Sympozjony jako uczta dla ciała i ducha: życie towarzyskie greckiej arystokracji

opublikowano: 2017-10-30 16:16
wolna licencja
poleć artykuł:
Sympozjony a społeczeństwo: Myśląc „sympozjon”, wyobrażamy sobie rozpasane uczty, zakrapiane dużymi ilościami alkoholu. Nie była to jednak tylko droga rozrywka. Jakie znaczenie miały sympozjony w życiu publicznym? Jak wiązały się ze sferą polityczną oraz kulturalną?
REKLAMA

Wolisz posłuchać?

Symposion to termin oznaczający „wspólne picie”, była to więc po prostu jedna z form życia towarzyskiego, w której uczestniczyli mężczyźni z wyższych sfer. Jego tradycja sięga prawdopodobnie VI wieku p.n.e., kiedy to sympozjon poprzedzany był bogatą w wyszukane dania ucztą. Każdy uczestnik zabawy, wstępując do domu gospodarza, był witany przez służbę, która symbolicznie obmywała jego stopy. Uczta rozpoczynała się w chwili, kiedy ostatni z gości zajmował miejsce. Podawano wówczas pieczywo pszenne oraz jęczmienne placki. Później wnoszono w pierwszej kolejności ryby, a następnie mięsiwo i drób.

Scena z sympozjonu: mężczyźni grają w kottabos , przygrywa im przy tym flecistka (waza z V w. p.n.e., fot. Marie-Lan Nguyen, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 2.5).

Uczty i następujące po nich sympozjony charakteryzowały się bogactwem zapachów i smaków, przepychem oraz wspaniałą prezencją dań. Miały one odzwierciedlać status społeczny gospodarzy. Arystokraci w starożytnej Grecji nie oszczędzali ani na drogich produktach, nie żałowali również pieniędzy na wystrój sal w których odbywały się uroczystości.

Sympozjon a libacja

Sympozjon zaczynał się od aktów modlitewnych, tzw. libacji, będącej pierwszą czynnością jakiej dokonywali biesiadnicy. Wylewano odrobinę czystego wina dla Dobrego Ducha ([agathos daimon]), którym prawdopodobnie był bóg Dionizos odpowiedzialny za wszelkie zabawy i dobrą atmosferę, która zdecydowanie musiała towarzyszyć spożywanym w ogromnych ilościach trunkom. Następne dary wylewano z trzech pierwszych kraterów, w których wino było już rozcieńczone z wodą. Pierwszą ofiarę składano Zeusowi Olimpijskiemu lub innemu bogu zamieszkującemu świętą górę. Dwie kolejne libacje były poświęcone herosom oraz Zeusowi Oswobodzicielowi. Odśpiewywano pieśni na cześć Apollona Lekarza, lub bogini zdrowia Hygei. Dobór bóstw był zdecydowanie związany z konsekwencjami kolejnego dnia – wierzono, że bóstwa odpowiedzialne za dobre samopoczucie nie zawiodą w chwilach niemocy.

Przejściu z uczty do sympozjonu towarzyszyła kolejna seria rytuałów oczyszczających. Służący uprzątali stoły, myli podłogi i obmywali ręce biesiadników, po czym przystrajali gości wieńcami z kwiatów, które dodatkowo perfumowano olejkami.

Dionizos trzymający czarę do picia wina (waza z VI w. p.n.e., domena publiczna).

Sympozjon zaczynał się wraz z wyborem mistrza ceremonii, czyli tak zwanego sympozjarchy. W jego gestii leżały decyzje o przebiegu spotkania. Zarządzał ilością wypitego trunku i proporcjami mieszanin alkoholi z wodą. Mistrz sympozjonu dawał również sygnał do picia kolejnych czar. Był także odpowiedzialny za program i przebieg części kulturalno-towarzyskiej wieczoru.

Czas rozpocząć biesiadowanie

Uczestnicy sympozjonu rozkładali się na lożach, które były ustawione wokół ogromnego krateru napełnionego roztworu wina i wody w proporcji jeden do trzech. Spożywanie czystego alkoholu uważano bowiem za zwyczaj barbarzyński. Wino pito w płaskich czarkach z wysokimi nóżkami i uszkami po obu stronach.

REKLAMA

Po uczcie wstawiano na salę drugi stół, który był bogaty raczej w przekąski niż w konkretne dania, które towarzyszyły ucztom. Na stole znajdowały się chleb, miód i sery, oliwki, ciastka, jak również owoce. Lekkostrawne, małe posiłki miały radować podniebienia przy wielu godzinach bezustannego raczenia się winem.

Gry i zabawy

Alkohol i pokazy tańców wydawały się dla prawdziwych arystokratycznych intelektualistów rozrywką niewystarczającą. Uczestnicy sympozjonu sami dbali o poziom i rodzaje zabaw. Kielich wędrujący z rąk do rąk wyznaczał kolejnego śmiałka w intelektualnych pojedynkach. Wymagano, aby każdy z zebranych opowiedział wiersz lub podjął się rozwinięcia tematu zadanego przez sympozjarchę. Tematy dyskusji były wszechstronne. Większość dotyczyło polityki i aktualnych problemów istotnych dla elity. Oczywiście sympozjon nie był tylko po to, aby rozprawiać o kwestiach państwowym, dlatego odwoływano się do sztuki, postrzegania piękna i miłości, jak i odnoszono się do nauk, zarówno przyrodniczych, jak i filozoficznych. Ciekawą zabawą, wymagającą niezwykłych umiejętności personalnych, była gra w szyderstwa. Należało obrazić wady współbiesiadnika w taki sposób, aby nie czuł się owymi słowami dotknięty.

Mężczyzna grający w kottabos (waza z VI w. p.n.e., domena publiczna).

Alkohol, jak i gry z nim związane, były jednak ważną częścią sympozjonu. Standardem było konkurowanie o tytuł „najodporniejszej na alkohol głowy”, jak i próby utrzymywania równowagi na różnych przedmiotach. Ciekawą rozrywką była gra zręcznościowa zwana kottabos. Polegała ona na umiejętnym pryśnięciu ostatnimi kroplami wina pozostałymi na dnie czary naczynia w wybrany cel. Mógł nim być umieszczony na drążku talerzyk lub terakotowy stateczek pływający w napełnionej wodą miednicy. Rzutom w kottabosie towarzyszyły dedykacje, kierowane najczęściej do heter lub pięknych młodzieńców – osób pożądanych. Zwycięstwom towarzyszyły nagrody – mogły to być ładne i drogie przedmioty, pocałunki od wybranych osób albo smakołyki. Przegranych karano różnymi sposobami, głównie w taki sposób, aby zabawa była jeszcze radośniejsza dla współtowarzyszy: musieli oni oddawać część swej garderoby lub wykonywać zabawne kary.

Grom i zabawom towarzyszyły akty biesiadnej twórczości zwane skolionami. Były to pieśni sympotyczne (biesiadne) zachęcające do picia i cieszenia się uroczystością. Przykładem pieśni biesiadnej jest utwór ułożony przez Anakreonta:

Przynieś nam tu czarę, chłopcze,

chcę popijać jednym duszkiem!

Do dziesięciu kubków wody

pięć zaledwie dolej wina,

bym w bakchicznym uniesieniu

mógł zachować jakąś wiarę.

Dalej – pora już porzucić

zwyczaj uczt na modłę Scytów

wśród okrzyków, dzikiej wrzawy:

REKLAMA

gdy sączymy wino z wolna

piękny hymn niech ktoś zanuci!

Ostatnim, nieobowiązkowym aktem wieczornej rozrywki był nocny korowód ku czci boga Dionizosa: komos. Nocna eskapada pijanych arystokratów była dość uciążliwym doświadczeniem dla współobywateli. Uczestnicy, przybrani w kwiaty, trzymając w rękach pochodnie śpiewali, tańczyli, hałasowali i zaczepiali przechodniów. W komosach brali udział głównie młodzieńcy, którzy pełni energii przemierzali ulice miast siejąc spustoszenie.

Artykuł inspirowany książką Magdaleny Nowakowskiej pt. „Starożytna Grecja od kuchni”. Dowiedz się więcej!

Magdalena Nowakowska
„Starożytna Grecja od kuchni”
cena:
69,00 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Okładka:
miękka
Liczba stron:
432
Premiera:
15.10.2017
Format:
14.5x20.5cm
EAN:
9788301195809

Męski świat

Sympozjony były okazją do spotkań w typowo męskim gronie. Kobiety z rodziny gospodarza, czy też gości nie miały wstępu do sali bankietowej, w której odbywała się uczta. Brak żon, córek czy sióstr zamożnego towarzystwa wynikał prawdopodobnie z erogennej atmosfery, jaka towarzyszyła sympozjonom, a która mogła zgorszyć lub doprowadzić do zazdrości młode i starsze damy. Oczywiście nie był to jedyny powód nieobecności kobiet z wyższych sfer. Arystokratki, mimo swego wysokiego statusu, były wykluczone z życia publicznego. Kobiety w starożytnej Grecji miały bardzo ograniczone prawa, a ich rola sprowadzała się do opieki nad małymi dziećmi oraz troski o ognisko domowe.

Pijany biesiadnik obściskuje harfistkę (waza z VI w. p.n.e., domena publiczna).

Na ucztach jednak nie brakowało pierwiastka żeńskiego, który objawiał się pod postacią flecistek, akrobatek, służących, a przede wszystkim pięknych kurtyzan, które zwano heterami. Kobiety te przeważnie były niewolnicami lub wyzwolenicami, raczej nie wywodziły się ze stanu wolnego. Hetery odznaczały się młodością oraz wybitną urodą, ale nie były to ich jedyne atuty – musiały również znać kulturę towarzyską. Wymagane były od nich umiejętności takie jak śpiew, taniec czy gra na instrumentach, które zdecydowanie ubarwiały uczty. Najważniejszą jednak towarzyską zaletą heter było ich wszechstronne wykształcenie – jako nieliczne z kobiet były oczytane i biegłe w różnych rodzajach nauk. W trakcie sympozjonów na równi z męskim gronem brały udział w dyskusjach, grach i zabawach. Paradoksalnie hetery jako kobiety bezwolne posiadały największą swobodę.

Mężczyźni cieszyli swe zmysły pięknym towarzystwem, zarówno damskim, jak i męskim. Młodzi, piękni chłopcy, podobnie jak hetery, wzbudzali pożądanie. Młodzieńców biorących udział w uczcie możemy podzielić na dwie grupy. Jedni byli niewolnikami, którzy służyli swoim panom, drudzy natomiast stanowili integralną część środowiska arystokratycznego, w którego świat dopiero wstępowali. Sympozjon stanowił swego rodzaju inicjację, kiedy to młody człowiek pod wpływem zabaw, dyskusji i uciech przekraczał próg prowadzący do dorosłości.

REKLAMA

Wyznacznik statusu społecznego

Nie każdy obywatel mógł brać udział w sympozjonie. Zwykły, szary człowiek był zbyt ubogi, aby móc sprostać wymaganiom gości. Uczty biesiadne były przeznaczone wyłącznie dla klasy najwyższej i honorowej – arystokracji. Przywilej ten był obciążony kosztami, gdyż każdy gospodarz chciał stworzyć jak najbardziej wystawną uroczystość.

Arystokraci mieli jednak nie tylko pieniądze, ale także wykształcenie i obycie towarzyskie. Charyzma, umiejętność improwizacji i zdolność do rozmów na każdy temat były oczekiwanymi cechami u kompanów uczty. Biesiadnicy, którzy nie potrafili sprostać tym wymaganiom byli wykluczani z kolejnych przyjęć. Oznaczało to nie tylko towarzyskie niepowodzenie, ale i utratę swego dotychczasowego statusu. Sympozjon nie był tylko okazją do dobrej zabawy, ale i forum dla ważnych, bieżących spraw politycznych, społecznych i wojennych. Rozmowy i decyzje podjęte podczas uczty obowiązywała tajemnica, która nie wychodziła spoza ścian sali bankietowej.

Służący pomagający wymiotującemu biesiadnikowi (waza z V w. p.n.e., fot. Stefano Bolognini, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Przewyższyć Olimp?

Myśląc o sympozjonie, wyobrażamy sobie pełną rozpusty i przepychu pijatykę. Rzeczywiście, arystokraci niczego sobie nie żałowali podczas hedonistycznych rozrywek, wręcz niegodnych człowieka. Sympozjon był tak obfity we wszelkiego rodzaju uciechy, że mógł równać się z ucztami olimpijskich bogów i herosów, co było niebezpiecznym przekroczeniem granic. Próby wynoszenia się człowieka ponad ludzką dolę były ciężkim grzechem i zasługiwały na karę. Śmiertelnicy, jako ci, którzy byli poddawani chorobom, troskom oraz śmierci nie powinni wykraczać poza swoje kompetencje. Czysta, pozbawiona konsekwencji rozrywka była domeną bóstw, dlatego ludzie nie powinni zapominać się w zabawie. Człowiek, który dążył do boskiej sielanki popełniał grzech pychy ([hybris]). Efemerycznemu szczęściu, które panowało podczas uciech, towarzyszył zawsze niepokój. Bogowie greccy nie mieli w sobie tyle miłosierdzia, szybko pobadali w gniew i zazdrość. Biesiadnicy obawiali się zawiści ze strony bóstw, dlatego przerywali zabawę, aby oddać im cześć w postaci pieśni lub ofiary.

Starożytni Grecy nie żałowali więc sobie podczas zabaw niczego. Biesiadom towarzyszyła muzyka, tańce, erotyczne uniesienia i pyszne jedzenie oraz znakomite trunki. Greccy arystokraci jednak nigdy nie zapominali o boskiej karze, dlatego zawsze odwoływali się do zasad harmonii. Cielesne rozkosze równoważyły się z dobrami godnymi ducha. Poezja i dyskusja miały zapewniać intelektualny balans. Wierzono, że dysputy i wiersze nadadzą godny charakter zuchwałym zabawom i tym samym złagodzą negatywne nastawienie bogów i herosów do uczestników sympozjonu. Reguły te uzupełniały bogate obyczaje kulinarne Hellenów, których opisu podjęła się Magdalena Nowakowska w książce pt. Starożytna Grecja od kuchni.

Bibliografia:

  • Bravo Benedetto, Wipszycka Ewa, Historia Starożytnych Greków, t. I, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988.
  • Kumaniecki Kazimierz, Historia kultury starożytnej Grecji i Rzymu, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1987.
  • Lengauer Włodzimierz, Starożytna Grecja okresu archaicznego i klasycznego, DiG, Warszawa 1999.
  • Mała encyklopedia kultury antycznej, red. Zdzisław Piszczek, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990.
  • Nowakowska Magdalena, Starożytna Grecja od kuchni, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2017.
  • Węcowski Marek, Sympozjon, czyli wspólne picie. Początki greckiej biesiady arystokratycznej (IX-VII wiek p.n.e.), Wydawnictwo Naukowe Sub Lupa, Warszawa 2011.
  • Winniczuk Lidia, Ludzie, zwyczaje, obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, cz. II, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1985.

Artykuł inspirowany książką Magdaleny Nowakowskiej pt. „Starożytna Grecja od kuchni”. Dowiedz się więcej!

Magdalena Nowakowska
„Starożytna Grecja od kuchni”
cena:
69,00 zł
Wydawca:
Wydawnictwo Naukowe PWN
Okładka:
miękka
Liczba stron:
432
Premiera:
15.10.2017
Format:
14.5x20.5cm
EAN:
9788301195809
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Stawarz
Doktorantka w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ukończyła również historię na tej samej uczelni. Interesuje się historią i kulturą Dalekiego Wschodu, zwłaszcza Japonii. W zakres jej zainteresowań wchodzi również historia kultury duchowej oraz historia XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem okresu dwudziestolecia międzywojennego. W wolnych chwilach poświęca czas na literaturę, seriale i naukę japońskiego.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone