Ocalałe. Dziewczyny, które przetrwały w czasach ludobójstwa

opublikowano: 2020-01-30 13:29
wolna licencja
poleć artykuł:
Mama małej Zosi powtarzała jej, że „musi wygrać wojnę z Hitlerem”. Joanna o swoich żydowskich korzeniach dowiedziała się dopiero, gdy skończyła osiemnaście lat. Jako małe dziecko została przeszmuglowana z getta i zaadoptowana przez polską rodzinę. Opowieści takich kobiet – ocalonych z Holocaustu – są tysiące. Książka „Dziewczyny ocalałe” pozwala zachować choć niektóre z nich. Annę Herbich, autorkę, zapytaliśmy m.in. o pracę nad tą publikacją i o to, jak istotne jest wysłuchiwanie świadków historii.
REKLAMA

Polecamy książkę Anny Herbich pt. „Dziewczyny ocalałe”

Paweł Czechowski: Specjalizuje się Pani w historiach kobiet, których losy przeplatały się z ważnymi, a często i tragicznymi wydarzeniami w dziejach Polski. Dlaczego ta kobieca perspektywa jest tak ważna w ogólnym rozumieniu historii?

Anna Herbich (rocznik 1986) ‒ dziennikarka i pisarka. Autorka bestsellerowych „Dziewczyn sprawiedliwych” i „Dziewczyn z Wołynia”. Urodziła się i mieszka w Warszawie. Jej babcia jest jedną z bohaterek „Dziewczyn z Powstania” (fot. Rafał Guz).

Anna Herbich: Przyzwyczailiśmy się postrzegać ważne wydarzenia w historii z perspektywy męskiej. Wojna większości z nas kojarzy się z walczącymi ze sobą na polu bitwy żołnierzami. Żołnierz – oczywiście z mężczyzną z karabinem w rękach. To samo dotyczy konspiracji i Polskiego Państwa Podziemnego. Ale to wszystko klisza, która ma mało wspólnego z rzeczywistością. Wojna w XX wieku była doświadczeniem nie tylko żołnierzy na froncie, ale przede wszystkim całego narodu. A więc również wszystkich kobiet.

W moich książkach staram się pokazać jak one sobie wówczas radziły. Jakie pokonywały wyzwania, z czym się zmagały. Co było dla nich najważniejsze. Walczyły nie tylko o przetrwanie własne, ale również swoich rodzin, przede wszystkim dzieci. W kontakcie z wrogiem narażone były nie tylko na śmierć, ale również na przemoc seksualną. Mimo, że o kobietach mówi się „słaba płeć”, wykazywały się nie mniejszą odwagą niż frontowcy. Wystarczy wspomnieć o sanitariuszkach z Powstania Warszawskiego czy Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Prawdziwą heroiczną epopeją są przeżycia kobiet deportowanych w głąb Związku Sowieckiego. Bez przedstawienia tych doświadczeń opowieść o polskich losach w tragicznym XX wieku byłaby niekompletna.

P.Cz.: „Dziewczyny ocalałe” to opowieści siedmiu kobiet. W jaki sposób dotarła Pani do bohaterek książki, do ich historii?

A.H.: Na szczęście działa wiele organizacji zrzeszających ocalałych z Zagłady, jak na przykład Stowarzyszenie „Dzieci Holocaustu”. Większość bohaterek mojej książki do niego należy. Wykorzystałam również prywatne kontakty. Dużą pomocą okazał się także Internet – dzięki niemu dotarłam do pani Bronisławy Horowitz-Karakulskiej z Krakowa, którą ocalił Oskar Schindler. Pani Karakulska przeżyła piekło KL Auschwitz. To ostatni moment na rozmowy ze świadkami tamtych straszliwych czasów. Od końca wojny minęło już 75 lat. Ostatni uczestnicy tamtych wydarzeń odchodzą.

P.Cz.: Człowiek nawet w najbardziej niekorzystnych dla siebie warunkach szuka jakiejś podpory, pocieszenia. Dla osób żydowskiego pochodzenia czas okupacji niemieckiej oznaczał ciągłe zagrożenie życia. Jak Pani sądzi, co przede wszystkim pozwalało bohaterkom Pani książki przetrwać psychicznie ten czas? Gdzie poszukiwały one nadziei?

A.H.: Pani Zofia Żukowska – jedna z bohaterek „Dziewczyn Ocalałych” – przeżyła dzięki swojej mamie. Dzięki jej determinacji i silnej woli. Codziennie powtarzała kilkuletniej wówczas Zosi, że „musi wygrać wojnę z Hitlerem”. Tłumaczyła jej, że to bardzo zły człowiek, który chce je zabić. Ale one nie mogą się poddać. Muszą go przechytrzyć. Mama małej Zosi tak bardzo chciała uratować córeczkę, że była w stanie zrobić dla niej wszystko. Uciec z getta, z obozu na Majdanku, nie dać się sterroryzować i zastraszyć szmalcownikom. Miłość do dziecka jest w stanie zdziałać cuda. I zdziałała. Mała Zosia została uratowana, Hitler został pokonany. Podobnie było z innymi bohaterkami. W trakcie wojny to były młode dziewczyny, i one strasznie chciały żyć. To właśnie chęć życia była tym czynnikiem, który nie pozwalał ludziom skapitulować. Wola życia okazała się silniejsza od woli zabijania.

Więźniarki niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz II – Birkenau (1944, domena publiczna).

P.Cz.: Czy można powiedzieć, że w przetrwaniu wojny najważniejsze było posiadanie szczęścia do ludzi? Bohaterki Pani książki opowiadają często o pomocy, jaką otrzymały od innych, ale też o momentach, w których na szczęście niemieccy żołnierze okazali się zwyczajnie przekupni...

REKLAMA

A.H.: Oczywiście, bez szczęścia przetrwanie było niemożliwe. Kiedy słuchałam opowieści bohaterek mojej książki, byłam zdumiona, jak z wielu opresji udało im się wyjść obronną ręką. Przecież osoby żydowskiego pochodzenia ukrywające się po aryjskiej stronie przez 24 godziny na dobę narażone były na śmiertelne niebezpieczeństwo. Kobiety, które opisałam w „Dziewczynach Ocalałych”, były tropione przez Gestapo, szantażowane przez szmalcowników, przeszły przez getta i obozy. Śmierć czaiła się na nie za każdym rogiem. A mimo to, przeżyły. Do tego potrzeba było mieć bardzo wiele szczęścia. Ale wszystko zależało również od tego, jakich ludzi spotykało się na swojej drodze. Dobrych, czy złych.

Właściwie każdy ocalały z Holocaustu zawdzięcza życie pomocy drugiej osoby. Bez wsparcia – kryjówki, jedzenia, dokumentów – Żyd nie miałby najmniejszych szans. Oczywiście zdarzało się, że zanim na taką osobę trafił, spotkał wcześniej kilka innych osób, które robiły wszystko, by mu zaszkodzić. W książce znalazły się opowieści kobiet uratowanych przez Polaków, które wcześniej przez innych Polaków były szantażowane. Historia nigdy nie jest czarno-biała. W każdym narodzie występuje cały wachlarz postaw.

P.Cz.: Czy w trakcie pracy nad „Dziewczynami ocalałymi” przydarzyły się Pani jakieś momenty, które szczególnie Panią poruszyły?

A.H.: Wszystkie historie wywarły na mnie ogromne wrażenie, wszystkie były dramatyczne i wzruszające. Na przykład historia Joanny Sobolewskiej. Jako trzyletnie dziecko została przeszmuglowana kanałami z getta na aryjską stronę. Tam adoptowało ją polskie małżeństwo, które stworzyło jej dom pełen ciepła i miłości. O swoim żydowskim pochodzeniu dowiedziała się dopiero mając osiemnaście lat. Rozmawiając z nią, spisując jej opowieść, cały czas miałam przed oczami jej biologiczną mamę, która po raz ostatni musiała przytulić swoją córeczkę i oddać ją obcym ludziom. Pożegnać się z nią na zawsze. Ten obraz długo mnie prześladował. Kładąc wieczorem moje własne córeczki spać, często o niej myślałam. Trudno mi wyobrazić sobie rozpacz, jaką odczuwała matka pani Joanny w takiej sytuacji.

Klatka z radzieckiego filmu o wyzwoleniu Auschwitz (aut. Aleksander Woroncow i jego grupa filmowa, domena publiczna)

P.Cz.: Pokolenie osób ocalałych – często cudem – z Holocaustu niestety odchodzi coraz bardziej z tego świata. Dzięki Pani pracy udało się zachować świadectwa siedmiu kobiet, które przetrwały Zagładę. Gdyby przyszła do Pani jakaś osoba i powiedziała „Mam w dalszej rodzinie taką >>dziewczynę ocalałą<<, chciałbym zachować jej historię. O co powinienem pytać? Na czym się skupić? Co będzie najważniejsze?” – jaka byłaby Pani odpowiedź?

A.H.: W relacjach naocznych świadków i uczestników wydarzeń nie chodzi o to, aby opowiadali ogólnie znane fakty historyczne, które kojarzymy z podręczników i książek. Czy mówili o wielkiej polityce i działaniach wojennych. Tu chodzi o historie indywidualne. Ich przeżycia, odczucia, emocje, wrażenia. To, co widzieli na własne oczy, a nie przeczytali po latach w gazetach lub zobaczyli w telewizji. W takich opowieściach każdy szczegół się liczy. Jak się ubierano podczas okupacji, co jedzono. Jak zachowywali się ludzie. Tylko taka opowieść będzie ciekawa, autentyczna. I cenna. Będzie mogła poruszyć czytelników, skłonić do refleksji i wczucia się w sytuację świadka historii.

Przede wszystkim należy jednak pamiętać, że historia narodu to miliony historii indywidualnych. Ocalając od zapomnienia choćby jedną z nich, dokładamy swoją cegiełkę do upamiętnienia przeszłości Polski. Dlatego zachęcam wszystkich czytelników, aby rozmawiali ze swoimi dziadkami, sąsiadami, znajomymi, którzy przeżyli wojnę. Spisali ich przeżycia dla potomnych.

Polecamy książkę Anny Herbich pt. „Dziewczyny ocalałe”:

Anna Herbich
„Dziewczyny ocalałe”
cena:
46,99 zł
Wydawca:
Znak Horyzont
Okładka:
twarda
Liczba stron:
304
Premiera:
29.01.2020
Format:
158x225mm
ISBN:
978-83-240-5664-4
EAN:
9788324056644
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone