„Ukraina czysta jak szklanka wody” – czyli jak doszło do Zbrodni Wołyńskiej?

opublikowano: 2023-07-11 09:43
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Chociaż w tym roku mija 80. rocznica Zbrodni Wołyńskiej, wciąż jest to jeden z najbardziej kontrowersyjnych i budzących najwięcej emocji tematów w historii Polski XX wieku. Skąd wzięło się okrucieństwo ukraińskich nacjonalistów? Co oznaczała zasada „Ukrainy czystej jak szklanka wody” i jak do tematu wołyńskiego ludobójstwa podchodzą historycy z Ukrainy? O tym opowiadają dr Joanna Karbarz-Wilińska i Bartosz Januszewski, autorzy publikacji „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”.
REKLAMA
Pomnik ofiar Zbrodni Wołyńskiej we Wrocławiu (fot. Stanislaw Kosiedowski)

Natalia Pochroń: Przez długi czas temat ludobójstwa na Wołyniu był w zasadzie przemilczany, pozostawał w cieniu Zbrodni Katyńskiej czy Holokaustu. Dlaczego?

Joanna Karbarz-Wilińska: Po zakończeniu II wojny światowej ziemie wschodnie II Rzeczypospolitej zostały zajęte przez Związek Sowiecki i w jego strefie wpływów pozostały przez prawie pół wieku. Z tej choćby przyczyny badania dotyczące masowych zbrodni na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej nie były możliwe. Tematu tego nie poruszano też w PRL. Właściwie kwestie dotyczące omawianego obszaru zdominowali aż do lat siedemdziesiątych badacze sowieccy. Dopiero w połowie lat osiemdziesiątych, kiedy w łonie ZBOWiD-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację) powstało koło kombatantów 27. WDP AK (27 Wołyńska Dywizja Piechoty), władze komunistyczne zezwoliły na zbieranie świadectw wśród byłych żołnierzy jednostki. To wtedy powstały pierwsze naukowe opracowania dotyczące skali strat osobowych. Ich autorami byli Józef Turowski oraz Władysław i Ewa Siemaszkowie. Przeprowadzenie szerszych badań związanych z dawnymi ziemiami II RP było możliwe dopiero wraz z upadkiem komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej.

Bartosz Januszewski: W kontekście naszych złożonych relacji z przeszłości, warto pamiętać, że polski Sejm już kilka miesięcy po zrzuceniu jarzma komunizmu – w 1990 roku – przeprosił za akcję „Wisła”. Owa czystka etniczna z 1947 roku, będąca deportacją ukraińskiej ludności na ziemie północno-zachodniej Polski pojałtańskiej, nie miała jednak – w przeciwieństwie do zbrodni nacjonalistów ukraińskich – charakteru ludobójstwa. Było to przymusowe wysiedlenie, będące w istocie nawet nie rewanżem, co skutecznym uderzeniem w ruch banderowski i pozbawiającym go podstaw działania. Z drugiej strony był niczym niesprowokowany przez przyszłe ofiary okrutny wołyński genocyd.

Mimo to niepodległa od 1991 roku Ukraina nie tylko nie przyznaje się do tej zbrodni, ale jeszcze buduje swoją tożsamość m.in. na rehabilitacji i gloryfikacji zbrodniarzy pokroju Bandery, Szuchewycza, Kłaczkiwśkego. Polska potrafi mierzyć się z trudnymi wątkami własnej historii. Od 30 lat cierpliwie czekamy, aż i Ukraina zmierzy się wreszcie ze swoją niechlubną przeszłością i – podobnie jak Polska u progu swojej niepodległości – stanie w prawdzie.

NP: Rzeź wołyńska była swego rodzaju apogeum wrogości, która narastała w ukraińskich nacjonalistach. Kiedy to wszystko się zaczęło? 

JKW: Do pojedynczych mordów na ludności polskiej z rąk działaczy OUN dochodziło już w 1939 roku i w kolejnych latach. Ich ofiarami padali głównie przedstawiciele inteligencji – nauczyciele, leśnicy. Z uwagi jednak na to, że nie miały one charakteru masowego, okoliczna ludność nie dostrzegała w nich zwiastuna nadchodzącej tragedii. Oczywiście, zwracano na nie uwagę, ale tłumaczono je np. prywatnymi konfliktami czy wewnętrznymi zatargami. Nie przypuszczano, że mają podłoże narodowościowe i mogą być częścią jakiegoś zbrodniczego planu.

REKLAMA

BJ: Pełnoskalowa akcja eksterminacyjna rozwinęła się w lutym 1943 roku, kiedy po raz pierwszy dokonano zorganizowanego ataku na miejscowość Parośla w powiecie sarneńskim, gdzie zamordowano ponad 150 osób. Potem akcje te były kontynuowane przez cały rok, osiągając kulminacyjne punkty zarówno w okresie ważnych świąt chrześcijańskich: Wielkanocy (25–26 kwietnia 1943 roku) i Bożego Narodzenia (25–26 grudnia 1943 roku), zwykłych niedziel świątecznych, kiedy społeczność wiernych gromadziła się w świątyni, jak i po okresie żniw, kiedy ofiary nie miały już możliwości ukrycia się w zbożu (28–31 sierpnia 1943 roku).

Apogeum mordów nastąpiło w lipcu tego roku – tylko w dniach 11–12 lipca (czyli w wigilię oraz dzień prawosławnego święta Apostołów Piotra i Pawła) banderowcy zaatakowali na terenie powiatów horochowskiego i włodzimierskiego 171 wsi, kolonii, chutorów i majątków, zabijając ponad 5 tys. osób., zaś w skali całego „krwawego lipca” – łącznie 11 tys. w około 630 jednostkach administracyjnych. Ze spacyfikowanego Wołynia, gdzie banderowskie sotnie zaatakowały 1,8 tys. miejscowości (z których 1,5 tys. zniknęło z mapy na zawsze), rzezie przeniosły się w pierwszych miesiącach 1944 roku z Wołynia do Małopolski Wschodniej i na Lubelszczyznę, gdzie trwały do końca drugiej wojny światowej, a na terenach Polski pojałtańskiej aż do 1947 roku.

NP: We wspomnieniach wielu świadków ludobójstwa pojawiają się tezy o pokojowym, harmonijnym współżyciu Polaków i Ukraińców na tym terenie w okresie międzywojennym. Czy rzeczywiście relacje między narodowościami przed wojną układały się tak dobrze?

JKW: Przygotowując publikację „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”, przebrnęliśmy przez wiele relacji świadków zbrodni. Niemal wszystkie układają się według pewnego schematu. W jego pierwszej części świadkowie opowiadają o dobrych stosunkach między Polakami i Ukraińcami zamieszkującymi omawiany teren aż do wybuchu wojny. I tak naprawdę nie ma powodów, by w te opisy wątpić. Pamiętajmy, że ludność ta żyła wspólnie od pokoleń, miała zatem czas na przywyknięcie do siebie, do dzielenia tego samego obszaru. Może o tym świadczyć życzliwość, którą sobie okazywali mieszkańcy Wołynia, a która przejawiała się choćby we wzajemnej pomocy przy pracach gospodarczych, wspólnym świętowaniu czy spotkaniach towarzyskich. Nierzadko tworzyły się również rodziny mieszane, a dzieci z takich małżeństw wychowywano w wierze matki (dziewczynki) lub w wierze ojca (chłopców). Wszystko to razem współistniało. Oczywiście bywały odstępstwa od tych dobrych relacji, ale zdarzały się one jak w każdym większym środowisku.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676
REKLAMA

BJ: Chociaż na omawianym terenie społeczność polska była w mniejszości, część Polaków zajmowała bardziej eksponowane stanowiska w aparacie urzędniczym, samorządzie, niektórych zawodach, takich jak policjant, nauczyciel. Polscy ziemianie oraz osadnicy wojskowi mieli większe tereny uprawne niż polscy i ukraińscy włościanie, co budziło zrozumiałą frustrację i poczucie krzywdy. Z drugiej strony nie można zapominać, że Rzeczpospolita wywiązywała się z większości zobowiązań, jakie nakładał na nią tzw. traktat mniejszościowy. Szczególną rolę w zjednaniu społeczności ukraińskiej dla budowy wspólnej ojczyzny – Rzeczypospolitej – odegrał wojewoda wołyński Henryk Józewski, który z powodzeniem włączał Ukraińców w struktury lokalnej administracji na szczeblu sołectw, gmin, starostw powiatowych. Państwo polskie nie stało również na przeszkodzie dynamicznie rozwijającemu się ukraińskiemu ruchowi spółdzielczemu.

NP: Często można spotkać się z argumentem, że przyczyną nienawiści ukraińskich nacjonalistów do Polaków była polityka narodowościowa II RP. Czy słusznie? 

JKW: Rzeczywiście, są takie teorie. Ich zwolennicy przyczyn tego, że Ukraińcy zapałali nienawiścią do Polaków i chęcią ich fizycznej likwidacji upatrują np. w polityce narodowościowej w II RP. Trzeba jednak na wstępie podkreślić, że nawet najbardziej niesprawiedliwą polityką państwa wobec jakiejś grupy nie można tłumaczyć zbrodni dokonanych na niewinnej ludności. Szczególnie tej, której los w tym państwie w zasadzie nie różnił się od losu jej przyszłych katów, bo przecież ginęła głównie ludność wiejska. Pamiętajmy, że chłop polski miał podobne problemy do chłopa ukraińskiego i w żadnym wypadku nie odpowiadał za politykę władz względem mniejszości narodowych.

BJ: Ukraińcy mogli rozwijać kulturę, pielęgnować tożsamość narodową, prowadzili legalne partie polityczne, jak choćby Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne. Wśród wielu ukraińskich organizacji społeczno-kulturalnych wymieńmy choćby Towarzystwo „Proswita”, Towarzystwo Gimnastyczno-Pożarnicze „Łuh”. Bez skrępowania działał wspomniany ukraiński ruch spółdzielczy, funkcjonowały programy stypendialne dla młodzieży ukraińskiej. Prawdziwym fenomenem była niezliczona ilość zespołów i orkiestr ludowych. Mimo tego przynajmniej część społeczności ukraińskiej czuła się w II RP obywatelami drugiej kategorii.

REKLAMA

Frustrację budzili osadnicy wojskowi na Kresach, mający preferencyjne warunki gospodarowania. Poczucie krzywdy wywoływały polonizacja szkolnictwa czy akcja burzenia świątyń prawosławnych na Chełmszczyźnie w 1938 roku. Nie wszyscy jednak Ukraińcy widzieli w państwie polskim wroga, nie wszyscy również dali się zainfekować szowinistycznej i konfrontacyjnej retoryce, jaką szermowali radykałowie z UWO (Ukraińska Organizacja Wojskowa) i OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów).

Były kręgi ugodowe, jak wspomniane UNDO. Sumieniem ukraińskiej ludności był biskup stanisławowski Grzegorz Chomyszyn, który apelował do swoich rodaków o rozsądną politykę, wyrażając przekonanie, że tylko w stabilnym państwie i we współpracy z jego wszystkimi obywatelami społeczność ukraińska będzie miała godziwe warunki rozwoju gospodarczego i pomnażania swojej zamożności. Mimo tego część Ukraińców dokonała wyboru ścieżki wiodącej do ludobójstwa.

NP: Kim byli w zasadzie sprawcy zbrodni? Jaka była ich postawa przed 1943 rokiem, pod okupacją sowiecką i niemiecką? 

JKW: Sprawcami zbrodni byli ukraińscy nacjonaliści z OUN i UPA wsparci przez miejscową wiejską ludność ukraińską, tzw. siekierników. Swoje działania opierali na ideologii ukraińskiego nacjonalizmu, którego twórcą był Dmytro Doncow, autor opublikowanej w 1926 roku książki „Nacjonalizm”, a którego idee rozwijali kolejni działacze OUN. Wśród nich znaleźli się m.in. Stepan Łenkawśkyj, autor Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty z 1929 roku oraz Mykoła Ściborśkyj. Pamiętajmy, że próby utworzenia trwałego państwa ukraińskiego (bo przez krótki czas istniały nawet dwa: Zachodnioukraińska Republika Ludowa oraz Ukraińska Republika Ludowa) po zakończeniu I wojny światowej nie powiodły się. Mimo tego Ukraińcy nie porzucili tego planu. Jedną z dróg prowadzącą do jego realizacji miały być działania terrorystyczne, które prowadziła utworzona w 1920 roku w Pradze pod kierownictwem Jewhena Konowalca Ukraińska Organizacja Wojskowa.

Jej działacze poprzez akty sabotażu, dywersji i zamachy na przedstawicielach obu narodowości, które dążyły do pokojowego rozstrzygnięcia spraw polsko-ukraińskich w II RP, zamierzali oderwać od Polski województwa lwowskie, tarnopolskie oraz stanisławowskie i stworzyć z nich państwo ukraińskie. Pomysł ten przejęła następnie Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, utworzona w 1929 roku w Wiedniu. Od samego początku OUN prowadziła akcje wymierzone w instytucje państwa polskiego i działania o charakterze terrorystycznym mające na celu podsycanie wśród Polaków i Ukraińców wzajemnej wrogości. Podobnie jak jej poprzedniczka OUN kontynuowała zamachy na osoby dążące do kompromisu między stronami.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676
REKLAMA

W 1931 roku z ich rąk zginął poseł na sejm Tadeusz Hołówko, a w 1934 roku minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki. Co istotne, z rąk OUN ginęli też Ukraińcy działający na rzecz wstrzymania eskalacji konfliktu, jak choćby dyrektor ukraińskiego gimnazjum akademickiego we Lwowie Iwan Babij, zamordowany również w 1934 roku. Ukraińscy nacjonaliści zbierali więc te doświadczenia zbrodni. Największe uzyskali – jeśli można tak powiedzieć – w latach 1941–1942, kiedy obok Niemców, w strukturze przez nich stworzonej Ukraińskiej Policji Pomocniczej, wzięli udział w holokauście Żydów. Niewątpliwie ta świadomość bezkarności zbrodniczych działań mogła ośmielić przyszłych oprawców Wołynia i Małopolski Wschodniej do ich powtórzenia na innych narodowościach.

Relacja prasowa z rozpoczęcia procesu w sprawie zabójstwa Bronisława Pierackiego, „Kurjer Bydgoski„, 20 listopada 1935 rok

NP: Piszą Państwo w książce, że ukraińscy nacjonaliści kierowali się koncepcją „Ukrainy czystej jak szklanka wody”. Co ona zakładała?

BJ: Za zbrodnię ludobójstwa na Polakach i innych narodowościach odpowiada przede wszystkim ideologia ukraińskich nacjonalistów, która zaczęła się rozwijać od lat dwudziestych ubiegłego wieku. Jej wyznawcy – w ogromnym skrócie – chcieli stworzyć państwo ukraińskie, które miałoby być homogeniczne narodowo, inaczej mówiąc – „czyste jak szklanka wody”. W praktyce oznaczało to pozbycie się mniejszości, ich fizyczną likwidację. Co istotne, „oczyszczenie” nacji miało objąć każdego, kto stanie na drodze do realizacji celów OUN, również Ukraińców.

Twórcy integralnego nacjonalizmu nie dopuszczali żadnych politycznych kompromisów i odstępstw od ustalonych przez siebie reguł – państwo ukraińskie miało powstać kosztem życia wszystkich, którym obca była wizja kraju skrajnie ksenofobicznego, z ustrojem na wzór niemieckiego nazizmu kierowanym przez „mniejszość inicjatywną” z dyktatorem na czele. Oznaczało to w praktyce, że przywódcy OUN sankcjonowali użycie „twórczej przemocy” (jak sami mówili), zarówno wobec „obcoplemieńców”, jak i tych Ukraińców, którzy sprzeciwiają się rządom terroru.

NP: Czym był tzw. dekalog ukraińskiego nacjonalisty?

BJ: Ogłoszony w 1929 roku przez Stepana Łenkawśkiego tzw. dekalog ukraińskiego nacjonalisty był w założeniu kanonem zasad, które przyświecać miały każdemu bojownikowi o utworzenie sobornej derżawy (jednolitego państwa). W istocie dokument ten okazał się bluźnierczym anty-dekalogiem, zbiorem wartości będących zaprzeczeniem chrześcijaństwa oraz norm moralnych na jakich opierała się cywilizacja europejska. Wystarczy zwrócić uwagę na trzy jego punkty.

7. „Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy”, 8. „Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował wroga Twego Narodu” oraz 10. „Będziesz dążyć do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego, nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców”. Pokazują one, że ukraińskich nacjonalistów charakteryzował całkowity brak akceptacji dla zasad humanizmu i zgodnego współżycia społecznego. Z taką wojującą retoryką, również wobec środowisk ugodowych zmierzających do poprawienia losów Ukraińców w II RP, udało się nacjonal-radykałom dotrzeć do części ukraińskiej ludności chłopskiej.

REKLAMA

Ideolodzy OUN i UPA wzorowali się na ruchu hitlerowskim w Niemczech, który poprzez podobną indoktrynację wzbudził w narodzie niemieckim nienawiść i pogardę do Żydów oraz innych narodowości uznanych za niegodne życia.

NP: Mamy zwykle tendencję zawężania Zbrodni Wołyńskiej do wydarzeń, które rozegrały się na Wołyniu, a których kulminacją była krwawa niedziela z 11 lipca 1943 roku. Państwo w swojej książce piszą, że pojęcie to należy rozumieć szerzej. W jaki sposób?

JKW: Rzeczywiście, termin Zbrodnia Wołyńska nie odnosi się wyłącznie do zabójstw, które miały miejsce na tym terenie, ale obejmuje całość mordów dokonanych przez członków OUN i Ukraińskiej Powstańczej Armii na polskiej ludności, także w innych częściach II RP: na Polesiu, w Małopolsce Wschodniej oraz na Lubelszczyźnie. Stosuje się go analogicznie do pojęcia Zbrodni Katyńskiej. Także czas Zbrodni Wołyńskiej nie ogranicza się wyłącznie do 1943 roku. Jak już wspomniano, pierwsze zabójstwa wymierzone konkretnie w Polaków miały miejsce wraz z wybuchem II wojny światowej i trwały w latach 1941–1942. Ich apogeum nastąpiło w lipcu 1943 roku, jednak do zbrodni dochodziło też zarówno we wcześniejszych miesiącach tego roku, jak i później. Nie zapominajmy jednak, że przeniosły się one następnie na tereny województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego, objęły również Lubelszczyznę.

NP: Jaki był w zasadzie cel ukraińskich nacjonalistów? Co nimi kierowało?

BJ: Głównym celem sprawców była całkowita i powszechna depolonizacja terenów spornych – sprawcy uznali, że w spodziewanej konferencji pokojowej kończącej II wojnę światową najmocniejszym argumentem na rzecz przyznania Wołynia i Małopolski Wschodniej niepodległej Ukrainie będzie fakt, że mieszkają na nich wyłącznie Ukraińcy. Inna sprawa, że zbrodnie banderowskie na ludności polskiej Wołynia i pozostałych terenów objętych tzw. oczyszczuwalną antypolską akcją cechowały się niewiarygodnym wprost okrucieństwem.

Ten niebywały sadyzm oprawców był przez propagandę banderowską uzasadniany rzekomo spontanicznym buntem chłopskim przeciwko ciemiężycielom. Gnębieni przez wieki przez polskich panów włościanie zastosowali w odwecie środki, jakie mieli pod ręką, a więc narzędzia rolnicze. Użyli również podobnych metod, jakie na co dzień stosowali wobec zabijanych zwierząt hodowlanych. Ta w rzeczywistości inspirowana przez dowództwo OUN-UPA „spontaniczna” żakeria miała być nawiązaniem do tradycji buntów kozacko-hajdamackich z czasów Hetmanatu Chmielnickiego oraz rzezi humańskiej Gonty i Żeleźniaka, jako swego rodzaju „romantyczne” uzasadnienie słusznego gniewu ludu.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676
REKLAMA

Wpisane w Zbrodnię Wołyńską bestialstwo miało również wymiar praktyczny: chodziło o zastraszenie Polaków i sprowokowanie ich do masowej ucieczki ze spornych terenów, a także oszczędność broni palnej, której nie trzeba było „marnować” na bezbronną kobietę, dziecko czy starca. Kierownictwu banderowskiej frakcji OUN przyświecała równocześnie idea wojny totalnej, która do tego stopnia przedzieli obie nacje murem nienawiści, że pozostanie już jedynie „spalona ziemia”, bez możliwości porozumienia czy paktowania z Polakami w przyszłości.

NP: Na ile była to systemowa, planowana działalność, a na ile rzeź wołyńską możemy traktować jako samowolę i indywidualne akty okrucieństwa?

BJ: UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zaplanowała i zorganizowała ludobójstwo nie na osadnikach wojskowych, ziemianach i innych przedstawicielach „reżimu” II RP – jak głosiła nacjonalistyczna propaganda ukraińska – lecz na Bogu ducha winnych włościanach, w tym również na członkach rodzin polsko-ukraińskich. Polskie elity zostały bowiem wyeliminowane z tkanki społecznej Kresów już w latach 1940–1941, kiedy Sowieci dokonali masowych wywózek obywateli RP na Syberię i do Kazachstanu. Nacjonaliści zorganizowali miejscowe chłopstwo ukraińskie w oddziały samoobrony, uzbrojone w podstawowe narzędzia gospodarskie, jak siekiery, widły czy piły.

Większość morderstw popełniono właśnie rękoma owych „siekierników”, podburzonych lub zmuszonych do tego przez członków OUN i UPA. Było to działanie celowe, obliczone na zrzucenie przynajmniej części odpowiedzialności z rzeczywistych inicjatorów „antypolskiej akcji”, którymi było lwowskie kierownictwo OUN i popierające tę partię kręgi radykalnej inteligencji ukraińskiej z Małopolski Wschodniej. Część chłopstwa, określanego wówczas przez Polaków mianem „hajdamactwa” lub „czerni”, uczestniczyła jednak w mordach z własnej inicjatywy, kierując się przy tym niskimi pobudkami – takimi jak możliwość łatwego wzbogacenia się kosztem polskiego sąsiada, przejęcia jego gospodarstwa i ziemi czy też wyrównania osobistych porachunków bądź zatargów z przeszłości.

NP: „Tego, co się działo na Wołyniu, nie da się opisać” – podobne stwierdzenia pojawiają się w wielu relacjach świadków Zbrodni Wołyńskiej. W sieci można znaleźć różne listy przedstawiające zatrważające metody mordów dokonywanych na Polakach na Wołyniu. Skąd to okrucieństwo Ukraińców?

REKLAMA

JKW: W wyniku długoletnich prac badawczych prowadzonych przez Aleksandra Kormana znamy dziś ponad 350 udokumentowanych źródłowo metod tortur oraz znęcania się fizycznego i psychicznego oprawców ukraińskich na swoich ofiarach w chwili zadawania śmierci. Zdzieranie z głowy włosów ze skórą, przebijanie zaostrzonym grubym drutem ucha na wylot drugiego ucha czy łamanie kości żeber klatki piersiowej wcale nie należały do tych najbardziej wyrafinowanych. Źródeł tego bestialstwa należy szukać w doktrynie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego i jego „dekalogu”, o czym wspomniał mój Kolega.

BJ: Ze względu na poziom okrucieństwa badacz prawa międzynarodowego i prawnik prof. Ryszard Szawłowski nadał zbrodniom integralnych nacjonalistów ukraińskich wyższą kwalifikację niż zbrodniom niemieckim i sowieckim, określając te pierwsze mianem genocidium atrox, czyli ludobójstwa dzikiego, okropnego, strasznego. Eksterminacyjne akcje na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej nasuwają liczne analogie do Zbrodni Pomorskiej z 1939 r., mordów dokonywanych w latach II wojny światowej na Serbach przez chorwackich faszystów oraz ludobójstwa dokonanego w 1994 r. w Rwandzie.

We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia ze zbrodnią sąsiedzką, której sprawcami byli mieszkańcy tego samego państwa, często bliscy sąsiedzi. Ludobójstwa te łączy dodatkowo fakt znęcania się nad ofiarami, często przy użyciu prymitywnych narzędzi, zadawania im przed śmiercią dodatkowych cierpień psychicznych i fizycznych, odzierania z elementarnej godności, odbierania w obliczu śmierci resztek człowieczeństwa.

NP: Wobec ogromnej dysproporcji sił polscy cywile na Wołyniu byli w zasadzie skazani na przegraną, znajdowali się w dużo gorszej pozycji. Jak na te wydarzenia zareagował polski rząd na uchodźstwie, władze Polskiego Państwa Podziemnego, Armii Krajowej?

BJ: Do dziś spore kontrowersje budzi fakt, że w całym 1943 roku nie powołano w Okręgu AK Wołyń żadnej z prawdziwego zdarzenia formacji zbrojnej, która podjęłaby równą walkę z UPA a – przede wszystkim – wzięła w obronę mordowanych rodaków, mimo tego, że zarówno władze PPP, jak i rząd RP na Uchodźstwie dzięki raportom emisariuszy przynajmniej od wiosny 1943 roku zdawały sobie sprawę z tragicznego położenia wołyńskich Polaków. Wydaje się, że potężna w połowie 1943 roku AK, która od 1942 roku skutecznie stawiała opór niemieckiej machinie represji w czasie wysiedlania Zamojszczyzny, miała duże szanse powodzenia w walce z formacją relatywnie słabą, jaką była UPA, na pewno ustępującą potencjałowi naszego zbrojnego podziemia, formacją, w której nazwie słowo „armia” było z pewnością określeniem mocno na wyrost.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676
REKLAMA

Tymczasem pierwsza realna siła, która mogła stawić opór banderowskim sotniom – 27. Wołyńska Dywizja Piechoty AK – powstała dopiero na początku 1944 roku. W brzemiennym w skutki dla Kresów roku 1943 roku ośrodki decyzyjne w Londynie i w okupowanym kraju podjęły decyzję, w perspektywie zbliżania się Armii Czerwonej do wschodnich granic RP, o skupieniu całego wysiłku militarnego Polski Podziemnej na przygotowaniu powstania powszechnego na tyłach Niemców. Czy poświęcono naszych rodaków w imię wyższej konieczności dziejowej? A może, jak twierdzi gorzko część ocalonych Kresowian oraz ich potomkowie, nie upomniano się o nich, gdyż byli to zwykli prości chłopi, a nie elity państwowe, jak np. w przypadku Zbrodni Katyńskiej?

Pytania te pozostaną prawdopodobnie bez odpowiedzi, pewne jest jednak, że podjęcie decyzji o rozpoczęciu akcji „Burza” dla sporej części wołyńskich Polaków było równoznaczne z wyrokiem śmierci.

NP: Jedną z kwestii, która najbardziej dzieli historyków – szczególnie polskich i ukraińskich – jest kwestia liczb. Jak możemy określić skalę Zbrodni Wołyńskiej? O jakich szacunkowo liczbach możemy mówić?

JKW: Te liczby są mniej więcej znane, natomiast określenie dokładnych danych wymaga dalszych badań, do których obecnie nie mamy dostępu. Badacze, którzy zajmują się tematem Zbrodni Wołyńskiej – Ewa i Władysław Siemaszkowie – obliczyli, że tylko na Wołyniu w okresie od lutego 1943 roku do marca 1944 roku zamordowano co najmniej 60 tys. ludzi, w 1,8 tys. miejscowościach. Podobne szacunki podaje prof. Grzegorz Motyka, według którego ofiar mogło być 50–60 tys. Natomiast w Małopolsce Wschodniej, a zatem w województwach lwowskim, tarnopolskim i stanisławowskim, zamordowano około 70 tys. osób – choć niektórzy badacze zaniżają tę liczbę – w ponad 2,4 tys. miejscowościach. Łącznie więc ofiar Zbrodni Wołyńskiej było ponad 100 tys.

Ludność Rzeczypospolitej z językiem ojczystym ukraińskim i ruskim według spisu powszechnego z 1931 roku (fot. Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk)

BJ: Dzięki benedyktyńskiej pracy państwa Siemaszków udało się z imienia i nazwiska zidentyfikować prawie 40 tys. wołyńskich ofiar, nie opieramy się zatem wyłącznie na szacunkach. Nie można pominąć także ukraińskich ofiar, które zginęły wskutek polskiego odwetu. W jego wyniku życie mogło stracić 2–3 tys. Ukraińców na Wołyniu, ok. 1–2 tys. w Małopolsce Wschodniej, 7–8 tys. – na terenie Polski pojałtańskiej. Były to jednak działania niezorganizowane i wynikłe z powodu ludzkich słabości i najczęściej chęci zemsty na ukraińskich oprawcach, którzy uprzednio dokonali mordu na Polakach, nierzadko swoich bliskich sąsiadach. Nie wolno też zapominać o tym, że przynajmniej 1 tys. ukraińskich ofiar to przedstawiciele rodzin mieszanych, zamordowanych rękoma swoich rodaków – siepaczy z UPA/UNS.

REKLAMA

NP: Jak ukraińscy historycy podchodzą do tematu Zbrodni Wołyńskiej?

JKW: Na pewno inaczej niż w Polsce. Część ukraińskich historyków wysuwa twierdzenia, że był to niekontrolowany zryw ukraińskiej wiejskiej ludności, „ciemiężonej” przez Polaków na przestrzeni różnych epok. Inni doszukują się początków tej nienawiści po stronie polskiej – że to był niejako ukraiński rewanż za represyjne działania władz czy nawet, że była to wojna polsko-ukraińska, zapominając, że z polskiej strony w owej „wojnie” nie brały udziału siły zbrojne, a niewinna ludność cywilna, również pochodząca z małżeństw mieszanych. Mam wrażenie, że historycy ukraińscy pomijają podstawy, a mianowicie – na jakiej ideologii opierało się działanie ukraińskich nacjonalistów i jak wyglądałoby państwo, jeśli udałoby im się je stworzyć.

Ksenofobiczne, pozbawione wszelkich mniejszości, kierowane przez grupę osób nietolerującą żadnych kompromisów czy demokratycznych wartości i likwidujące wszystkich, którzy przeciwstawiliby się ich zasadom. To państwo miało przecież powstać nawet kosztem życia tych Ukraińców, którzy nie chcieli zgodzić się z ideami ukraińskiego integralnego nacjonalizmu. Wątpliwe czy taka narracja dociera w ogóle do współczesnych Ukraińców. Podobnie zresztą jak ta, że ich ofiarami padali też... inni ukraińscy nacjonaliści, nieraz szczerze oddani OUN i UPA. Tylko cień podejrzeń o zdradę wystarczał, aby w brutalny sposób, często bez możliwości obrony, zostali zamordowani przez Służbę Bezpeky (Służbę Bezpieczeństwa), będącą policją polityczną OUN lub Żandarmerię Polową, obie utworzone w 1943 r.

NP: W czasie II wojny światowej doszło do wielu tragicznych wydarzeń i są one gruntownie zbadane, a ich ofiary upamiętniane. Nikt nie odważyłby się dziś kwestionować motywów Holokaustu czy Wielkiego Głodu na Ukrainie. Dlaczego w przypadku Zbrodni Wołyńskiej jest inaczej? Dlaczego otwarcie krytykuje się nacjonalizm niemiecki, a z ukraińskim już jest problem?

JKW: Jest to bardzo złożona kwestia... Ukraina jest młodym państwem, którego warunkiem istnienia i trwania – jak każdego tworu państwowego – jest własna historia, w tym panteon własnych bohaterów. I tymi bohaterami, w ostatnich kilku dekadach, stali się właśnie członkowie OUN i UPA. Pierwsi z nich dążyli do utworzenia państwa ukraińskiego, drudzy walczyli o nie z bronią w ręku z Sowietami oraz w pewnym momencie również z Niemcami, z którymi jednak – co trzeba zaznaczyć – długi czas współpracowali. Niemniej jednak obie te struktury miały swój znaczący wkład w rozbudzenie świadomości narodowej i zachowanie własnej tożsamości w czasach sowieckiego zniewolenia.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676

Z drugiej strony dopuściły się one także ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, co kłóci się z narracją o bohaterskich czynach działaczy OUN i UPA, którą współcześnie przyjęto na Ukrainie. Prawdopodobnie istnieje wśród wielu Ukraińców problem z akceptacją faktu, że mogły one dokonać makabrycznych zbrodni na niewinnej ludności.

NP: Dziś na Ukrainie organizacje odpowiadające za Zbrodnię Wołyńską są gloryfikowane, uznaje się je za organizacje patriotyczne, narodowowyzwoleńcze, wręcz bohaterskie. Jak oceniają Państwo szanse na dojście do kompromisu w tym polsko-ukraińskim konflikcie pamięci?

JKW: Na pewno będzie to niezwykle trudne, ponieważ Ukraina – jak już mówiłam – niefortunnie obrała za swoich patronów właśnie członków OUN i UPA. Narracja, która od lat dominuje: że jej członkowie walczyli o niepodległe państwo, bohatersko ginęli w imię wolności i dobrego życia Ukraińców w swoim własnym kraju, dawno już przeniknęła do ukraińskiego społeczeństwa. Większość Ukraińców, którzy poznali historię OUN i UPA nie ma całościowego pojęcia o działalności tychże organizacji, w tym przede wszystkim o ludobójstwie na Polakach, czy w ogóle obywatelach II Rzeczypospolitej – przypomnę, że również Ukraińcach, którzy nie chcieli wstępować w szeregi OUN i UPA, i którzy pomagali w różnych stopniu ocalić życie swoich polskich sąsiadów.

Manifestacja Prawego Sektora i ukraińskiej nacjonalistycznej partii Swoboda (fot. All-Ukrainian Union)

Wątpliwe również, czy znają oni w ogóle założenia ideologii, którą kierowali się ukraińscy nacjonaliści i jakie państwo chcieli tak naprawdę stworzyć. Jeśli nawet współcześni Ukraińcy wiedzą coś na temat „tragedii wołyńskiej”, jak nazywają te zbrodnie, to starają się je tłumaczyć, „czasami wojennymi”, tym, że „Polacy też zabijali Ukraińców”, że „to była trudna historia” i trzeba dalej żyć. Z tego punktu widzenia osiągnięcie kompromisu w polsko-ukraińskim konflikcie pamięci będzie niezwykle trudne. Te dwie różne narracje, te rozbieżne wizje wydarzeń na chwilę obecną nie są do pogodzenia. Polacy nadal będą, zgodnie z faktami, postrzegać członków OUN i UPA jako zbrodniarzy, a część Ukraińców – zwłaszcza tych, którzy nie zgłębią wiedzy na temat działalności i ideologii, którą się kierowali, oraz celów, jakie przed sobą stawiali – jako bohaterów narodowych. Nadal będą stawiać im pomniki i wierzyć w ich nieskazitelny obraz.

Zmiana postrzegania członków OUN i UPA to na pewno długi i złożony proces. To trochę tak, jakby ktoś Polakom powiedział, że Armia Krajowa nie walczyła z okupantami o kraj, a w zamian z nimi współpracowała i masowo mordowała w niewyobrażalnie okrutny sposób cywilną ludność.

NP: Często można spotkać się z głosami, że poruszanie tematu Zbrodni Wołyńskiej w obecnej rzeczywistości politycznej – gdy na Ukrainie toczy się wojna – jest niepotrzebnym antagonizowaniem narodów, że lepiej odłożyć takie badania na późniejszy czas. Nie bali się Państwo podobnej krytyki pod adresem swojej książki?

JKW: Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że takie głosy mogą się pojawić, natomiast ani przez chwilę nie mieliśmy wątpliwości, że ta książka – szczególnie w związku z 80. rocznicą ludobójstwa – powinna powstać. Jej celem nie jest antagonizowanie Polaków i Ukraińców, wręcz przeciwnie – ukazanie faktów, takimi, jakie one były, przestawienie procesu eskalacji nienawiści i zwrócenie uwagi na to, jak zbrodnicza ideologia, jeśli padnie na podatny grunt, może odhumanizować człowieka i popchnąć do najcięższych zbrodni.

Niezależnie od jego narodowości, bo przecież podobne procesy nastąpiły w nazistowskich Niemczech, kiedy jeden człowiek potrafił przekonać większą część niemieckiego społeczeństwa, że Żydzi i inne narodowości przez niego wskazane nie mają prawa do życia. Podobnie było z ukraińskim integralnym nacjonalizmem – jego twórcy wprost mówili przecież, że trzeba wyrżnąć Lachów „od małego do starego”. I część tych ukraińskich chłopów uwierzyła w to. To również wybrzmiewa w naszej publikacji. Piszemy o Sprawiedliwych Ukraińcach, dzięki czemu pokazujemy, że nie można postrzegać tych tragicznych wydarzeń w barwach czarno-białych.

BJ: Od ponad 30 lat słyszymy nad Dnieprem, że ten właściwy moment wciąż jeszcze nie nadszedł. Tak mówiono nam w latach dziewięćdziesiątych, kiedy Ukraina budowała tożsamość historycznie podzielonego kraju, zmagała się odziedziczoną po Związku Sowieckim strukturalną biedą, korupcją, układami oligarchicznymi. Tak twierdzono również w początkach naszego stulecia, kiedy nasz sąsiad musiał mierzyć się z dramatycznymi przesileniami, takimi jak Pomarańczowa Rewolucja, Euro Majdan, aneksja Krymu, początek wojny w Donbasie. Od ponad roku trwa krwawy konflikt z rosyjskim agresorem, w związku z czym nasze upominanie się o pamięć oraz godny pochówek naszych rodaków również stoi pod znakiem zapytania, a dla niektórych jest wręcz niestosowne.

Wydaje się jednak, że na budowanie dobrych i prawdziwie partnerskich relacji sąsiedzkich, poprzez m.in. odkłamywanie wspólnej historii nigdy nie ma złego momentu. Przysłowiowe „zamiatanie pod dywan” prawd niewygodnych w imię nierozdrapywania ran przyniesie skutek odwrotny do deklarowanego, a głęboko chrześcijańska formuła „wybaczamy i prosimy o wybaczenie” pozostanie pustym frazesem.

Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Instytutu Pamięci Narodowej.

Zainteresował Cię ten temat? Koniecznie sięgnij po książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”!

Joanna Karbarz-Wilińska, Bartosz Januszewski red.
„Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”
cena:
Wydawca:
Instytut Pamięci Narodowej
Rok wydania:
2023
Liczba stron:
528
ISBN:
978-83-8229-767-6
EAN:
9788382297676
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Natalia Pochroń
Absolwentka bezpieczeństwa narodowego oraz dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Rekonstruktorka, miłośniczka książek. Zainteresowana historią Polski, szczególnie okresem wielkich wojen światowych i dwudziestolecia międzywojennego, jak również geopolityką i stosunkami międzynarodowymi.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone