Nad Bzurą i w 2. Korpusie Polskim. Historia żołnierza, którą poznaliśmy dzięki starej fotografii

opublikowano: 2021-01-21 07:08
wolna licencja
poleć artykuł:
Czasami buszując w Internecie trafiamy na zdjęcie czy obraz, które pobudzają nasze wspomnienia. Pan Zbigniew Pruski w trakcie przeglądania histmagowej galerii dotyczącej 2. Korpusu Polskiego od razu przypomniał sobie opowieści swojego ojca, Tadeusza, uczestnika walk wrześniowych, który do polskiego wojska we Włoszech trafił z obozu jenieckiego Murnau. Zbigniew Pruski zechciał podzielić się z nami tą niezwykłą historią. A zaczęło się od kilku roślin…
REKLAMA
Portret junaków - uczniów Gimnazjum w Casarano, 8 lutego 1946 r. (domena publiczna, autor Benon Tuszyński)

Casarano to miejscowość niemal wieńcząca „But Włoski”. Można powiedzieć, że zdobi jego „obcas”. Choć w regionie tym – Apulii – panuje klimat śródziemnomorski, to czasami zdarzały się upały, których nie powstydziłaby się Afryka. Nic więc dziwnego, że gdy w lutym 1946 roku do zdjęcia wśród opuncji pozowała para młodziutkich junaków, nie musieli się przyodziewać w dodatkowe płaszcze czy futra. Nie musiał tego również robić zdecydowanie starszy od nich mężczyzna, Tadeusz Pruski, który na tło swej pamiątkowej fotografii wybierał te same rośliny – opuncje. Ciepła aura miała mu się jeszcze dać we znaki. Nie uprzedzajmy jednak faktów…

Tadeusz przyszedł na świat w 1908 roku. Pochodził z rodziny ziemiańskiej, co przed wojną można było uznać za dobry los, a po wojnie zaś okazało się to przyczynkiem pewnych problemów. Jego ojciec zmarł przedwcześnie, w momencie, gdy zarówno nasz bohater, jak i dwóch jego braci oraz siostra byli niepełnoletni. Ponieważ podatki dotyczące dziedziczenia były wysokie, nie dokonano podziału spadku. Jednakże Tadeusz formalnie administrował rodzinnym majątkiem, znajdującym się w okolicy Włocławka Dyblinem. Zarządzał nim do 1939 roku.

Zajęcie Zaolzia (na zdjęciu pierwszy z prawej)

W międzywojniu zdążył również ukończyć Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 9 w dość znaczącym miejscu – Berezie Kartuskiej. To tam kilka lat później utworzono sławetne Miejsce Odosobnienia. Jako żołnierz Wojska Polskiego w 1938 roku brał również udział w operacji zajęcia Zaolzia. W końcu nadciągnęło widmo wybuchu II wojny światowej. Tadeusz Pruski otrzymał imienne wezwanie do armii już 27 sierpnia, na kilka dni przed ogłoszeniem mobilizacji powszechnej.

Trafił do macierzystego 14. Pułku Piechoty Ziemi Kujawskiej. Początkowo był przydzielony do punktu mobilizacji koni – bezcenne okazywało się tu jego doświadczenie, które zdobył w czasie zajmowania się tymi zwierzętami w swoim wiejskim majątku. Niedługo potem otrzymał dowodzenie nad III plutonem CKM-ów na taczankach, który wchodził w skład 81. samodzielnej kompanii 4. Dywizji Piechoty. Trafił na front nad rzekę Osę, później zaś wziął udział w największej bitwie Września ’39 – starciu nad Bzurą.

Zdjęcie Ojca z obozu, prawdopodobnie jeszcze w 1939 r w Oflag VII B Eichstätt (archiwum własne)

Walczył w pobliżu miejscowości Sobota, Walewice i Głowno. Po latach odwiedził tę okolicę ze swoim synem Zbigniewem, pokazując miejsca, w których rozstawione zostały CKM-y jego oddziału. Jeszcze w latach 60. stała tam szopa – zwykły obiekt, będący jednocześnie niemym świadkiem historii. To właśnie ona okazała się dla Tadeusza Pruskiego wybranym naprędce schronieniem przed bombami Stukasów.

REKLAMA

To, co Tadeusz zapamiętał z końcówki swego udziału w walkach, to potworne, przytłaczające zmęczenie – reakcja organizmu, której ciężko się dziwić po tygodniach spędzonych w boju. Pod koniec starć nad Bzurą dostał się do niewoli. Niemcy pochwycili go wraz z grupą żołnierzy szukających możliwości przebicia się w kierunku Warszawy. Do zatrzymania doszło na obszarze znajdującym się w widłach wspomnianej rzeki oraz Wisły. Początkowo trafił do obozu przejściowego znajdującego się w Łodzi. Mieścił się on w budynkach obecnej Politechniki przy ulicy Żeromskiego. Obiekt, w którym przebywał zachował się zresztą do dziś. W przyszłości ścieżki życia miały poprowadzić Tadeusza Pruskiego do tego miasta ponownie, ale w innych okolicznościach – na razie musiał jednak znosić tam niewygody uwięzienia.

Zdjęcie z Włoch, z opuncjami (archiwum prywatne)

Szczęście w nieszczęściu, dość szybko udało mu się zawiadomić swoją matkę o miejscu pobytu – widocznie dość szybko wznowiono wówczas działanie poczty. Dzięki temu mogła przyjechać do Łodzi (najprawdopodobniej pociągiem) i przekazać mu artykuły pierwszej potrzeby, chociażby takie jak szczoteczka do zębów czy przybory do golenia.

Niestety, niebawem Tadeusz musiał opuścić, już wówczas okupowaną, ojczyznę. Najpierw trafił do kolejnego – tym razem znajdującego się w Niemczech – obozu, Oflagu VII B Eichstätt w środkowej Bawarii. Tam zapadła mu w pamięć przede wszystkim pierwsza Wigilia czasu II wojny światowej. Choć jeńcy otrzymali od Niemców np. piwo, nie było oczywiście powodów do hucznego świętowania. Osadzeni ze smutkiem wspominali swoje dawne życie w kraju. Początkowo nie mieli dla siebie zbyt wielu racji żywieniowych. Sytuacja poprawiła się dopiero w momencie, gdy zaczęli otrzymywać paczki z jedzeniem z Polski, Ameryki oraz od Czerwonego Krzyża.

Bohater opowieści prowadzi kompanię do kościoła (archiwum prywatne)

Niedługo potem Tadeusz Pruski został przetransportowany do Oflagu VII A, znajdującego się w Murnau am Stafffelsee, także w Bawarii. Było to miejsce, do którego trafiło wiele znaczących dla Wojska Polskiego postaci – chociażby generałowie Kutrzeba czy Piskor. Podalpejska okolica co prawda robiła wrażenie swymi widokami, lecz bliskość gór na pewno nie pomagała jeńcom w chłodniejsze miesiące. Mieszkającemu w przerobionym na barak garażu Tadeuszowi mróz dokuczał nie raz. Innym poważnym problemem była plaga pluskiew, które skutecznie uprzykrzały życie wojskowym przebywającym w Murnau.

REKLAMA

W miarę upływu czasu Niemcy wydzielali coraz mniejsze racje żywnościowe. Internowani radzili sobie z tym na różne sposoby, m.in. prowadząc uprawy na własną potrzebę. Tadeusz miał do dyspozycji „ogródek” (o bardzo małych rozmiarach, bo zajmował około jednego metra kwadratowego), w którym uprawiał np. pomidory. Co ciekawe, niezbyt zdatny do spożycia tłuszcz, który przekazywała jeńcom załoga obozu, również się nie marnował. Wykorzystywano go przy opalaniu w tzw. „fetówkach”, czyli prostych piecykach.

Matka Boska, intarsja wykonana przez jednego z oficerów w Murnau, obrazek ten wisiał na ścianie odkąd pamiętam, teraz wisi u syna bohatera artykułu (archiwum prywatne)

Pobyt w obozie był psychicznie męczący. Jak wspominał Tadeusz Pruski swojemu synowi, tę atmosferę doskonale oddawał według niego słynny film Andrzeja Munka pt. „Eroica”. Akcja drugiej części tego dzieła również rozgrywa się na terenie podalpejskiego oflagu. Jednym z elementów, który reżyser miał dobrze ująć w swoim dziele, była różnica w mentalności tych internowanych, którzy trafili do Murnau po walkach wrześniowych i tych, których przywieziono do obozu po powstaniu warszawskim.

Wyzwolenie przyszło pod koniec kwietnia 1945 roku – dosłownie w ostatnim momencie. W zasadzie pod bramą obozową z amerykańskimi czołgami z armii Pattona spotkał się oddział SS-manów, który – gdyby go wówczas nie powstrzymano – z całą pewnością dokonałby masakry jeńców. Szczęśliwie, przed Tadeuszem Pruskim i wieloma innymi Polakami otworzyły się jednak wrota do wolności. Wówczas tylko niewielka część osób wróciła od razu do ojczyzny – wielu polskich żołnierzy wyruszyło do Włoch, gdzie znajdował się 2. Korpus Polski generała Andersa.

Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”

Szczepan Michmiel
„II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
81
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-38-9
Nieśmiertelnik - 2. KP (archiwum prywatne)

Tadeusz nie wspominał Włoch tak dobrze, jak mogłoby się wydawać. W południowej części kraju, gdzie trafił, było piekielnie gorąco, a niebo – niemal białe – okazało się palące. W związku z potężnymi upałami jedynie w maju skorzystał z kąpieli w Morzu Śródziemnym, potem panował zbyt duży skwar. Nie był to zresztą jedyny problem polskich żołnierzy – męczył ich bowiem potwornie szkorbut, a zapobiegać tej chorobie miała… bogata w cytrusy dieta przepisana przez brytyjskich lekarzy. Ściągane z Katanii cytrusy w pewnym momencie tak zbrzydły Polakom, że zaczęli organizować specjalne transporty jabłek. Ze szkorbutem poradzono sobie jednak dopiero przez spożywanie ściąganej z północy Włoch kapusty, którą na miejscu kiszono. Był to sposób znany już dawniej marynarzom.

REKLAMA

Bohater naszej historii pełnił we Włoszech funkcję oficera placu, a później dowódcy kompanii – dbał konkretnie o kompanię młodych chłopaków uczących się w polskim gimnazjum zorganizowanym w Casarano. Jak sam mówił – „Tak harowali, że wystarczyło im nie przeszkadzać”. Młodzi żołnierze dostawali oczywiście swój żołd, który często wysyłali znajdującej się w kraju rodzinie, czasem jednak jego część musieli przeznaczać na zbiórki, np. na zakup materiałów edukacyjnych. Tadeusz, gdy nie wywiązał się pewnego razu ze zorganizowania zbiórki, otrzymał reprymendę od generała Mariana Przewłockiego, zresztą jednego z najoryginalniejszych polskich wojskowych czasu II wojny światowej. Przewłocki, przedwojenny kawalerzysta, znany był z twardego charakteru, a także – co ciekawe – z niesamowitej pasji do sprzączek od paska. Otrzymał nawet przydomek „Priażka” – od rosyjskiej nazwy takiej sprzączki, która u żołnierza musiała być wypolerowana na błysk.

Gwiazdki i naszywki z 2. KP, Krzyż Południa 8 armii, syrenki bazy 2. KP (archiwum prywatne)

Tadeusz Pruski zauważył też różnicę w obyczajach między Polakami a Włochami – szczególnie miejscowe łobuziaki wydawały mu się „dzikie” w obyciu. Zapamiętał także dość smutny obrazek z nimi związany. Z powodu panującej po wojnie biedy i problemów z żywnością, miejscowi chłopcy dużo czasu poświęcali na wyławianie owoców morza spomiędzy kamieni na wybrzeżu. Inne dość specyficzne obrazki związane były z religijnością – wedle miejscowego zwyczaju biskup mógł przy pewnych okazjach… wjechać do kościoła na koniu. Co więcej, był on nawet - wraz z kadrą oficerską - gościem na przyjęciu zorganizowanym z okazji rozpoczęcia działalności miejscowego domu publicznego. Jego otwarcie odbyło się bowiem ze stosowną pompą, jak niemal każdej zwyczajnej instytucji. Zezwolenie na zorganizowanie podobnego przybytku okazało się konieczne, bo ograniczało w pewien sposób problemy dotyczące chorób wenerycznych wśród żołnierzy.

REKLAMA

Takich specyficznych, lokalnych historii mogłoby być jeszcze więcej, lecz czas polskich żołnierzy we Włoszech dobiegł końca – 2. Korpus został rozwiązany jesienią 1946 roku. Tadeusz Pruski wraz z wieloma swymi rodakami trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie z kolei kwestią ich dalszego losu zajmował się Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia. Nastał okres długiego oczekiwania i pytań – „Co dalej?”. Tak naprawdę wszystko sprowadzało się do dwóch dróg – emigracji lub powrotu do Polski, w której życie wyglądało już zupełnie inaczej niż przed wojną.

Zaświadczenie tożsamości po przeniesieniu do Murnau (archiwum prywatne)

Tadeusz otrzymał bardzo egzotyczną propozycję – jako człowiek o dużym doświadczeniu w zarządzaniu gospodarstwem mógł podjąć się pracy w rolnictwie w dalekiej, egzotycznej kolonii brytyjskiej – Fidżi. Choć dla wielu z nas taki pomysł mógłby wydać się bardzo atrakcyjny, nasz bohater nie chciał decydować się na podobne wojaże. Z drugiej zaś strony obawiał się powrotu do kraju, ponieważ nie było do czego wracać. Dawny majątek rodzinny Niemcy zajęli już w listopadzie 1939 roku, z kolei po reformie rolnej, wprowadzonej przez PKWN, uległ on parcelacji. Ostatecznie jesienią 1947 roku Tadeusz znalazł się w Łodzi – tam już mieszkała jego siostra. Do miasta przybył w „Battle Dressie”, mundurze brytyjskim używanym też przez polskie oddziały, który przez kilka lat był jego podstawowym ubiorem. Wkrótce, w 1949 roku, ożenił się i na świat przyszedł jego syn, Zbigniew.

Ze względu na swoją przeszłość Andersowca, pierwsze lata po wojnie nie były łatwe dla Tadeusza. Za pierwszym razem bezpieka zgarnęła go wprost z ulicy – na przesłuchaniu próbowali wyciągnąć informacje na temat ogólnych stosunków panujących wśród żołnierzy w czasie służby w 2. Korpusie we Włoszech oraz w czasie późniejszego pobytu w Anglii. Funkcjonariuszy mało obchodził fakt, że każdy polski wojak przypływający do kraju z Wielkiej Brytanii musiał po zejściu ze statku na ląd w Gdyni złożyć stosowne oświadczenie dotyczące przebiegu służby.

REKLAMA
Karta pocztowa wysłana z Oflag VII B.

Innym razem dostał wezwanie na przesłuchanie, które, zdawać by się mogło, nie miało konkretnego celu. Być może miało złamać Tadeusza psychicznie, był on bowiem świadkiem wynoszenia z jednego z pokojów w siedzibie UB skatowanego człowieka. Przez ściany dochodziły do niego krzyki zza ścian… Urząd Bezpieczeństwa budził wtedy powszechny strach. Na łódzkim osiedlu Stoki, gdzie dawny andersowiec mieszkał wraz z rodziną, w pierwszych latach po wojnie niepokoje wzbudzał nocą odgłos samochodu przejeżdżającego nieopodal. W tamtym czasie posiadanie pojazdu było tak rzadkie, że prawie na pewno jego pojawienie się w nocy na spokojnym osiedlu oznaczało „przejażdżkę” funkcjonariuszy bezpieki.

Sytuacja poprawiła się dopiero po odwilży w 1956 roku, ale do tego czasu Tadeusz został ukarany za swoją przeszłość – tym razem w pracy. W 1954 roku, gdy pracował w wydziale rolnictwa przemysłu wełnianego otrzymał ciekawą propozycję – kierowania niewielkim majątkiem pod Łodzią, zakłady przemysłowe posiadały bowiem na własny użytek gospodarstwa wiejskie. Doświadczony rolnik przyjął z entuzjazmem propozycję, ale już po kilku miesiącach został zwolniony dyscyplinarnie z pracy. Okazało się, że były żołnierz wojsk gen. Andersa i – jak to się mawiało w PRL-u – dawny obszarnik był niepożądany na podobnym stanowisku. Kolejną pracę otrzymał dopiero po pół roku, a następnie, po odbyciu „reedukacji” jako pracownik magazynu odlewni i spółdzielni szklarskiej, przez lata pracował w Łodzi, w instytucjach związanych z rolnictwem (wojewódzki zarząd PGR-ów, Centrala Nasienna).

Dokument tożsamości byłego jeńca, czerwiec 1945, obie strony (archiwum prywatne)

Bogate w doświadczenia i ciekawe życie Tadeusza Pruskiego zakończyło się w 1978 roku. Niestety, do śmierci weterana przyczynił się tętniak, który okazał się nieoperacyjny. Nim odszedł, zdołał przekazać swojemu synowi Zbigniewowi wiele ciekawych historii. Choć pozostał też pod pewnymi względami tajemniczy. W trakcie pogrzebu do Zbigniewa podszedł nieznany mu mężczyzna, który wyjawił, że był dawnym towarzyszem broni jego ojca. Tadeusz utrzymywał z nim i innymi weteranami kontakt nawet wiele lat po wojnie – choć rodzina o niczym nie wiedziała…

Tu dobiegamy do końca opowieści, która zaczęła się pod Włocławkiem w momencie, gdy Polski nie było wciąż na mapie świata, a skończyła się, gdy dzięki wynalazkowi Internetu pewnemu człowiekowi udało się dojrzeć w zdjęciu coś, co przywołało dziesiątki wspomnień i opowieści.

Polecamy e-book Mariusza Sampa – „Sojusznik czy wróg? Relacje polsko-niemieckie w czasach Mieszka I i Bolesława Chrobrego”

Mariusz Samp
„Sojusznik czy wróg? Relacje polsko-niemieckie w czasach Mieszka I i Bolesława Chrobrego”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
92
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-39-6
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone