Rycerze - mit, fantasy, rzeczywistość (cz. 1)

opublikowano: 2005-12-01 20:00
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Europejska epoka rycerstwa zakończyła się 500 lat temu, lecz w fantasy i w legendach trwa do dziś. Jest coś niezwykle pociągającego w tych mężach szarżujących na wroga z wyciągniętą kopią, zawsze prawych, honorowych, wielbiących swe damy. Niniejszy esej jest próbą przypomnienia tradycji rycerstwa i tego, jak owe tradycje wywierały wpływ na pisarzy tworzących poematy i powieści fantasy.
REKLAMA

Oręż i zbroja

Zacznijmy jednak od rzeczywistości, w końcu legenda i fantasy są tylko obrazem realnego świata. Rycerz – kim był i kiedy się pojawił? To niezwykle trudne pytanie, gdyż wnika ono w samą istotę problemu. By jednak je uprościć, zapytajmy inaczej: kiedy wojownik stał się rycerzem? Czy woje Mieszka I byli już rycerzami, a takie postacie świata fantasy, jak: wiedźmin Geralt, Feliks Jaeger, Konował, Braggi Ragnarson, Elryk z Melnibone? Co to w ogóle znaczy rycerz? Nie ma wątpliwości, że każda z ww. postaci zręcznie władała bronią, ale czy to czyniło ją rycerzem? Z pewnością opanowanie sztuki walki to pewien niezbędny element rycerskości. I zaraz pojawi się drugi: nie chodzi o zwykłą walkę, lecz o walkę konną. Tak bowiem się złożyło, że początek średniowiecza jest okresem, w którym szereg wynalazków pozwolił w pełni wykorzystać konie jako potężny środek bojowy. Pierwszym z tych wynalazków były strzemiona, zdecydowanie ułatwiające utrzymanie równowagi i poprawiające możliwości kierowania koniem. Wynalezione w Chinach, upowszechniły się w Europie za czasów Karolingów. Miało to miejsce dopiero pod koniec wieku VIII lub na początku IX, gdyż, jak można wywnioskować z tekstów opisujących wielką bitwę pod Poitiers w 732 roku, w której Karol Młot zatrzymał zwycięski dotąd pochód muzułmanów, główną rolę odegrała w tym starciu nie jazda, lecz piechota. Kolejny ważny wynalazek to osadzona w specjalnym uchwycie kopia, pozwalająca na szarżę i wykorzystanie olbrzymiej masy konia. Rozpowszechniła się ona dopiero w XI lub XII wieku. Mając jedną rękę zajętą kopią, należało również odpowiednio zmienić i wyprofilować tarczę. Rycerz dzierżący kopię nie mógł już bronić się mieczem i cała aktywna obrona polegała na osłanianiu się tarczą, która musiała nabrać odpowiedniej wytrzymałości i takiego kształtu, by mogły ześlizgiwać się po niej ciosy przeciwników. Kolejnym novum było specjalne siodło. Zderzenie przy szarży mogło bowiem okazać się zabójcze zarówno dla wroga, jak i dla atakującego. Olbrzymia siła zderzenia z łatwością wysadzałaby szarżującego wojownika ze zwykłego siodła, stąd wprowadzono poprawkę polegającą na dodaniu wysokich łęgów, przenoszących część owego impetu uderzeniowego na rumaka. Wreszcie, w średniowieczu upowszechniło się podkuwanie koni, które umożliwiało odbywanie dłuższych podróży, nawet w złych warunkach terenowych.

Dodajmy do tego również ciągłe unowocześnianie pancerza. Dysponując bowiem tak olbrzymim arsenałem ofensywnym, naturalne stawało się również dążenie do zwiększenia własnej ochrony, nawet kosztem ruchliwości. Najpierw używano kolczug, pod które wkładano watowane ubiory. Kolczuga była jednak stosunkowo słabą ochroną i w dodatku dość trudną w utrzymaniu. Łatwo się również rozrywała. W związku z tym w wiekach XII i XIII zaczęły następować kolejne zmiany. Stopniowo łuski zastępowano płatami metalu, aż w końcu pancerz wyewoluował w zbroję całkowicie płytową.

REKLAMA
Pojedynek rycerski, twórca Richard YangIlustracja pochodzi ze strony: http://elfwood.lysator.liu.se/

Ta powolność zmian, mimo zapotrzebowania na lepsze opancerzenie, wiązała się między innymi z konserwatyzmem rycerstwa, lecz w jeszcze większym stopniu z brakiem umiejętności ówczesnych kowali. Zresztą nawet później, gdy odkrycia w sztuce kowalskiej pozwoliły wykuwać odpowiednie zbroje, dokonały się one w zasadzie tylko w określonych kręgach. Były to szczególnie północne Włochy, gdzie produkowano zbroje dla całej Europy. Czy pamiętacie Zbyszka z Bogdańca i jego mediolański pancerz? Zarówno sam właściciel, jak i wuj jego – Maćko, uważali go za coś wspaniałego i taką samą opinię wydaliby o nim również rycerze z innych krajów. Produkty północnowłoskich kuźni były cenione równie mocno, jak dzisiaj Sony, Rolls&Royce, Mercedes, Kludi, AEG czy Franke.

W światach fantasy z bronią i opancerzeniem jest znacznie łatwiej, bowiem rolę największych, najwspanialszych kowali spełniają krasnoludy (i niekiedy elfy – te jednak specjalizują się raczej w kowalstwie artystycznym, a nie użytkowym), którym dostępne jest owo rzemiosło w stopniu nieosiągalnym dla ludzi. Dysponują one nie tylko znakomitą, opartą na tradycji, technologią, ale również wspaniałymi materiałami, z których najsłynniejszym jest mithril. Wspomnijmy też, że w swe dzieła krasnoludy wplatały, o czym doskonale wiedzą miłośnicy Warhammera, magiczne runy, które powodowały, że pancerz stawał się nieprawdopodobnie odporny, a broń zaiste śmiertelna. Jeżeli dodamy do tego pracowitość i dokładność krasnoludów, okazuje się, że światy fantasy bardzo wyprzedzają rzeczywistość. Przypomnijmy choćby „Władcę Pierścieni” J.R.R. Tolkiena i wspaniałą kolczugę Bilba, ofiarowaną mu przez Thorina Dębową Tarczę. Zbroja cudowna, znakomita, cenniejsza podobno niż wszystkie dobra Shire i wytrzymała tak, że jak podkreśla Gimli, strzały myśliwych całego świata nie zdołałyby jej naruszyć. W Drugiej Księdze zbroja ta ratuje Froda przed niechybną śmiercią, wytrzymując uderzenie oszczepem podczas walki w Morii. Ostatecznie hobbit odniósł tylko lekkie obrażenia – nabawił się jedynie siniaka, a kilka łusek lekko wbiło się w ciało, przebiwszy skórkę, którą podszyta była kolczuga. Jest to ewidentny przykład cudu, gdyż Frodo nawet przy takiej zbroi powinien mieć połamane żebra; pamiętajmy wszakże, iż prawdziwi rycerze nosili dodatkowo pod kolczugą grube watowane ubranie, właśnie dla złagodzenia takich uderzeń. Choć możliwe jest jeszcze jedno, nieco żartobliwe wytłumaczenie: hobbici we „Władcy” są bardzo otyli, więc być może Frodo miał w miejscu trafienia włócznią tak potężną tkankę tłuszczową, że wytłumiła ona nieco uderzenie. Może zresztą cios wcale nie był taki mocny. Co ciekawe, Bilbo i Frodo są jedynymi postaciami (z tych ważniejszych), o których wiadomo, że mają mithrilowy pancerz. Nie dysponuje nim nawet Gimli, posiadający stalową kolczugę. Jednakże, jak sądzę, nie tylko dlatego, iż zbroja mithrilowa potwornie dużo kosztowała, czy że rudy mithrilu, były po utracie Morii niezwykle trudno dostępne, lecz raczej z tego względu, iż pancerz taki wymagał specjalnych umiejętności w wykuwaniu. Gloin wyjaśnia, że krasnoludy spod Góry utraciły je, czyli że pod tym względem miał miejsce regres wiedzy.

REKLAMA

Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:

Antoni Olbrychski
„Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”
cena:
Wydawca:
Michał Świgoń PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Liczba stron:
71
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-07-5

Sporo wiemy o zbrojach eleńskich z cyklów powieści Eddingsa poświęconych Sparhawkowi. Spośród rycerzy zakonnych Pandionici i Cyrynici noszą normalne zbroje płytowe. Hełm Sparhawka (choć nie dotyczyło to wszystkich rycerzy) jest zamknięty przyłbicą; pamiętamy scenę z „Diamentowego tronu”, w której Berit, noszący zbroję Sparhawka, zakrywał twarz przyłbicą, by ludzie Anniasa nie poznali, kogo mają przed sobą. Dla Genidianitów charakterystyczna jest kolczuga i ma to konkretny sens. Zbroja płytowa powstała jako odpowiedź na kopię i miecz. Przeciwnikami Genidianitów natomiast były głównie trolle i ogry, a więc należało się bronić nie tyle przed ciosami kłutymi bądź ciętymi, ale przed miażdżonymi. Podszyta pluszem kolczuga spełniała znakomicie tę rolę, a ponadto, jak zauważył raz Ulath, pozwalała szybko wydobyć się z rzeki lub jeziora, podczas gdy płytówka niechybnie wciągała w otchłań wody swoim ciężarem. Jednak czy ten argument miał sens? Jeżeli tak, oznaczałoby to, że rycerze prowadzili sporo walk na łodziach czy statkach, a to raczej nie wydaje się prawdą. Być może więc powstanie genidianickiej kolczugi jest efektem raczej konkretnych potrzeb: uzyskania odpowiedniej szybkości w walce z prymitywnymi ludami oraz ochrony przed ciosami obuchowymi. Z kolei deidrańscy przedstawiciele zakonu Alcjonu, których reprezentuje małomówny Tynian, noszą zbroje bardzo ciężkie. Deidra jest krajem górzystym, w takim terenie przydałaby się więc raczej szybkość niż grubość pancerza. Prawdopodobnie jednak kowale deidrańscy lepiej niż ich koledzy po fachu z innych krajów opanowali swoje rzemiosło, stąd mogli robić grubsze, choć cięższe, pancerze. Taka grubość zbroi powodowała, że Alcjonici najlepiej nadawali się do głównej szarży i być może tak byli wykorzystywani w wojnie z Othą; później zaś noszenie takiego ciężaru stało się tradycją.

REKLAMA

Również w Amberze zbroje były bardzo popularne. Oczywiście nie zwyczajne, lecz mocno wzmacniane zaklęciami. Corwin nosił rękawice ze srebrnej łuski, odporne na każdą normalną broń. Podobne własności posiadał pas Eryka i biała kolczuga Juliana. Zbroja Deidre, oprócz odporności, pozwalała jeszcze między innymi wyczuwać niebezpieczeństwo i leczyć swoją właścicielkę.

Zbroja jednak to nie to, co jest najczęściej przedstawiane i opisywane w powieściach i poematach. Oczywiście tą najsławniejszą rycerską zabawką jest oręż, a przede wszystkim miecz. Miał on znaczenie symboliczne. Uderzeniem miecza w ramię pasowano na rycerza, miecz królewski był symbolem władzy, ofiarowany mógł być symbolem podległości (wasala wobec suzerena) lub gnuśności (wszyscy chyba pamiętają krzyżacki prezent na grunwaldzkim polu). Miecze nosiły wspaniałe nazwy, które czasem stawały się słynniejsze od samych rycerzy. W Polsce mamy Szczerbca, którego według legendy Bolesław Chrobry wyszczerbił o jedną z kijowskich bram. Roland posiadał swój Durendal, a miecz Karola Wielkiego Joyeuse (Radosny) posiadał niemalże magiczne własności. Czarodziejski oręż dzierżą prawie wszyscy Amberyci. Miecz Corwina nosi nazwę Greyswandir i został wykonany z czystego Wzorca. Jest zabójczy dla stworzeń chaosu, a niezwykle groźny dla wszystkich innych. Podobnym mieczem włada Bleys, a broń Benedykta jest prawie równie śmiercionośna. Przybiera ona wedle życzeń właściciela kształt lancy, miecza lub sztyletu. Caine posiada dwa wspaniałe wysadzane szmaragdami sztylety. Są one nie tylko znakomite w walce, ale mają również swoją osobowość i pomagają w rzucaniu czarów. Magiczny, specjalnie utwardzany miecz dzierży Gerard, najsilniejszy wśród rodzeństwa Amberu, srebrną szablę ma Eryk, a Deidre topór. Każda z tych broni zwiększa obrażenia zadawane wrogom, a niektóre posiadają jeszcze dodatkowe magiczne własności.

Viggo Mortensen jako Aragorn we „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona, na podstawie epopei J. R. R. TolkienaIlustracja pochodzi ze strony: http://www.lordoftherings.net/

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Dzieła Tolkiena również prezentują nam szereg wspaniałych broni. W skarbcu trolli znaleziono elfie miecze Orkrist i Glamdring, wielkiej sławy i rozbłyskujące magicznym blaskiem, gdy w pobliżu pojawiały się orki. Podobne właściwości miało Żądełko Bilba. Jednak najsłynniejszy niewątpliwie miecz Śródziemia spoczywał w ręku Aragorna. Rzecz jasna mowa tu o Andurilu („Płomieniu Zachodu”). Było to dawne ostrze Isildura, które wcześniej zwano Narsilem. Pod koniec III ery przekuto je i wydatnie pomogło ono Aragornowi odbudować imperium. U Tolkiena przekucia dokonały elfy, ale twórcą miecza był najsłynniejszy krasnoludzki kowal Telchar z Nogrodu (do jego dzieł należał również słynny sztylet Angrist). Widać tu wielką różnicę pomiędzy fantasy a rzeczywistością. W prawdziwym świecie kowalstwo należało do rzemiosł, zwyczajnych, choć dobrze płatnych (przypomnijmy, że murarstwo na wysokim poziomie uważano za sztukę niezwykle tajemniczą). W fantasy urasta do znacznie wyższej rangi. Kowal jest osobą niezwykłą, często władającą mocami, jak na przykład Elof w trylogii Rohana „Zima świata”. Przypomnijmy sobie również wykuwanie młota dla Wulfgara. Bruenor w nocy samotnie tworzył broń i dzieło sztuki zarazem. Nie należał wszak do czarodziejów, ale spod jego palców wydobywała się, jakby samoistnie, olbrzymia magia wstępująca w młot i czyniąca go niezwykłym orężem.

REKLAMA

Również w mitach kowale odgrywają istotną rolę. Wspomnijmy choćby germański mit o stworzeniu młota Mjollnira i włóczni zwanej Grungnirem. Pewnego razu przebiegły bóg Loki ogolił dla kawału głowę Sif, małżonki potężnego Thora. Dowcip jednak nie do końca się udał, gdyż Thor przyłapał go na tej zabawie, i widząc łysą żonę zagroził Lokiemu, że jeżeli nie stworzy dla niej włosów takich, że nie można by ich odróżnić od prawdziwych, to gorzko tego pożałuje. Wybuchowego Thora z pewnością należało się obawiać, tak więc Loki udał się do krasnoludów nazywanych synami Ivaldiego, by wykonali owe włosy. Ci zaś nie tylko stworzyli włosy, rzeczywiście, jak prawdziwe, ale jeszcze statek Skídbladmir mający tę własność, że potrafił błyskawicznie się przemieszczać, a ponadto można go było składać do magicznej sakwy, jeżeli tylko zachodziła taka potrzeba. Ich dziełem była wreszcie wspaniała włócznia o nazwie Grungnir. Lokiemu tak spodobały się te dzieła, że założył się o swoją głowę z innymi krasnoludami: braćmi Brokkiem i Eitrim, że nie potrafią zrobić nic lepszego. Bracia ostro wzięli się do pracy i spod ich palców wyszedł Draupnir – pierścień złoty, z którego co 9 nocy wydobywało się 8 identycznych pierścieni, dzik ze złotą, błyszczącą sierścią, potrafiący biegać po lądzie i wodzie oraz młot Mjollnir – najpotężniejsza broń bogów w walce z olbrzymami. Sędziujący zakładowi Odyn, Thor i Frey przyznali zwycięstwo Brokkowi i jego bratu, lecz jak zwykle Loki wykpił się i w końcu nie został zabity.

Inną znakomitą broń – sławny z ostrości miecz Gramm posiadał Sigurd smokobójca, największy chyba bohater mitologii germańskiej. Na terenie Niemiec zwano go Zygfrydem i jest on postacią centralną słynnych „Pieśni o Nibelungach”.

REKLAMA

Potężnym orężem władali także bohaterowie świata fantasy. Trylogia „Siódmy miecz” Dave’a Duncana opowiada, jak Wallie Smith przenosi się do alternatywnego świata i tam, pod postacią szermierza Shonsu, wykonuje zadanie zlecone mu przez bogów. Wędruje przez świat, rozwiązując tajemniczą zagadkę, której najważniejszym elementem staje się posiadany przez niego miecz, wykuty ongiś przez mistrza Chioxina. Magiczne miecze ma Drizzt Do’Urden. Elryk z Melnibone dzierży zaklętego Stormbringera, Arylin Moonblade – elfie Księżycowe Ostrze, smok Basil – również stworzonego przez elfy Ecatora. Przesycone magią jest również ostrze broni Feliksa Jaegera. Uzyskał je w krasnoludzkiej twierdzy Karak Osiem Szczytów, przejmując oręż z martwej ręki Alfreda Kepplera, rycerza Zakonu Purpurowego Serca. Kilka lat później mieczem tym zabił smoka. Od nazw magicznych mieczy Tad Williams zatytułował swoją trylogię: „Smutek, Pamięć i Cierń”. Virikidorem, czyli „Zabójcą wojowników”, władał Valder w arcywesołej powieści Lawrence’a Watt-Ewansa „Niedoczarowany miecz”. Zaklętym Mieczem Prawdy posługuje się Richard Cypher w powieściach Terry’ego Godkinda. Zresztą cały cykl Goodkinda zatytułowany jest właśnie „Miecz Prawdy”.

Miecz jest często czymś więcej niż tylko bronią. W opowieściach Michaela Moorcocka o przygodach księcia Coruma miecz to symbol bogów chaosu: Ariocha, Xiombarg i Mebelrode, nazywanych kolejno: Kawalerem Mieczy, Królową Mieczy i Królem Mieczy. Wyciągnięcie miecza ze skały czyni Artura królem, a Ekskalibur staje się symbolem jego panowania. Z kolei w „Ognistym mieczu” Adrienne Martine-Barnes miecz jest niezbędny dla uwolnienia Anglii od złych mocy. W końcu Elanor, której ową misję zleciła bogini, przekazuje go Arturowi, który odbudowuje następnie królestwo Brytanii. Mamy tu jednak również mocno rozbudowany wątek seksualny. Wcześniej bowiem właścicielem broni staje się Dave. Darowanie mu miecza przez Elanor jest dla niej jednocześnie oddaniem samej siebie. „Miecz w rękach Dave’a, a ja jestem dla niego pochwą” przelatuje przez głowę Elanor, gdy wręcza broń mężczyźnie, który zostanie jej kochankiem, a później mężem. Przy użyciu miecza dokonuje się niezwykłych ceremonii połączenia w trylogii Duncana „Królewscy szermierze”. Rytuał ów polega na przeszyciu jednym ciosem serca szermierza (specjalnie od dzieciństwa przygotowywanego w odpowiedniej szkole) przy wygłaszaniu jednocześnie odpowiednich zaklęć, które odsuwają śmierć od przebitego. Skutek jest taki, że ten, który dzierży miecz, i ten, któremu przeszywa się serce, wiążą się specjalną nicią – szermierz staje się na zawsze absolutnie oddanym obrońcą tego, który władał ceremonialną bronią. Szermierz nigdy nie może takiej osoby zdradzić i jako psychiczny przymus odczuwa konieczność przebywania w pobliżu swego podopiecznego, by w razie jakichkolwiek kłopotów spieszyć mu z pomocą.

Patrząc na oręż i zbroję, uczyniliśmy pierwszy krok ku zbadaniu świata rycerzy. Krok to wprawdzie jeszcze mały, gdyż posiadanie oręża nikogo nie czyni rycerzem, ale jest to krok niezbędny, bo choć nie każdy wojownik jest rycerzem, to każdy rycerz wojownikiem i broń stanowi jego naturalny atrybut.

(cdn.)

Druga część cyklu

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia: 1. Jean Flori, Rycerze i rycerstwo w średniowieczu, Poznań 2003. 2. Jean Flori, Rycerstwo w średniowiecznej Francji, Warszawa 1999. 3. Richard Barber, Rycerze i rycerskość, Warszawa 2003. 4. Franciszek Kusiak, Rycerze średniowiecznej Europy łacińskiej, Warszawa 2002.

oraz kilkadziesiąt powieści i opowiadań fantasy, stron internetowych oraz podręczników do gier role playing.

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Dariusz Lipiec
Autor nie nadesłał informacji na swój temat.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone