Szlak niewolników
Kto najlepiej radził sobie z handlem niewolnikami? Jak ten proceder wpłynął na losy średniowiecznej Europy oraz stosunki między chrześcijanami a muzułmanami?
Niewolnikami handlowano na ogromną skalę. Kolejni papieże wielokrotnie próbowali zakazać wywożenia ludzi na wschód. W 775 roku Hadrian I ogłosił, że sprzedawanie chrześcijan jest „haniebne” i „niech Bóg broni”, by nadal trwało. Niewielu jednak wzięło sobie do serca jego słowa, bo zbyt trudno było się oprzeć pokusie zarobku. Na sprzedaży niewolników do Azji bogaciły się między innymi irlandzki Dublin, niderlandzki Utrecht i włoska Wenecja. Najlepiej jednak radzili sobie w tej dziedzinie Skandynawowie zwani wikingami.
Przybycie Waregów na obrazie Nicholasa Roericha z 1901 roku
Często wyobrażamy sobie wikingów przybijających w długich łodziach do brzegów Brytanii, budzących grozę wśród miejscowej ludności i niszczących wszystko na swej drodze. W rzeczywistości jednak najsilniejsi, najbardziej zdeterminowani i najstraszliwsi z wikingów nie wyruszali ze swych siedzib na zachód, lecz na wschód i południe.
„Jak mężczyźni przebyli długą drogę w poszukiwaniu złota” – napisano na kamieniu runicznym znalezionym niedaleko Sztokholmu. „Umarli na południu, w Serklandii” – dodano, mając na myśli ziemię Saracenów, czyli Arabów. Wikingowie bez wątpienia wyglądali groźnie. „Od czubków palców u nóg po szyję każdego pokrywa ciemnozielony tatuaż” – pisał jeden ze świadków. Inny dodawał, że są „wysocy jak palmy” i niebezpieczni: „Każdy nosi przy sobie siekierę, miecz i nóż”. Słynęli z wytrzymałości i zdobywania za wszelką cenę tego, czego pragnęli. Na wschodzie nazywano ich Rusami, co mogło stanowić aluzję do rudych włosów, choć bardziej prawdopodobne jest, że określenie to pochodzi od nordyckiego słowa oznaczającego „ludzi, którzy wiosłują”. Stąd właśnie wzięło się słowo „Ruś”. (Nawiasem mówiąc, wbrew temu, co sądzi wiele osób, wikingowie bynajmniej nie nosili hełmów z rogami).
Świat muzułmański bardzo potrzebował niewolników – nie tylko z Europy, ale także z Afryki i Azji. Przewodniki proponowały potencjalnym nabywcom wiele cennych porad – począwszy od wskazówek dotyczących gładkości skóry oferowanych na rynku ludzi po sposoby uniknięcia „ukrytych wad” w rodzaju nieświeżego oddechu, głuchoty czy jąkania się. Sprzedaż niewolników pomogła w rozwoju handlu innymi towarami w nowych miejscach: pewien podróżny z Hiszpanii, który w X wieku odwiedził Moguncję (obecnie w zachodnich Niemczech), zdumiał się na widok „przypraw rosnących tylko na Dalekim Wschodzie, takich jak pieprz, imbir, goździki, nard czy galangal”. Jeszcze większe zdumienie wzbudziło w nim to, że jako waluty używano arabskich srebrnych monet oraz monet bitych w Azji Środkowej.
Około 950 roku świat zaczął się zmieniać. Zatargi między muzułmanami wywołały okres niepokojów, podczas którego doszło nawet do ataku na Mekkę. W wielu miejscach, od Bagdadu po Afrykę Północną, następowały gwałtowne zmiany rządzących. Ponadto kilka mroźnych zim tak bardzo dało się ludziom we znaki, że niektórzy musieli wręcz „wydłubywać ziarna zbóż z końskiego i oślego łajna, by się pożywić”.
Święty Wojciech napomina księcia czeskiego Bolesława II Pobożnego by zakazał kupcom żydowskim handlu niewolnikami chrześcijańskimi, fragment Drzwi Gnieźnieńskich (fot. Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk; CC BY-SA 4.0)
W tej sytuacji władcy Rusi zwrócili się w kierunku południowym. Ufortyfikowane placówki handlowe nad dużymi rzekami – Wołgą, Dnieprem czy Dniestrem – wykorzystywanymi do przewożenia towarów na duże odległości, stopniowo rozbudowywały się i powstawały z nich miasta: Nowogród Wielki, Czernihów, Kijów. Dzięki nim Rusowie wzmacniali się coraz bardziej kosztem Chazarów, którzy wkrótce nie wytrzymali konkurencji z ambitnymi rywalami. Rusom ogromnie zależało na znalezieniu nowych rynków, na których mogliby kupować i sprzedawać towar. Bardzo ważne były dla nich kontakty z Bizancjum. Konstantynopol był nie tylko największym chrześcijańskim miastem w Europie, lecz także jednym z największych miast świata.
Ten tekst jest fragmentem książki Petera Frankopana „Jedwabne szlaki. Nowa historia świata”:
![]() | Tytuł: „Jedwabne szlaki. Nowa historia świata” Autor: Peter Frankopan Tłumaczenie: Iwona Michałowska-Gabrych Wydawca: Wilga Rok wydania: 2020 Liczba stron: 128 Oprawa: twarda ISBN: 978-83-280-6749-3 EAN: 9788328067493 Oprawa: twarda Format: 238×305 mm Oprawa: twarda Data premiery: 12.11.2020 Cena: 49,99 zł ![]() |
Tekst ma więcej niż jedną stronę. Przejdź do pozostałych poniżej.
Prawa zastrzeżone – ten materiał jest chroniony przez przepisy prawa autorskiego.
Kopiowanie, przedrukowywanie (poza dozwolonymi prawnie wyjątkami) wyłącznie za zgodą redakcji: redakcja@histmag.org
Prof. Frankopan omija fakt, ze specjalnością Wikingów była sprzedaż eunuchów, szczególnie tych, którzy potrafili pisać, jak księża i mnisi. Stad ataki na Irlandie, północna Francje i Niemcy. Wykastrowany mnich, jeśli przeżył operacje, (kilkanaście procent przezywało, stad tez byli tacy cenni) miał cenę kilkakrotnie wyższą niż zwykły, młody, silny mężczyzna. Zbyt na eunuchów był olbrzymi w Kalifatach i Bizancjum, gdzie robili karierę w administracji, wojsku, polityce dworskiej. Jest wiele naukowych publikacji na ten temat, proszę sprawdzić w Internecie.
Tak przy okazji - Anglicy nie lubią pokazywania ciemnych stron ich historii, w tym przypadku bycie wykastrowanym towarem, a Skandynawowie oczywiście przyznają się że byli brutalni, ale wg filmideł, niezwykle sprawiedliwi.
Wikingowie przy okazji w ten sposob przyczylili sie do upadku chrzescijanskiej kultury Irlandii, glownego osrodka teologicznego Europy wczesnego Średniowiecza.
Odpowiedz
Czy to właśnie wikingowie szeroko rozpowszechnili na ziemiach polskich niewolnicze kajdany i kieraty napędzane siłą zniewolonych Słowian? Wskazuje na to fakt, iż język polski, prawdopodobnie jako jedyny na świecie, przechował staroskandynawską nazwę „kajdanów” i „kieratu”. Wikingowie nakładali swoim niewolnikom łańcuchy, które nazywali kedja (szw. kedja, isl. keðja, norw. kjede - "łańcuch"). Z kolei „kierat” to kjede + råd (duń. „koło”), czyli "koło z kajdanami/łańcuchem" gdzie Słowianie byli zapewne używani jako siła pociągowa. Z kolei staropolski knut to był: „bicz spleciony z rzemieni”. Według Aleksandra Brücknera to złowrogo brzmiące dla słowiańskich chłopów słowo "jest pożyczką od normańskich Waregów, nord. knūtr, ‘węzeł, sęk’" (na rzemieniu bicza wiązano węzełki dla spotęgowania bólu).
Odpowiedz