ono niebawem przeniesione do wyższej sali pałacu Marywilskiego w Warszawie, w którym A. S. Załuski planował urządzenie biblioteki publicznej oraz towarzystwa naukowego. Ten nieistniejący już XVII-wieczny kompleks, w rejonie dzisiejszych ulic Senatorskiej i Wierzbowej, został jednak odsprzedany 6 lipca 1742 r. na siedzibę zgromadzenia panien kanoniczek ordynatowej Antoninie Zamoyskiej. Były właściciel starał się nabyć na siedzibę dla biblioteki pobliskie pałace, Pociejowski przy ul. Senatorskiej i Radziwiłłowski przy ul. Miodowej, jednakże nie doszło do transakcji. Postanowił więc zbiory przenieść, na specjalnie zrobionej do tego celu „machinie”, do zakupionego od Teodora Potockiego w 1736 roku pałacu Daniłowiczowskiego, zwanego obecnie Domem pod Królami, co nastąpiło w miesiącach wiosennych i letnich 1745 r.

REKLAMA

Pałac Daniłowiczowski, w którym wciąż trwały prace przystosowawcze, stał się w każdym razie na kolejne pół wieku miejscem spoczynku rękopisu. Od momentu otwarcia biblioteki Załuskich w Warszawie Historia Rudawskiego była wcielona do ok. 10 tysięcy innych manuskryptów, pozostających wraz z ok. 180 tysiącami druków, tysiącami map atlasów i sztychów pod opieką fachowych bibliotekarzy. Księgozbiór zajmował 29 sal znajdujących się w pałacu, z czego na pierwszym piętrze znajdowały się zbiory rękopisów.

W rękach Mitzlera

Kluczowe dla dalszego rozważania nad dziejami tego rękopisu jest przyjrzenie się bliżej pierwszemu czasopismu uczonemu w stolicy pt. „Warschauer Bibliothek”. Przedmowa wspomnianego wyżej Mitzlera z dedykacją dla J. A. Załuskiego datowana jest wprawdzie na 22 stycznia 1753 r., zeszyt wyszedł jednak drukiem dopiero na jesieni, przed 14 listopada tego roku, o czym świadczy ogłoszenie „Kuriera Polskiego”. Otóż istotne jest, że w pierwszym numerze „Warschauer Bibliothek” na stronach 65-75 widnieje recenzja pracy W. J. Rudawskiego, co dowodzi, że już w pierwszej połowie 1753 r. Załuski wypożyczył Mitzlerowi Historię, którą ten szykował się wydać. Wielce prawdopodobne, że wydawca pracował nad edycją rękopisu w swym prywatnym mieszkaniu, w latach 1753-1754 przy ulicy Piwnej 47 w kamienicy Antoniego Małcińskiego, później zaś (co jednak wydaje się wątpliwe) kronika mogła znaleźć się na krótki czas w kamienicy adwokata Niegardowskiego na Piwnej 23.

Edycja przygotowana przez Mitzlera jest dostępna w wersji zdygitalizowanej

Manuskrypt pojechał wraz z nim również pod koniec 1754 r. do Lipska, o czym świadczy choćby pojawiająca się gdzieniegdzie adnotacja „vid D. Joecher”. To niewątpliwie świadectwo, że w Lipsku czytał ten rękopis znany profesor historii – David Jöcher. Zachowały się także, pisane ołówkiem po niemiecku, notatki drukarza lipskiego, który zaznaczał m.in. strony druku, a także przez znaki korektorskie i uwagi na marginesie porządkował tekst.

REKLAMA

Kronika od jesieni 1755 r. znajdowała się ponownie w Książnicy Załuskich, czego pośrednio dowodzi anons w numerze 118 „Kuriera Polskiego” z dnia 22 października 1755 r., w którym podano, że „Rudawskiego Annales… stanęły w Warszawie…” do odbioru przez prenumeratorów lub zakupu u Mitzlera. Przechowywano go w analogicznym miejscu jak poprzednio, tj. w dostępnej jedynie dla bibliotekarzy sali z rękopisami, pośród roczników i kronik polskich od XIV w. Pałac Daniłowiczowski w ciągu następnych 40 lat, czyli do trzeciego zaboru Polski, zmieniał kilkakrotnie właścicieli, dokonywały się przeobrażenia, co nie zawsze było z korzyścią dla zbiorów.

Pod zaborami i w międzywojniu

Koniec końców Bibliotekę Rzeczypospolitej Załuskich zlikwidowano w 1795 r., a wolumeny z niej pochodzące częściowo zatracono i rozproszono w Petersburgu. Nasz rękopis dotarł bezpiecznie na miejsce i został dołączony wraz z większością książek do zbioru nowoutworzonej Cesarskiej Biblioteki Publicznej. Nadano mu nową sygnaturę i stosownie oznaczono, jednak nie pozostawiając na niej trwałych śladów – przez co nie możemy nic powiedzieć o miejscu jego przechowywania w petersburskiej bibliotece. Jedyny właściwie niezbity dowód na to, że omawiane dzieło było tam przechowywane, podaje nam Włodzimierz Spasowicz, który przetłumaczył i wydał je po polsku. W przedmowie do swojego wydania (datowanej na 18 sierpnia 1953 r.) stwierdził, że omawiany rękopis „można oglądać w Cesarskiej Publicznej Bibliotece”. W Petersburgu Historia Rudawskiego przebywała najdłużej ze wszystkich dotychczasowych miejsc, bo aż od ok. 128 do prawie 140 lat.

Na podstawie traktatu ryskiego, podpisanego 18 marca 1921 r. w Rydze, punktu I art. XI ZSRR zgodził się wydać Polsce zbiory i zabytki wywiezione od r. 1772. Po słynnej 7-tygodniowej debacie na IX posiedzeniu plenarnym Mieszanej Komisji Specjalnej (3 IX – 31 X 1922) ustalono warunki zwrotu polskich zabytków z Biblioteki Cesarsko-Publicznej, a od następnego roku zaczęły już one wracać do kraju. Należy pamiętać, że do 1930 r. księgozbiór, który powrócił z Petersburga, rozmieszczony był w kilku punktach Warszawy, w nie zawsze odpowiednich pomieszczeniach (np. w piwnicach), stąd nie mogło jeszcze być mowy o prawidłowym i racjonalnym zarządzaniu rewindykatami. Lepsze czasy nadeszły z chwilą powołania do życia Biblioteki Narodowej dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 lutego 1928 r. (oficjalne otwarcie nastąpiło 28 listopada 1930 r.). Jak nadmienia w swojej pracy Alodia Kawecka, dla XVII wieku ważna z zakresu historiografii była m.in. kronika Rudawskiego, która pomiędzy r. 1930 a 1934 /na mocy decyzji MWRiOP/ znalazła się wraz z resztą załuscian w rodzimej książnicy. W 1934 r. historyczne manuskrypty przeniesiono z budynek bibliotecznego Wyższej Szkoły Handlowej przy ul. Rakowieckiej 6 do pałacu Potockich przy Krakowskim Przedmieściu 32, gdzie tworzyły zbiory Działu Rękopisów Starszych Biblioteki Narodowej.

REKLAMA

II wojna światowa

W trakcie II wojny światowej manuskrypt pozostał w Warszawie. Jak wiemy z obszernej relacji Jerzego Zatheya, historyka, bibliotekarza jak i eksperta od rękopisów, 1 września 1939 r. pomieszczenia, w których znajdował się dział rękopisów na I piętrze budynku przy Krakowskim Przedmieściu, były opróżnione w połowie, po zapakowaniu wyboru najcenniejszych zbiorów. Nie ulega wątpliwości, że Historia Rudawskiego do nich należała, niemniej wszystkie rękopisy wiązane w paczki, a w końcu już nawet luźno, znalazły się w piwnicach pałacu Potockich. Zabezpieczenia to – jak pisze autor – okazało się celowe, gdyż w lokal mieszczący rękopisy trafiły dwa granaty, które niewątpliwie, gdyby manuskrypty pozostały na dawnym miejscu, wywołałyby szkody, a może nawet pożar. Podczas okupacji, w 1940 r. Niemcy stworzyli Główny Zarząd Bibliotek w tzw. Generalnej Guberni, który miał zreorganizować polskie biblioteki pod kątem potrzeb niemieckich. W Warszawie połączono w jedną Staatsbibliothek zbiory Biblioteki Narodowej, Biblioteki Uniwersyteckiej oraz Biblioteki Ordynacji Krasińskich. Biblioteka Narodowa miała w przyszłości być zbiornicą piśmiennictwa polskiego, Uniwersytecka – obcego, zaś Biblioteka Ordynacji Krasińskich – zbiorów specjalnych. Historia Rudawskiego trafiła więc do siedziby tej ostatniej, przy ul. Okólnik 9. W Oddziale Zbiorów Specjalnych (Staatsbibliothek Warschau Abteilung III Sondersammlungen) znalazło się 28 191 j. rękopisów BN. Rewindykaty zajęły pierwsze piętro, przy czym nasz manuskrypt stanął w jednym z 3 rzędów przy oknie północnego skrzydła.

Index

Dość zagmatwane wydają się losy omawianego rękopisu, kiedy prześledzi się relacje źródłowe pracowników BP w tym okresie. Wiemy, że 1 lutego 1940 r. Niemcy zamknęli Bibliotekę Narodową. Po sześciu miesiącach bibliotekarze warszawscy wypracowali wspólne stanowisko, w którym uznali, że dla dobra bibliotek trzeba podjąć współpracę z okupantem. Józef Grycz, który stał na czele II Oddziału Staatsbibliothek Warschau i był w centrum wydarzeń, podaje, że kiedy dyrektor Gustaw Abb w towarzystwie Wilhelma Wittego przyjechał 23 lipca 1940 r. do Warszawy, by ustanowić Bibliotekę Państwową w tym mieście, polecił m.in. przeprowadzenie zbiorów specjalnych BN z Krakowskiego Przedmieścia do gmachu przy ul. Rakowieckiej 6. Informację tą potwierdza Jerzy Zathey we wspomnieniach o okupacyjnych losach rękopisów Biblioteki Narodowej. Historia Rudawskiego została więc przeniesiona w drugiej połowie 1940 r. do Oddziału II, obejmującego formalnie wszystkie polonika od 1801 r. począwszy, akcesyjnie, katalogowo i inwentarzowo z wyjątkiem dzieł należących do Zbiorów Specjalnych. Była to oczywiście decyzja przejściowa, ale też okupiona pewnymi stratami przy zabezpieczaniu, względnie pozostawaniu rękopisów w piwnicy, lub przy przewozie, jakie wynosiły przeszło sto jednostek, głównie manuskryptów francuskich. Rzeczywiste przemieszczanie zbiorów bibliotek warszawskich nastąpiło z inicjatywy J. Pulikowskiego, który osobiście kierował przeprowadzką, zorganizowaną często chaotycznie, trwającą od 14 maja 1941 r. Kiedy jednak 8 października tego roku G. Abb ponownie odwiedził służbowo Warszawę, wstrzymał przeprowadzkę zbiorów, kwestionując w ogóle sens tego przedsięwzięcia. Jego oburzenie wynikało m.in. z zapoznania się z warunkami, w jakich miały być przechowywane zbiory specjalne na Okólniku 9. Ustalił więc nowe zadania dla trzech Oddziałów oraz zarządził, by zbiory Krasińskich, wywiezione do Oddziału I i II, wróciły do pałacu Krasińskich. Zastanawiające jest, że równocześnie – w związku z naleganiami J. Grycza – G. Abb zezwolił, by rękopisy zwiezione na Okólnik odwieźć do macierzystych bibliotek. W takim wypadku nasz rękopis powróciłby szybko do poprzedniego gmachu Potockich i tam przeleżał do końca wojny. Nic podobnego się jednakże nie stało. Nie ma bowiem żadnych informacji o wtórnym przemieszczeniu zbiorów bibliotek, zatem stan z II poł. 1941 r. stał się faktem.

17 lipca 1942 r. zamknięto polskie biblioteki powszechne w Warszawie, a od września 1942 r. zaczęto przygotowania do zabezpieczenia zbiorów na wypadek zbliżania się frontu. W maju 1943 r. zniszczono ok. 500 tys. książek osób prywatnych i instytucji po upadku powstania w getcie warszawskim. Przez kolejne miesiące tego roku polscy bibliotekarze czynili wysiłki, by znaleźć w mieście bezpieczne piwnice dla cymeliów na wypadek bombardowań. W maju 1944 r., w przewidywaniu zagrożenia miasta działaniami wojennymi, przewieziono z Biblioteki Ordynacji Krasińskich m.in. 6 skrzyń wybranych najcenniejszych rękopisów do podziemi pałacu Zamoyskich przy ul. Nowy Świat 67. Przypuszczalnie znajdowała się tam również Historia Rudawskiego, nie ma wszakże na to niezbitych dowodów. Wiadomo, że w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego cenniejsze rękopisy przenoszono na bezpieczniejsze miejsca, a także wkładano do ogniotrwałej kasy. Najwartościowsze zbiory schowane do piwnic były nietknięte, po upadku powstania Biblioteka została jednak splądrowana przez oficerów SS, po 20 października zaś nakazano Brandkommando spalenie całego księgozbioru.

W październiku 1944 r., na podstawie porozumienia z Niemcami, rozpoczęła się – zakończona 14 stycznia 1945 r. – tzw. akcja pruszkowska, której celem była ewakuacja ocalałych w ruinach Warszawy zabytków kultury polskiej. Dzięki wspólnym staraniom bibliotekarzy uratowano resztki zbiorów Biblioteki Narodowej. Przez cały następny rok, ocalałe zbiory Książnicy, a także kolekcje rewindykowane, opuszczone, zabezpieczone i napływające do BN były segregowane, opracowywane i katalogowane. W wyniku przeprowadzonej akcji rewindykacyjnej udało się odzyskać część księgozbioru BN, wywiezionego przez okupanta do Görbitsch nad Odrą i do Adelina koło Złotoryi, a także kilkanaście skrzyń z rękopisami, starymi drukami i grafiką, które zostały odnalezione w Fischhorn (Austria).

Po 1945 roku

W 1947 r. i 1958 r. zwrócono rękopisy z Moskwy, znajdujące się pośród zbiorów zagarniętych przez Armię Czerwoną w Niemczech, a w 1959 r. rząd kanadyjski zwrócił rękopisy, złożone w Banku w Montrealu wraz ze skarbami wawelskimi w depozycie podczas wojny. Była to niewielka ilość, gdyż podliczenie rękopisów ze wszystkich transportów wykazało, że odzyskano ze zbiorów przedwojennych zaledwie około 2000 rękopisów. Do strat zaliczyć trzeba m.in. 11 406 rękopisów zwróconych dawniej z Petersburga (tzw. rewindykatów). Na szczęście należący do nich manuskrypt Historii Rudawskiego nie uległ zniszczeniu. Trudno jednak stwierdzić gdzie podziewał się on od wiosny 1944 r. i czy trafił na jakiś czas za granicę. Wiemy, że po wojnie znajdował się on ponownie w zbiorach specjalnych Biblioteki Narodowej, która roztoczyła opiekę nad ocalałym z pożogi wojennej księgozbiorem Biblioteki Ordynacji Krasińskich (formalnie przejęła go w 1952 r.). Najprawdopodobniej zatem rękopis ten powrócił do BN pomiędzy 1945 a 1947 r., jeśli nie z zagranicy, to być może właśnie ze wspomnianej wyżej Biblioteki Ordynacji Zamojskiej, której depozyt (ok. 820 j.) przekazano Bibliotece Narodowej jeszcze w 1945 r. Do 1957 r. znajdował się on w gmachu Biblioteki SGH przy ul. Rakowieckiej 6 w Warszawiehttp://www.bn.org.pl/index.php?id=2&kalendarium=5 "], po czym przeniesiono go wraz z resztą rękopisów do Działu Zbiorów Specjalnych w odrestaurowanego Pałacu Rzeczypospolitej przy pl. Krasińskich 3/5 (Nowe Miasto).

Jest to ostatnie miejsce, w którym znalazła się Historia Rudawskiego, od tamtej pory po dzień dzisiejszy jest ona obecna w tamtejszej bazie zbiorów specjalnych. Ocalała tam część rewindykatów liczy obecnie 1895 j., co daje niecałe 5% dawnego zbioru Biblioteki Załuskich i Rapperswilskiej. Według dawnego podziału na grupy językowe z całej kolekcji Książnicy z XVIII w. zachowały się 44 rękopisy polskie, 230 łacińskie (pośród nich nasz manuskrypt), 72 różnojęzyczne, 1190 niemieckich, 258 francuskich, 3 włoskie, 2 holenderskie, ponadto 49 z tzw. Collectio autographorum oraz 2 z Biblioteki Sztabu Głównego w Petersburgu. W 1957 r. w Dziale Zbiorów Specjalnych otwarto również zakłady: kartografii, rękopisów, starych druków, ikonografii, mikrofilmów oraz Biuro Międzynarodowej Wymiany Wydawnictw a także Stację Mikrofilmową. Ta ostatnia (późniejszy Zakład Zbiorów Mikrofilmowych) została utworzona w Bibliotece Narodowej już w 1950 r. i wyposażona w aparaturę przekazaną w darze przez UNESCO. Wiążę się to z kwestią zmikrofilmowania omawianego rękopisu, której dokonano, jak można przypuszczać – biorąc pod uwagę starą niskonumeryczną sygnaturę mikrofilmu – w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Opierając się na wykazie dotychczas opublikowanych tomów Katalogu rękopisów Biblioteki Narodowej stwierdzamy, że manuskrypt ten był już wówczas skatalogowany, nadano mu sygnaturę 3089 III i wpisano do inwentarza rękopisów. Ponadto sporządzono do niego akcesję (tj. nazwę wyodrębnionego działu nabytków) o sygnaturze 4706, która zawierała dane o rejestracji tej jednostki i czynnościach wykonywanych przy włączaniu jej do zbiorów bibliotecznych. Akcesja podaje sposób i czas nabycia Historii Rudawskiego oraz numer pozycji w księdze akcesyjnej (księdze inwentarzowej), a więc kolejność wpływu do BN.

Obecnie manuskrypt podany jest w inwentarzu rękopisów Biblioteki Narodowej oraz komputerowej bazie danych dostępnej jedynie w Zakładzie Rękopisów, znajdującym się w Pałacu Rzeczypospolitej, pok. 4. Nie dziwi nas, że tak cenne dzieło nie jest wystawiane na widok publiczny, ale zastanawiające jest, że znalezienie jego mikrofilmu bez znajomości sygnatury, udostępnianej wyłącznie przez upoważnionego pracownika Zakładu Rękopisów, jest wręcz niemożliwe. Zarówno bowiem sygnatura samego rękopisu jak i jego mikrofilmu nie jest ogólnodostępna, np. w podręcznych katalogach, a tym bardziej w zasobach cyfrowych w Internecie. Stwarza to pewną trudność dla ewentualnych korzystających, którzy musieliby najpierw udać się ze stosownym pozwoleniem do Pałacu Krasińskich aby uzyskać informacje o istnieniu mikrofilmu, a dopiero następnie skorzystać zeń w Czytelni Mikroform w siedzibie głównej BN, w której nie figuruje on w żadnym z katalogów. Niedogodność ta ogranicza w dużej mierze przystępność dla wszystkich oryginalnego tekstu Historii Rudawskiego. Tym spostrzeżeniem kończę opis losów tego szanownego dzieła, które przetrwało niemal 350 lat w różnych okolicznościach, niekiedy burzliwych i dlań niebezpiecznych, przenoszone wiele razy z miejsca na miejsce. Zawsze wszakże było ono szanowane przez swoich właścicieli, a później przez kolejne biblioteki, którym służyło, dlatego też zachowało się w tak dobrym stanie. Miejmy tylko nadzieję, że zostanie w przyszłości bardziej spopularyzowane i, co więcej, znajdzie swoje kompletne opracowanie jakiego zabrakło choćby w XIX-wiecznej serii Scriptores Rerum Polonicarum.

Bibliografia

Źródła rękopiśmienne:

  1. Rudawski L. I., Historiarum Poloniae ab excessu Vladislai IV ad pacem Olivensem usque Libri IX seu Annales regnante Joanne Casimiro Poloniarum Sueciaeque rege ab Anno 1648 usque ad annum 1660…, BN, rpks: BN.III.3089 (daw. syg. III.3151), mikrofilm sygn: 176.

Źródła drukowane:

  1. Admonitio ad Principes Christianom de Judaeis tota Europa pellendis, BN, źr.druk.: BN.XVII.3.4778 adl.
  2. Dz. U. R. P., Nr 78, poz. 443.
  3. Repertorium Iuris Civilis et Pontificii ad usum et Proxim forensem quotidianam accomodatum, cum variis Annotationibus, Limitationibus et Conclusionibus, Celsissimo Domino, domino Joannii Adolpho Sac. Rom. Imperia Comiti In Schwartzenberg, Domino In Hohelandsberg, Gimborn, Muraw &c. Aureli Velleris equiti, Sacra Caesareae Maiestatis Infimo Consiliario et Camerario nec non Serenissimi Archiducis Leopoldi Guilielmi Supremo Aulae Praefecto…, BN, źr. druk. BN.XVII.4.6236.adl.
  4. Rudawski W. J., Historia polska od śmierci Władysława IV aż do pokoju oliwskiego, tłum. z łac. W. Spasowicz, t. I, Petersburg-Mohylew 1855.
  5. Sententiae ex variis Authorum libris potissimum…, Vědecká knihovna v Olomouci, sygn. 8.908.
  6. Starowolski S., Monumenta Sarmatarum via universae carnis ingressorum, Cracoviae 1655.
  7. Tractatus de substitutionibus Illustr. Domini D. Joanni Kaltschmidt ab Eysemberg Domini in Blankenberg et Drzewohostitz Sac. Caes. M. Cons. Aulico imper. nec non Serenissimi Archiducis Leopol. Guilielmi infimo Consilia ejusq…, BN, źr.druk. BN.XVII.3.6849.adl.

Opracowania:

  1. Baranowski J., Biblioteka Załuskich w Warszawie, Warszawa 1912.
  2. Bednarska-Ruszajowa K., Biblioteki i książki w pamiętnikach polskich XVIII-XX wieku, Kraków 2003.
  3. Bibliografia Polska Karola Estreichera, cz. III (Obejmująca druki stuleci XV-XVIII w układzie abecadłowym), t. XV: litera R, ogólnego zbioru t. XXVI, wyd. S. Estreicher, Kraków 1915.
  4. Biblioteki Naukowe w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939-1945, wyb. i oprac. A. Mężyński przy współpracy H. Łaskarzewskiej, Warszawa 2003.
  5. Bieńkowska B., Staropolski świat książek, Wrocław 1976.
  6. Bieńkowska B., Chamerska H., Zarys dziejów książki, Warszawa 1987.
  7. Drukarze dawnej Polski od XV do XVIII wieku, t. 3, cz. 2: Mazowsze z Podlasiem, pod red. K. Korotajowej i J. Krauze-Karpińskiej, Warszawa 2001.
  8. Encyklopedia Wiedzy o Książce, pod red. A. Birkenmajera, B. Kocowskiego, J. Trzynadlowskiego, Wrocław-Warszawa-Kraków 1971.
  9. Encyklopedia współczesnego bibliotekarstwa polskiego, pod red. K. Głombiowskiego, B. Świderskiego, H. Więckowskiej, Wrocław- Gdańsk 1976.
  10. Kaleta R., Klimowicz M., Prekursorzy oświecenia, Wrocław 1953.
  11. Katalog rękopisów Biblioteki Narodowej, t. 2, sygn. 3006-3300, Rękopisy z Biblioteki Załuskich i innych zbiorów polskich, zwrócone z Leningradu w latach 1923-1934, oprac. B. S. Kupść, K. Muszyńska, Warszawa 1980.
  12. Kawecka A., Biblioteka Narodowa w Warszawie, Warszawa 1934.
  13. Kozłowski J., Szkice o dziejach Biblioteki Załuskich, Wrocław-Łódź 1986.
  14. Kurkowski J., Działalność Wawrzyńca Mitzlera de Kolof w Rzeczypospolitej jako redaktora czasopism i wydawcy źródeł historycznych, w: Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej, Warszawa 1990, z. 4.
  15. Mężyński A., Biblioteki Warszawy w 1939 r., „Rocznik Biblioteki Narodowej”, t. 39-40, Warszawa 2008.
  16. „Przegląd Biblioteczny”, R. 2, 1928.
  17. Sprawozdanie Biblioteki Narodowej za rok 2007, Warszawa 2008.
  18. Starnawski J., Dzieje wiedzy o literaturze polskiej do końca XVIII, Wrocław-Łódź 1984.
  19. Szorc A., Rudawski Wawrzyniec Jan h. Kościesza (1617-1674), w: Polski Słownik Biograficzny, t. 32, Wrocław-Warszawa-Kraków 1989-1991.
  20. Widacki J., Kniaź Jarema, Katowice 1984.

Strony internetowe (stan na 15.04.2009):

  1. http://www.bn.org.pl/index.php?id=4&rekopisy
  2. http://www.bn.org.pl/index.php?id=2&kalendarium=2
  3. http://www.bn.org.pl/index.php?id=2&kalendarium=4
  4. http://www.bn.org.pl/index.php?id=2&kalendarium=5
  5. http://www.dominikanie.com/regkapl.htm#charak
  6. http://www.sgh.waw.pl/uczelnia/ogolne/historia/

Zredagował: Kamil Janicki

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Michał Świętoniowski
Studiuje historię w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Absolwent L.O. nr. 1 im. Jana Bażyńskiego w Ostródzie. Skarbnik Studenckiego Koła Naukowego „Historikon” – Sekcji Studenckiej PTH Oddział w Olsztynie. W kręgu zainteresowań badawczych znajduje się historia Warmii w I Rzeczpospolitej, historia drukarstwa oraz edytorstwo źródeł historycznych z tego okresu.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone