O. Tomasz Kwiecień: Święta Bożego Narodzenia przestały być własnością chrześcijan

opublikowano: 2007-12-25 22:55
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
O Adwencie, Bożym Narodzeniu i jego wyższości nad świętami Wielkanocy z dominikaninem – ojcem Tomaszem Kwietniem – rozmawiają Magdalena Szyburska i Kajetan Rudnicki.
REKLAMA

Zobacz też: Boże Narodzenie - historia i świąteczne tradycje

Magdalena Szyburska, Kajetan Rudnicki: Widać ostatnio tendencję do komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia. Czy ojciec widzi jakieś pozytywne strony tego zjawiska?

Tomasz Kwiecień OP - duszpasterz akademicki, autor książek teologicznych i publikacji na łamach Tygodnika Powszechnego , W drodze , Listu .

Ojciec Tomasz Kwiecień: Ja się przyznam, że się specjalnie tym nie przejmuję – po prostu tak jest. Chrześcijaństwo weszło w sferę kultury w taki sposób, że nawet ci, którzy nie są jego wyznawcami bądź nie praktykują wiary, w jakiś sposób w tym uczestniczą. Święta – zwłaszcza Boże Narodzenie – przestały być wyłączną własnością chrześcijan. Trzeba to przyjąć jako fakt i niespecjalnie z nim polemizować. Jasne, że wolałbym nie być katowany kolędami od początku listopada — chociażby dlatego że lubię gdy kolędy są śpiewane we właściwym czasie. Jeśli słyszymy je przez pół roku, to zaczyna to być po prostu irytujące.

Powiedziałbym, że nie podoba mi się to nie tyle jako chrześcijaninowi czy księdzu, ale jako człowiekowi wrażliwemu na sferę symboliczną. To święto obrosło świeckim rytuałem i nie mnie oceniać czy to źle, czy to dobrze. Jest to konsekwencją tego, że chrześcijaństwo weszło w popkulturę i Boże Narodzenie stało się przede wszystkim świętem rodzinnym i dotyczy każdego, nawet tego kto w Chrystusa nie wierzy, bądź wierzy w inny sposób niż katolicy. Nasza choinka jest przecież pomysłem Marcina Lutra.

Ale kolędy w hipermarketach tuż po Święcie Wszystkich Świętych bywają irytujące.

Mnie to irytuje z tego względu, że to zabiera radość świąt. Jest coś takiego nie tylko w chrześcijańskiej, ale i ludzkiej mentalności, że święto i post wzajemnie się napędzają. Trudno jest porządnie świętować, jeśli porządnie nie pościłem, a tutaj jest nakręcanie atmosfery rozluźnienia, pewnego relaksu, takiego ciepełka potrzebnego nam, a kojarzonego ze świętami. To ułatwia wydawanie pieniędzy. Żyjemy w wolnym kraju, w którym sprzedawca chce sprzedać i wabi, kusi najróżniejszymi sposobami. I między innymi robi to atmosferą, która może irytować, ale też na nas działa. Z drugiej strony to sprawia, że ludzie mają pracę, że ktoś ma przez to lepiej, to wszystko jest powiązane ze sobą. Chrześcijaństwo już bardzo dawno temu straciło monopol na te święta i wcale nie jestem przekonany, że to jest do końca źle. Moim chrześcijańskim zadaniem jest zadbanie o religijny wymiar świąt, ale nie będę zabraniał komukolwiek czegokolwiek, albowiem nie jest to już wyłącznie własność chrześcijaństwa.

REKLAMA

Jaka wobec tego jest istota adwentu?

Cóż, to jest czas który się zmieniał w kościelnym myśleniu. Ten okres powstał chronologicznie jako ostatni. Przyjmuje się, że ukształtował się w Galii koło piątego wieku. Ponieważ Boże Narodzenie jest Paschą w zalążku, wypadało, aby miało – tak jak i Pascha – okres przygotowawczy. Adwent był czasem pojmowanym jako taki mały wielki post, stąd ten sam kolor ornatu i podobieństwa w liturgii. Jednak adwent w różnych tradycjach ma różną długość. W Galii zaczynał się na świętego Marcina (11 listopada), z kolei w Kościele mediolańskim, który ma własną liturgię, trwa 6 tygodni. Chrześcijaństwo wschodnie nie ma adwentu, ma tylko kilkudniowe przygotowanie do Bożego Narodzenia, które realizuje się poprzez jeden czy drugi własny tekst w liturgii. Generalnie, adwent jest "kalką" wielkiego postu, jednak znacznie mniej restrykcyjną, na przykład nie jest to już od kilku lat czas zakazany.

A kiedy to się zmieniło?

To się zmieniło w czasach posoborowych przemian w liturgii. Adwent nie jest czasem ścisłego postu.

Czyli można urządzać i brać udział w zabawach?

Nie ma ściśle rzecz biorąc przeciwwskazań. Natomiast sama treść adwentu jest podwójna. Jest on okresem, w którym Kościół przygotowuje się na święta, a jednocześnie jest okresem, w którym Kościół przypomina sobie prawdę, że Pan powtórnie przyjdzie w chwale. Te dwa wątki się przeplatają, ale istnieje pewna reguła kompozycyjna. Do 16 grudnia dominuje wątek eschatologiczny, a od 16 grudnia przeważa temat oczekiwania na Boże Narodzenie. Między 17 a 24 grudnia liturgia ma bardzo piękne antyfony Magnificat w Nieszporach, powtarzane też w wersecie przed Ewangelią podczas Mszy świętej, tak zwane antyfony „majores” albo antyfony "O", od pierwszego słowa, którym jest zawsze wykrzyknik „O!”. Stanowi ona bardzo kunsztowną literacką formę łacińską, która przywołuje wszystkie tytuły Chrystusa, które były zapowiedziane w pismach prorockich Starego Testamentu. Tak więc adwent jest z jednym stron oczekiwaniem i wręcz przywoływaniem powtórnego, ostatecznego przyjścia Mesjasza, a z drugiej strony przypomnieniem, że Pan już przyszedł, stał się człowiekiem i że żyjemy między tymi dwoma przejściami — czyli adwentami. [adventus w języku łac. oznacza przyjście – od red.]

REKLAMA

A co ze słynnym sporem o wyższość świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Czy wcielenie nie było dla Boga trudniejsze, a śmierć i zmartwychwstanie były jego konsekwencjami?

Myślę, że ten spór rodem z mniemanologii stosowanej zupełnie inaczej by wyglądał, gdybyśmy przyjęli, że najważniejsza jest Pascha Chrystusa i cały rok jest oglądaniem i przeżywaniem tej Paschy w różnych jej aspektach. Najwyraźniej było to widoczne w tradycji judeochrześcijańskiej, u tak zwanych kwadrodecyman, którzy opierali się o autorytet świętego Jana Ewangelisty i jego uczniów – Polikarpa ze Smyrny i Melitona z Sardes. W ich tekstach Pascha była całością tajemnicy Chrystusa. W słynnym paschalnym kazaniu Melitona, autor jednym tchem opiewa wcielenie Syna Bożego, Jego śmierć i zmartwychwstanie.

Tak jest poniekąd i teraz; my tylko dokonujemy dystrybucji rożnych aspektów tej tajemnicy na poszczególne, symbolicznie wybrane momenty w ciągu roku, aby im się lepiej przyjrzeć i przez nie lepiej ogarnąć całość tajemnicy zawartej w Ewangelii. W tym momencie nie możemy mówić o wyższości jednego czy drugiego, tylko o tym aspekcie Paschy, którym jest tajemnica Wcielenia Pańskiego. Wymagałoby natomiast pewnej odwagi teologicznej stwierdzenie, że wcielenie to coś, czego Bóg nie znał... Ale śmierci też nie znał, a więc stanie się człowiekiem – ze wszystkimi tego konsekwencjami – od szoku porodu, po doświadczenie śmierci, jest częścią tej samej Tajemnicy. W duchu tego co mówili w II wieku kwadrodecymanie, i co widać u świętego Leona Wielkiego w V wieku, Jezus narodził się po to, aby umrzeć i zmartwychwstać.

REKLAMA

Wyraźnie widać ten wątek w kazaniach bożonarodzeniowych Leona, który bardzo dbał o to święto i podkreślał jego znaczenie. To właśnie święty Leon Wielki jest autorem bodajże jedynego pozytywnego wkładu łacińskiego chrześcijaństwa w teologię pierwotnego Kościoła powszechnego, bo to on sformułował twierdzenie o podwójnej współistotności (Chrystus jest jednocześnie współistotny Bogu Ojcu i współistotny nam, ludziom: „consubstantialis Patris, consubstantialis nobis”) i w dużej mierze dzięki niemu doszło do porozumienia na soborze w Chalcedonie. W sumie jest najmniej znany z czterech wielkich łacińskich Ojców Kościoła, a ma największy dorobek teologiczny.

Boże Narodzenie obchodzimy 25 grudnia. Czy jest to pewna data urodzin Chrystusa?

Nie ma pewnej daty. Są tylko pewne datacje symboliczne. Utożsamiano na przykład datę urodzin Chrystusa z datą jego śmierci, czyli na wiosnę. Jednak to jest poniekąd związane z pewnym symbolicznym poszukiwaniem doskonałości, a więc liczba lat Chrystusa musiała być doskonała – dlatego przyjmowano ich około 33 – i powinien mieć on też równą – co do dnia – liczbę lat. Potem to samo przeszło na datę poczęcia Pana, i to się znajduje dzisiaj na przykład w oracji do modlitwy Anioł Pański, która jednym tchem mówi o poznaniu Wcielenia i udziale w Pańskim krzyżu i zmartwychwstaniu. W starych hagiografiach datą śmierci Jezusa jest 25 marca, czyli równocześnie święto zwiastowania. Znowu łączą się te dwa wątki – Wcielenia i Paschy – ja bym powiedział "Paschy Wcielenia" i "Paschy Zmartwychwstania", bo jeżeli Pascha znaczy przejście, to zarówno wcielenie jest przejściem Syna od Ojca do tego świata, a śmierć jego przejściem z tego świata do Ojca. Są to dwa aspekty tej samej tajemnicy Chrystusa, która w różnych wydarzeniach się objawia i Kościół do tych zdarzeń przez cały rok powraca, od różnych stron je oglądając.

Obecne umiejscowienie święta Bożego Narodzenia nawiązuje do przemian słońca i księżyca. Związane są z tym bardzo piękne tradycje, chociażby wypatrywania powtórnego przyjścia Chrystusa ze wschodu, przedstawienia Chrystusa na rydwanie słonecznym – taki fresk jest między innymi w katakumbach rzymskich. Poniekąd to święto ma charakter pewnej dyskusji teologicznej, która na początku była debatą z resztkami pogaństwa, bardzo zresztą wykształconego i stojącego wysoko pod względem moralnym, a potem – przez podkreślanie pełni prawdziwości człowieczeństwa Chrystusa, odniesieniem do herezji w łonie samego Kościoła.

Dziękujemy za rozmowę.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Magdalena Szyburska
Autorka nie nadesłała informacji na swój temat.

Wszystkie teksty autora
Kajetan Rudnicki
Magister historii, absolwent Uniwersytetu Łódzkiego.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone