Z innej beczki: Ciężko na duszy

opublikowano: 2008-08-12 20:15
wolna licencja
poleć artykuł:
Trudno jest przyzwyczaić się do nowego łóżka, z nowym materacem. Oczywiście lepsze to niż spanie na przysłowiowej "desce" lub "sprężynie". Niemniej jednak łóżko, a w szczególności materac, okazały się bardzo wygodne.
REKLAMA

Niezwykle miło jest położyć się na chwilę na sprężystym łożu. Szczególnie po przyjściu z pracy. Tak z "całej siły", gdy rozluźniamy wszystkie mięśnie. Jest wygodnie, oczy zapatrzone w sufit, a umysł robi co mu się podoba.

Mój zaczął myśleć o gramach. Nagle przypomniałem sobie, że w sieci popularne stały się dyskusje poświęcone 21 gramom. Jak wieść niesie, nasze ciała po śmierci stają się lżejsze. Wiąże się to rzekomo z tym, że opuszcza je dusza.

Nie byłbym sobą, gdybym nie wpadł na przewrotną myśl. Czy nasza dusza może przytyć? Czy możliwe jest by miała nadwagę albo "duchową anoreksję"? Oczywiście wiele osób wyśmiało by takie pytania. Poniekąd słusznie.

Jak zważyć coś, czego nie widać...

Idea duszy nie jest nowa. Zdecydowana większość z nas nie wątpi w jej istnienie. Od tysięcy lat ludzie wierzą, że jest w nas fizycznie obecna. Znacznie bardziej nowatorskie jest założenie, że duszę można zważyć. Podjął się tego w 1907 roku amerykański lekarz z Haverhill, Duncan MacDougall. Wymyślił on eksperyment z udziałem śmiertelnie chorych pacjentów. W swoim gabinecie miał ustawić łóżko z materacem, na bardzo lekkim rusztowaniu, które było wbudowane w niezwykle czułą wagę platformową. Precyzyjnie wyskalowane urządzenie miało umożliwiać pomiar z dokładnością 5,67 grama.

Anioł i diabeł ze średniowiecznego malowidłą toczą walkę o ulatującą do nieba duszę umierającego człowieka. Czy dusza ta waży akurat 21 gramów?

Dokładnym pomiarom mogła przeszkadzać gwałtowna agonia pacjenta. Rzucający się w niej chory mógł rozregulować całe urządzenie. MacDougall uwzględnił zatem w eksperymencie pacjentów (dokładnie sześciu) w stanie skrajnego wyczerpania. Ich zgon nie wiązałby się z żadnym ruchem mięśni.

W 1907 roku, w kwietniowym numerze pisma "American Medicine" ukazał się artykuł MacDougalla pod tytułem: „Dusza: hipoteza jej substancjalności w świetle dowodów empirycznych na istnienie takowej substancji.”

Lekarz napisał w nim, że udało mu się zaobserwować i zmierzyć utratę wagi ciała w chwili śmierci. Według interpretacji MacDougalla świadczyło to o opuszczeniu ciała przez duszę. Jedna z jego notatek brzmiała: "Po trzech godzinach i czterdziestu minutach chory wydał ostatnie tchnienie. Dosłownie w tej samej chwili strzałka wagi opadła w wyraźnie słyszalnym stuknięciem, by zatrzymać się na poprzedniej krezce podziałki i tam już pozostać. Urządzenie wskazało utratę wagi w wymiarze trzech czwartych uncji".

MacDougall poddał eksperymentowi także piętnaście psów i nie odnotował przy tym żadnej utraty wagi w momencie zgonu. Było to o tyle ciekawe, że wynik zgadzał się z powszechną wiarą, że zwierzęta pozbawione są duszy.

REKLAMA

Jeszcze przed zamieszczeniem artykułu na łamach "American Medicine", napisano o nim w gazetach. Przykładem jest New York Times z 11 marca 1907 roku, w którym ukazał się tekst pt.: "Zdaniem lekarza dusza ma określoną wagę". Obydwie publikacje, ze względu na renomę pism, nadały rozgłosu osobie MacDougalla.

Uzyskane przez niego wyniki i ich interpretacja zyskały rangę obiegową. MacDougall sugerował także, że wiara w niematerialny charakter duszy, w świetle jego eksperymentu, pozbawiona jest podstaw.

Dlaczego sprawa nie jest taka prosta?

Przy rozpatrywaniu konsekwencji związanych z wynikami MacDougalla, należy uwzględnić kilka faktów.

Doświadczenie przeprowadzone było na grupie sześciu pacjentów. Taka ilość nie stanowi minimalnej wielkości próby. Nie sposób uwzględnić tego statystycznie, gdyż rezultat badań nie mieści się w granicach błędu.

Chrześcijanie przez wieki przedstawiali niematerialną duszę w absolutnie materialny sposób. Przed XX wiekiem nikomu jednak nie przyszło do głowy, by próbować ją ważyć.

MacDougall otrzymał wyniki rzędu 0,5 do 1,25 uncji. Problem polegał jednak na tym, że spodziewany wynik uzyskał tylko u jednego z pacjentów. Okazało się, że dwóch przypadków nie wziął pod uwagę z powodu rzekomych problemów natury technicznej. Jeden z umierających pacjentów stracił na wadze tylko przez moment. W biegiem czasu jego waga wróciła do stanu poprzedniego. Dwóch uczestników eksperymentu było lżejszych już w momencie zgonu. Po kilku minutach wskazówka pokazywała dalszy ubytek wagi.

Okazuje się, że w całym eksperymencie pod uwagę wzięto jedynie jeden przypadek. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jedyny pasujący do założeń.

Dużą przeszkodą jest także określenie momentu śmierci. W dzisiejszych czasach bywa to równie problematyczne. Można się zastanawiać, o jaką śmierć chodziło MacDougallowi. Rozróżniamy bowiem śmierć komórkową, mózgową, zatrzymanie akcji serca, śmierć pnia mózgu itp.

Inną sprawą pozostaje ustalenie rzeczywistej precyzji pomiarów.

Jest jeszcze jeden problem, natury logicznej. Jak zauważa sam McDougall, można wyciągnąć wniosek, zbieżny z wierzeniami, że dusza ulatuje z ciała. Jest więc substancją lżejszą od powietrza.

Jeżeli tak jest w istocie, oznacza to, że wnioski wynikające z eksperymentu są sprzeczne. Dusza, jako lżejsza od powietrza, na wzór balonika z helem, odciążałaby ciało. W momencie gdy je opuszcza, wskazówka pomiarowa powinna wskazywać zwiększenie wagi ciała. Skoro jednak jest odwrotnie, to znaczy, że dusza jest cięższa od powietrza.

W świetle obowiązującej dzisiaj metodologii prowadzenia badań, wyniki i sam pomysł eksperymentu zdają się być absurdalne.

Mój kuriozalny umysł doszedł powoli do siebie. Biorąc pod uwagę zmęczenie, głód i pragnienie snu doszedłem do wniosku, że moja dusza waży nie gramy a kilogramy. Poza tym tyje i chudnie kiedy chce. Mimo to, nie zamierzam jej ważyć.

Bibliografia

  1. Soul Has Weight, physician thinks, „New York Times”, 11 marca 1907, s. 5.
  2. http://www.ghostweb.com/soul.html
  3. http://www.snopes.com/religion/soulweight.asp
  4. Kruszelnicki K., Great myth conceptions, HyperCollins, Sydney 2004.

Tekst zredagował: Kamil Janicki

Przypominamy, że felietony publikowane w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji "Histmag.org".

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Wojciech Andryszek
Specjalista IT, dziennikarz naukowy, scenarzysta. Ukończył informatykę na Uniwersytecie Łódzkim.
 Były redaktor i współpracownik portalu Histmag.org - specjalista ds. historii nauki i techniki. Członek Polskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Naukowych "Naukowi.pl". Jako dziennikarz (publicysta) publikował m.in. w dwutygodniku dla lekarzy specjalistów Puls Medycyny, portalu Onet.pl oraz portalach poświęconych nauce, medycynie i nowym technologiom: KopalniaWiedzy.pl, teberia.pl, techManiak.pl, GSMService.pl, Medme.pl czy OpenZone. Pociągają go nauki ścisłe, medyczne, nowe technologie, historia nauki i techniki a także przekaz niewerbalny, systemy i sztuki walki, muzyka, szkic i rysunek oraz fotografia. 
 W wolnych chwilach dużo czyta, pisze teksty do muzyki i tłumaczy z łaciny wyniki badań lekarskich. Kontakt: [email protected]

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone